Justin:
Usłyszałem z dołu krzyk mojej księżniczki.
Czy w tej kuchni zawsze muszą być te cholerne pająki?!
Zwlekłem się z łóżka i powolnym krokiem zszedłem na dół.
Widząc twarz dziewczyny aż chciało mi się śmiać.
-Hej skarbie. -rzuciłem krótko i podszedłem do niej składając krótki pocałunek na jej policzku. -Co się dzieje że aż tak drzesz tą śliczną mordkę?
-Okres mi się spóźnia.
-To jeszcze nic nie znaczy. -mruknąłem spokojnie na co dziewczyna odpowiedziała mi spojrzeniem typu: "czy ciebie człowieku popierdoliło? "
-Justin. Przedwczoraj jak się kochaliśmy, byłeś bez zabezpieczenia.
-No to co...
-Kurwa, ty nic nie rozumiesz. -popatrzyła na mnie błagalnym spojrzeniem. -Pamiętasz jak jeszcze wtedy, kiedy było już po wszystkim zaszczyciłeś mnie komentarzem: to był największy wyciek w moim życiu. Właśnie wtedy zaczynał mi się cały ten cykl płodności, który ci tłumaczyłam, a ty zaśmiałeś się i powiedziałeś: w takim razie będziemy mieli małego Justinka.
-O kurwa. -tylko tyle byłem w stanie jak na razie powiedzieć. Szczerze, to podobao się to że będę mógł mieć małego Justina. Będzie taki jak ja...
-No właśnie. - przytaknęła mi Lucia kręcąc głową z dezaprobatą.
-Jak go nazwiemy? -zapytałem spontanicznie przerywając dziwną ciszę.
-Co?
-Jak nazwiemy małego Justina? -wytłumaczyłem.
-Chcesz tego dziecka?
-A ty nie?
-Właściwie to tak.
Lucia:
O mój boże. Prawdopodobnie jestem w ciąży a Justin tak ni stąd, ni stamtąd zapytał mnie o imię.
Jestem ciekawa jak Justin zareaguje na wiadomość że to wcale nie będzie mały Justin tylko mała Justinka.
To wszytko tak szybko się dzieje. Liceum skończone, a tu nagle znikąd nasza miłość i proszę. Mała Justinka prawdopodobnie będzie na świecie już niedługo.
9 miesięcy...
Na szczęście wszystkie formalności mamy już za sobą, data ślubu ustalona więc właściwie dziecko może się rodzić.
Chociaż wydaje mi się że najpierw powinnam zrobić test ciążowy.
***
Wynik testu?
Pozytywny!
Będziemy mieli dziecko. Ja i Justin będziemy rodzicami. To jest aż niemożliwe.
-Gratuluję tatku.
-Gratuluję mamusiu.
Uśmiechamy się do siebie, teraz siedząc na trawie i podziwiając mały przedmiot na którym widnieją dwie kreski.
Justin:
Boże będę ojcem.
-Skarbie?
-Tak Justin?
-Wiesz oczywiście, że mój syn będzie wychowywany bezstresowo.
-To znaczy? -spojrzała na mnie pytająco.
-No wiesz... Na pierwsze urodziny dostanie paczkę prezerwatyw, a jak tylko zacznie mówić, to...
-Justin! - pisnęła z niedowierzaniem dziewczyna. -I ty to nazywasz bezstresowym wychowaniem? -pokiwałem lekko głową dając jej do zrozumienia że mówiłem poważnie. -Jesteś nienormalny. -skomentowała.
-Ale i tak mnie kochasz...
-Masz rację. -musnęła moje wargi, po czym wstała z ziemi i udała się w stronę domu.
Ja poszedłem w jej ślady i przekroczyłem próg pomieszczenia i udałem się do łazienki na krótki prysznic.
Po tym ubrałem się tylko w bokserki i wszedłem do łóżka zastając Lucię ubraną tylko w skromną bieliznę.
Uśmiechnąłem się mimowolnie pod nosem do siebie i przyciągając ją do siebie ułożyłem się wygodnie na łóżku, po chwili oddając się w objęcia Morfeusza.
*****************************
17,2K wyświetleń
920 gwiazdek
Rozwalacie system kochani <3Kocham i do następnego XX
CZYTASZ
Przeznaczenie || J.B/ A.G 1&2
FanfictionUWAGA DLA CZYTAJĄCYCH! NA POCZĄTKU OPOWIADANIE TO PEWNO WIELKIE GOWNO, KTÓRE ZA JAKIS CZAS POPRAWIĘ, Z CZASEM NAPRAWDĘ SIĘ ROZWIJA CO WIDAĆ W OCZACH. Los Angeles... Duże miasto... Ogromna ilość szkół... Popularność... To brzmi jak typowy, ameryka...