Justin POV.
Z racji na to iż lekarz Luci powiedział mi, że powinienem iść do domu, zrobiłem to. Na miejscu odświeżyłem swoje ciało i zjadłem coś pożywnego, a następnie położyłem się spać, chcąc po prostu wypocząć.
*
Kiedy otwarłem oczy, najpierw ogarnęło mnie zdziwienie, bo w pokoju panował półmrok. Jak długo spałem?
Zgarnąłem telefon z szafki nocnej i sprawdziłem godzinę: 18.37, widząc datę, przeraziłem się.
Położyłem się wczoraj około 13, budzę się dziś wieczorem. To normalne?
Nie czekając, ogarnąłem się i zjadłem obiad? Kolację? Po prostu posiłek, po czym, wyszedłem z domu kierując się prosto do szpitala.
*
Wchodząc do szpitala, uderzył we mnie ten nieprzyjemny zapach. Ruszyłem szybkim krokiem do sali, w której leży Lucia, lecz nie zastałem tam jej łóżka. Nie panikuje, bo wiem, że często zabierają ja na badania, więc usiadłem na krzesełku i cierpliwie czekałem, aż lekarze wrócą.
Kiedy jednak od dobrej godziny nikt nie przychodził postanowiłem pójść do recepcji.
-Dzień dobry panie Bieber - uśmiechnęła się do mnie pani w recepcji. Odpowiedziałem jej tym samym i zacząłem mówić.
-Witam. Wie pani może gdzie znajdę Lucię? Jej łóżka nie ma.
-Ymmm... Pan nie wie?
-O czym? -Nagle zrobiło mi się cieplej.
-Jej ojciec był tu dziś rano i zabrał ją mówiąc, że znajdzie innych lekarzy i prywatny szpital. Narobił tu hałasu i namieszał trochę, ale w końcu zabrał dziewczynę. - przeanalizowałem jej słowa, podziękowałem za informacje, po czym wyciągnąłem telefon z kieszeni i zadzwoniłem do ojca Luci.
-Witaj Justinie. Już możemy przyjeżdżać odwiedzać naszą córkę? Strasznie nam jej brakuje i chcielibyśmy nareszcie poznać całą prawdę. Okropnie nam przykro i bardzo się martwimy.
-To ty dziś nie odebrałeś Luci ze szpitala? - moje ciśnienie skacze jak motyl z kwiatka na kwiatek...
-Nie, a miałem to zro... - nie dałem mu dokończyć i rozłączyłem się, po czym wiedziałem co robić.
Wiedziałem tylko, że teraz liczy się każda minuta, sekunda.
Jeżeli moje podejrzenia się potwierdzą i ojciec Astrid ma moją narzeczoną, przysięgam, że zabije gnoja. Kurwa gołymi rękoma.
Spokojnie Justin...
Najważniejsze teraz jest to żebyś oddychał...
Kwiaty tak...?
Ayyymmmmm...
Medytacja...
Oddychajj...
KURWA USPOKÓJ SIĘ!!!
*
Załatwiłem z kolegą formalności, żeby mi go namierzył po ip w komórce i wiecie co? Ten śmieć nawet się nie ukrywa. Gnije w domu.
*
Jak najszybciej podjechałem tam na miejsce.
Bez zbędnych ceregieli wszedłem do domu kopiąc w drzwi, które z hukiem od razu się otworzyły.
Jebać efekt zaskoczenia.
Pobiegłem do salonu, potem sprawdziłem sypialnię i resztę domu. Na piętrze ich nie zastałem. Została tylko piwnica.
Otworzyłem drzwi z hukiem i krzyknąłem:
-ODDAWAJ JĄ DO KURWY!
Ale nic nie usłyszałem...
W środku ie było nic.
Oprócz jednego małego stolika na którym znajdowała się kartka, a obok niej telefon...
Wziąłem ją do ręki i zszokowany zacząłem czytać...
"i co? Zdziwiony? Ajajaj... Twoje kochanie już nieżywe. Chcesz coś na dowód? Oto jej krew pizdo.
Miłego dnia
McErin"
_______________________
Miałam go nie dodawać, ale proszę. Piszcie coś w kom.
15 gwiazdek i lecimy z następnym. Chce wiedzieć że ktoś mnie czyta <3
Kocham i do następnego <3
xx
CZYTASZ
Przeznaczenie || J.B/ A.G 1&2
Fiksi PenggemarUWAGA DLA CZYTAJĄCYCH! NA POCZĄTKU OPOWIADANIE TO PEWNO WIELKIE GOWNO, KTÓRE ZA JAKIS CZAS POPRAWIĘ, Z CZASEM NAPRAWDĘ SIĘ ROZWIJA CO WIDAĆ W OCZACH. Los Angeles... Duże miasto... Ogromna ilość szkół... Popularność... To brzmi jak typowy, ameryka...