Rozdział 5

2.3K 132 35
                                    

Obudziłem się w jakimś pomieszczeniu. Otwarłem powoli oczy od razu oślepiło mnie światło, kiedy moje oczy się przyzwyczaiły rozglądnąłem się, aby sprawdzić gdzie jestem. Pomieszczenie było w kolorze białym z jednym oknem i drzwiami. Obok mnie znajdowały się przeróżne urządzenia sprawdzające mój stan, czyli byłem w szpitalu, którego nienawidziłem, a z drugiej strony obok spał...Jungkook? Ale co on tu robił? Wpatrywałem się w niego jak w obrazek, kiedy się nie ruszył i spojrzał na mnie.

-O, Obudziłeś się.- powiedział zaskoczony, ale z nutką irytacji, pewnie nie miał ochoty tu siedzieć i nie musiał.

-Co się stało?- powiedziałem szeptem bez sił.

-No jak ci to wyjaśnić?- pomyślał- Przechodziłem obok twojego domu, ponieważ na twojej ulicy mieszka moja babcia i no jak przechodziłem to z twojego domu wybiegła twoja siostra wołająca o pomoc.- wyjaśnił 

-A moja ...matka?- na słowo "matka" robiło mi się niedobrze.  

-Nie było jej nigdzie.- skinąłem głową.

-Gdzie JiSoo?- rozglądałem się po pokoju.

-Jest bezpieczna, twoja sąsiadka się nią opiekuje- skinąłem ponownie głową rozumiejąc i się trochę uspokajając. 

-Słuchaj...- zacząłem niepewnie. Było mi głupio. Jungkook jest całkiem w porządku, pomógł mi a ja go obrażałem i wyśmiewałem się z niego, a nic mi nie zrobił a chciał tylko wygrać z moją drużyną, nic więcej. Dlaczego jestem aż taki głupi?- Dziękuje Ci, że mi pomogłeś i, i przepraszam za wszystko co ci zrobiłem lub powiedziałem- westchnąłem odwracając głowę w stronę okna. Z jego strony słyszałem jedynie ciszę, która cholernie mnie denerwowała. Wróciłem z powrotem wzrokiem na chłopaka. Siedział nieruchomo i patrzył w jedno miejsce, nie na mnie.

-Jungkook, powiesz coś?-oprzytomniał spojrzawszy na mnie.

-Wybacz, po prostu j-jestem zaskoczony, ale przyjmuję twoje przeprosiny- uśmiechnął się lekko, a potem wrócił do normalnego wyrazu twarzy. Poczułem ulgę, że mi wybaczył.

-P-po co mnie uratowałeś?- to pytanie nie dawało mi spokoju 

-Czułbym się winny, gdybym ci nie pomógł.

-Nie musiałeś- nastała cisza-Możesz już iść ,nie trać czasu.- tak jak powiedziałem tak zrobił. Wstał i podszedł do drzwi i dodał:

-Jak chcesz to mogę przyjść później- i wyszedł. Nie wiem dlaczego, ale ucieszyłem się jego słowami.

Kilka minut później do środka wszedł lekarz.

-Dzień dobry Panie Park-powiedział z uśmiechem, podchodząc do mnie- Jak się Pan czuje? 

-Nie jest źle, ale nadal słabo.

-Nie dziwie się.- zapisywał coś w notatniku.

-Mogę wiedzieć co mi się przydarzyło?

-Ktoś podał Panu jakąś substancję zapewne narkotyki, ale zrobiliśmy szybko płukanie żołądka- czułem odrazę do moich rodziców. Matka zachowała się jak potwór, nie chce jej znać ani ojca, który pewnie jej kazał to zrobić. Kiedy lekarz oznajmił mnie, że za kilka dni mogę wyjść wyjść ucieszyłem się.

*kilka dni później *

Dzisiaj wychodzę. Przez ten czas odwiedzali mnie chłopaki z drużyny, raz nawet odwiedził mnie Jungkook wtedy humor mi się polepszał sam nie wiem czemu tak na niego reaguję. Odebrałem wypis i wróciłem do domu. Najbardziej się stęskniłem za siostrą, która nie odwiedzała mnie, ponieważ rodzice jej nie pozwalali nawet jak ich bardzo błagała żeby ją zawieźli do mnie. Moja nienawiść rosła jeszcze bardziej do nich. 

W domu nie było nikogo, tak jakby wiedzieli, kiedy wychodzę. To dobre i dla mnie. 

Nie miałem zamiaru dłużej zostać w tym cholernym domu z rodzicami, którzy nie chcą cię we własnym domu, którzy chcieli cię zabić za to, że nie jesteś tym kim chcieli żebyś został.

Poszedłem do swojego pokoju aby się spakować i wynieść się stąd jak najszybciej. JiSoo chciałbym zabrać ze sobą, ale nie mogę, gdybym to zrobił byłoby to porwanie, ale spróbuję żebym został jej prawnym opiekunem. Ich spotka kara za to co mi zrobili i się nie wywiną.

Kiedy się spakowałem wyszedłem z domu kierując się do mieszkania Tae. Może mnie przygarnie? Zobaczymy. On jako jedyny mnie wspiera, jest dobrym przyjacielem, którego znam  od dzieciństwa. Czasami jak byliśmy mali graliśmy w nogę z innymi chłopcami, zawszę go kosiłem, wtedy zawsze chciał mi oddać za to i mnie gonił na całym boisku.  Często się zachowywał jak dziecko przez co poprawiał mi niekiedy humor, kiedy mam gorsze dni. 

************************************

Elo!!! Co tam? U mnie koszmarnie jak zawsze mam nadzieję, że sie wam podoba.

Piłka to nie wszystko /JikookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz