Dwa razy ujrzałem tę twarz w oknie, przyciśniętą do jego powierzchni. Lodowaty oddech pokrywał parą zimne szkło. W pierwszym momencie wydawało mi się to dziwne. Dolna powieka opadała ciężko p od ciężarem fałdów skóry pod oczami pokazując czerwoną, delikatną warstwę pod spodem.
To była zima 1983 roku. Zarezerwowałem domek na trzy noce - tylko trzy. Przerwa była mi potrzebna - miejsce do wypoczynku, miejsce ozdrowienia. Dwa miesiące wcześniej miałem zawał serca; bolesne, koszmarne doświadczenie, którego nie życzyłbym nawet najgorszemu wrogowi. Leżenie na kuchennych kafelkach, rozbity, bezradny, bez siły... Nagła agonia przeszyła moje żyły - klatkę piersiową - ramię - szczękę. Straciłem przytomność, po czym odzyskałem je w szpitalnym łóżku kilka dni później. Znalazła mnie Jen, moja córka. Dzięki Bogu.
Domek miał być moim azylem. Miejscem oddalonym od stresów mojego życia; przykre w skutkach nieudane małżeństwo, nacisk w aspekcie kariery oraz męka spowodowana spojrzeniem śmierci prosto w twarz. Komfort stał się dla mnie czymś nieznajomym. Strach z kolei był jednocześnie moim wrogiem i stałym towarzyszem. Czułem każde uderzenie mojego serca. Najmniejsza zmiana w jego rytmie lub palpitacja siały postrach wśród pielęgniarek. Świadomość tego, że śmiertelne męczarnie mogły powrócić do mnie w każdej chwili danej mi przez życie była jak zboczenie, budziła we mnie wstręt do czegoś, co ludzie nazywają "przeznaczeniem". Wędrowałem przez życie jakbym był ze szkła - przestraszony, że najmniejszy wysiłek mógłby mnie stłuc.
Lekarze odwalili swoją część roboty za pomocą operacji i lekarstw. Teraz przyszła kolej na mnie. Musiałem pomóc swojemu ciału wyzdrowieć na tyle, na ile zdołam. Jednak tylko czas mógłby pokazać jak pomyślne były moje wysiłki. Radzono mi odpoczywać, poddać się ograniczonej fizjoterapii i unikać niepokojów czy nagłych szoków. Ale jak można uniknąć nagłych szoków lub niemiłych niespodzianek? Z definicji wynika, że szok jest wywołany przez niespodziewane, nieprzewidziane wydarzenie czające się w mroku niejasności, zmieszane z zamglonym "już" - tuż za rogiem, w pokoju obok, na ulicy, w którą nie powinniśmy skręcić albo nawet w rozmowie telefonicznej z kimś, kto nie przynosi zbyt dobrych wieści. Uznałem, że całe wyobrażenie unikania nieprzewidzianego jest śmiechu warte. I tak oto, znalazłem się tutaj - przygotowujący się do cichej samotności na wsi, postępujący zgodnie z zaleceniami ekspertów oraz tych mężczyzn i kobiet w białych, sterylnych kitlach.
Prawie zignorowałem ich rekomendacje, pozostawione w zastoju w domu, ropiejące, liczące godziny i uderzenia mojego serca jako skończone miary mojego życia. Lecz nadal mój umysł jest w stanie uwolnić koszmarne ataki wspomnień. Myślałem o Suzie, o latach spędzonych razem a teraz... zmarnowanych. Kiedyś byliśmy szczęśliwi, ale gdy skończyliśmy... muszę przyznać, że to ja grałem wtedy pierwsze skrzypce. Przyjechała mnie odwiedzić w szpitalu, może ona również liczyła na pojednanie, ale uczucie przepaści pomiędzy nami, gdy usiadła na moim łóżku, było gorsze niż jakikolwiek fizyczny ból serca. Uśmiechnęliśmy się, wypowiedzieliśmy kilka pustych słów codziennego bełkotu, który zaśmieca każdy oddział szpitala. Gdy wychodziła dotknęła mojej dłoni, to trwało tylko krótką chwilę. Mimo to, mogłem odczuć, ze już nie chowa w sobie tej iskierki uczucia, jakie kiedyś do mnie żywiła. Starała się być uprzejma, ale niektóre rzeczy zostały dokonane, niektóre słowa zostały wypowiedziane, a ogień rozgoryczenia i żalu już nigdy nie zostanie ugaszony. Mawiają, że czas leczy rany, lecz... niektóre z nich są głębsze od pozostałych.
Podczas tych zimnych dni pełnych samotności miałem tylko córkę, która zapobiegała mojemu osuwaniu się w ciemną depresję. Mimo wszystko przez większość czasu zostawała u swojej matki. Może dla niej również byłem chłodny. Znałem porażki, które poniosłem w roli męża, ale nigdy nie wierzyłem w to, że jestem dla córki kimś innym, niż kochającym ojcem. Dlatego żyłem dla tych krótkich dwóch dni w tygodniu, kiedy mogłem się z nią zobaczyć. W międzyczasie moje życie było wypełnione strachem przed śmiercią oraz myślami o mojej marności i bezużyteczności. Przyjaciele, rodzina, lekarze - wszyscy nakłaniali mnie na wakacje, ale ja bałem się, że moje serce się podda. Byłem przerażony możliwościami, które ukazywał mi mój niespokojny umysł zaprzątnięty kruchym ciałem, które było jego domem.
CZYTASZ
Historie na dobranoc
ParanormalW tej serii znajdą się creepypasty, legendy, straszne fakty i wszystko co uznam, za interesujące :)