Rozdział 12

2.1K 117 29
                                    

Jimin POV.

Wreszcie nadeszła wyczekiwana godzina. Wjechaliśmy na teren stadionu. Wyszliśmy wszyscy z naszego autobusu wchodząc do budynku a potem do szatni. Kiedy się przebieraliśmy nasz trener przypominał nam strategie. Słuchaliśmy go uważnie, bo nie możemy przegrać z tamtymi. Kiedy skończył akurat odbył się wypragniony  dźwięk, czyli zaczynamy.

Ustawiliśmy sie w szeregu jeden za drugim a obok nas ustawiła się drużyna Kooki'ego. Spojrzałem się na niego i uśmiechnąłem, ale chłopak nie zareagował. W końcu ruszyliśmy. Wbiegliśmy na stadion ustawiając się po dwóch stronach boiska. Jako, iż obydwie drużyny były z tego samego kraju zaśpiewaliśmy wspólnie hymn Korei. Piosenka się skończyła. Ustawiliśmy się na swoich polach. Stałem naprzeciwko Jungkook'a uśmiechając się promiennie.

-Powodzenia Króliczku- podałem mu dłoń

-Dzięki, ale nie potrzebuje-uścisnął- I nie mów do mnie w ten sposób, jasne?- powiedział. No proszę, mecz się jeszcze nie zaczął a już się wkurzył. Rozległ się gwizdek. Gra się zaczęła. Przejąłem piłke i biegłem w stronę przeciwnej bramki, ale...po chwili nie miałem już jej. Spojrzałem na osobę, która mi zajebała ową rzecz. Był to Jungkook. Odwrócił się, uśmiechnął chytrze i pobiegł do naszej bramki.  Nie czekając, ruszyłem się z miejsca i dogoniłem go. Zabrałem piłkę i podałem do jednego z moich. Ten podał do innego ten też i tak dalej. Podawaliśmy sobie. Szło nam gładko mieliśmy prawie gola prawie, ale jakiś dzieciak obronił bramkę przyjmując piłkę na klate a potem biegł z powrotem do naszej bramki. Wkurzyłem się. Nie pozwole na to. Co to, to nie! Musimu wygrać!
Dogoniłem tego królika i odzyskałem piłkę, ale on jakimś cudem się wyjebał i zrobił fikołka. Nawet go nie dotknąłem!! Sędzia gwizdnął i podszedł do młodego. Spytał się go czy wszystko okey a on mu odpowiedział, że trochę go boli. Kurwa nawet nie otarłem się o niego. (Bez skojarzeń). To było zaplanowane! Od początku miał to w zanadrzu. Próbowałem przekonać sędziego, że zrobił to specjalnie, ale nie chciał słuchać i dał żółtą kartkę. Podszedłem do młodszego. Uklęknąłem przed nim i schyliłem się do niego.

-Słono mi za to zapłacisz, kruszyno- szepnąłem do ucha. Czułem, że się wzdrygnął. Odepchnął mnie i kuśtykając poszedł na ławkę.

Okey! Teraz na pewno wygramy! Nie ma Jungkook'a na boisku to Jimin ma przewagę. Heh. Start!

***

Strzeliłem kilka goli, tamci też. Był remis i tylko zostały dwie minuty do końca meczu. Trzeba się pośpieszyć aby wygrać musimy strzelić jeszcze jednego. Już miałem to uczynić, ale rozległ się gwizdek, czas zatrzymano. Wszyscy byli zdezorientowani. Spojrzałem na tablice, którą miał inny sędzia. Pokazywała numer 04, czyli, że... Jungkook wchodzi. Ale dlaczego pod koniec meczu? Gra została wznowiona. Podbiegł do mnie Kook próbując odebrać mi przewagę. I udało mu się. Biegłem za nim.

-Nie uda ci się!- krzyknąłem, kiedy zaczął zbliżać się do naszej bramki.

-Chcesz się przekonać?-odkrzyknął- To patrz!- wycelował i... strzlił. Akurat w ostatniej sekundzie, kiedy rozbrzmiał dwonek oznaczający koniec gry. Upadłem na kolana nadal nie wierząc w to co się stało. Jak to możliwe, że przegraliśmy? Pierwszy raz. Teraz czuje tą porażkę jaką czują inni podczas przegranej. Ktoś położył na moje ramie dłoń. Był to jeden z mojej drużyny. Chciał dodać mi otuchy, co nie pomagało. Wstałem z ziemi i poszedłem do szatni wkurzony, zirytowany i nadal zaskoczony. Stałem naprzeciwko jakieś szafki. Zamachnąłem się i uderzyłem ją z całej siły i tak kilka razy aż zaczęła płynąć z niej krew lecz w dupie to miałem. Uderzałem tak dopóki przerwam mi Tae.

-Jimin, przegrana to przecież nic takiego a ty dramatyzujesz- stanął naprzeciwko mnie zasłaniając widok na szafkę.- Wyluzuj, każdemu może się to przytrafić.- usiadłem na ławce chowając twarz w dłoniach.

-Ja po prostu się już przyzwyczaiłem do wygranych. Niegdy nie przegraliśmy. A z nimi cały czas wygrywaliśmy a teraz nie. Jestem głupi. Powinniśmy mieć lepszą strategie.

-Już tyle nie myśl. Patrz krwawisz.- wskazał na moje ręce. Wzruszyłem ramionami.- Chodź przemyjemy to.- złapał mnie za koszulkę i zaprowadził do łazienki. Odkręcił kran, przybliżył moją rękę do wody. Lekko syknąłem.
Po wszyskim wróciliśmy do szatni.

***********************

I jak się podoba? Miało być inaczej, ale nie zapisało się i musiałam od nowa pisać przez co się wkurzyłam.

Dobranoc Wam!!!

Piłka to nie wszystko /JikookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz