Rozdział 7

4K 233 18
                                    

Tom wszedł do Pokoju Wspólnego wcześnie rano, wyglądając gorzej niż zwykle. Miał wory pod oczami, na które niestety nie znał zaklęcia. Westchnął i beznamiętnie minął grupę rozchichotanych dziewczyn, które patrzyły na niego z pożądaniem oraz młodszych chłopaków, patrzących z uwielbieniem.
​Kiwnięciem głowy przywitał się ze swoimi znajomymi z klasy i wyszedł na chłodny korytarz. Skierował się na wyższe piętra do Pokoju Wspólnego Gryffindoru. O mały włos nie zasnął na schodach, ponieważ nie spał całą noc, rozmyślając o tym co powiedziała mu Lily i Dumbledore.

Gdy doszedł pod portret Grubej Damy sam nie mógł uwierzyć w swoje szczęście. Zobaczył pod nim Lily, która wyglądała wspaniale. Jak zwykle. Jednak po jej ruchach można był zauważyć jak bardzo jest zmęczona i obolała. Podniosła głowę i zauważyła go. Wyglądała na, delikatnie mówiąc, zdziwioną.

​- Cześć – powiedziała z wyczuwalną podejrzliwością.

​- Cześć, jak się spało? – zapytał uprzejmie.

​- Na pewno lepiej niż tobie. Czy ty w ogóle chociaż na chwilę oczy przymknąłeś?

​- Nie. – Wyglądała jakby się tym przejęła. Wyciągnęła różdżkę i delikatnym ruchem nadgarstka, sprawiła, że jego wory pod oczami zniknęły. Poprawiła mu włosy, a jej dotyk rozpalił jego zmysły. Zmusił się do bladego uśmiechu. – Dzięki.

​- Nie ma za co. Przynajmniej teraz da się gdzieś z tobą wyjść. - Przezwyciężając strach pochylił się i delikatnie objął ją w przyjacielskim geście.

Nie mógł się powstrzymać by tego nie zrobić. Ta dziewczyna była wypełniona ciepłem i radością, a do tego była jedyną osobą, którą on obchodził. To był jakiś impuls. Nie wiedział, dlaczego to zrobił, ale było coś w jej niewinności. Coś co go urzekło mimo mroku, który w nim siedział. Przez całe życie traktowano go chłodno i z dystansem więc gdy ktoś w końcu odważył się uraczyć go ciepłem, to rozpadł się na kawałki.

Mimo zdziwienia oddała uścisk i delikatnie pogładziła go po plecach.

Gdy to zrobiła lekko otrzeźwiał i odsunął się.

​- Mh, przepraszam – powiedział z zażenowaniem, w głowie wyklinając się na wszystkie możliwe sposoby. Ona jednak nie wyglądała na zmieszaną, raczej na zdziwioną.

​- Nie ma za co, naprawdę - powiedziała z łagodnym uśmiechem.

​- Chciałem cię przeprosić za wczoraj – rzekł pospiesznie i za nim zdążyła się odezwać spytał – Widziałaś się już z tym małym Gryfonkiem? – Znacznie zbladła. Kiwnęła głową. – I co powiedział?

​- Nie chce mnie znać – wyszeptała z wzrokiem, utkwionym w jakimś punkcie za jego plecami. - Nie pamięta co się stało, tylko że poszłam na bal z tobą i w jakiś sposób go zdradziłam.

​- Jego strata – mruknął Tom sarkastycznie. Spojrzała mu prosto w oczy.

​- To jest mój najlepszy przyjaciel, Riddle, a ja go zdradziłam. Gryfoni tak nie postępują.

​- Jesteś z Blacków, w twoich żyłach płynie Ślizgońska krew.

​- Krew tchórzy i zdrajców, bardzo dziękuję.

​- Mam wrażenie Black, że ja do tchórzy nie należę. – Uśmiechnęła się pobłażliwie.

​- Jesteś nim i to największym z nich wszystkich.

​- Chyba zbytnio poniosła cię wyobraźnia.

​- Natomiast ciebie ambicje. – W tym mniej więcej momencie skończyła się dobra atmosfera. Jego oczy pociemniały.

​- Ty nadal o tym?

​- Nigdy nie przestałam. Ja się łatwo nie poddaje. Zapamiętaj.

​- W tym przypadku powinnaś.

​- Przestań mi w końcu rozkazywać, Riddle. Nie masz prawa.

​- A ty nie masz prawa mieszać się w moje życie.

​- Ty ciągle mieszasz się w moje. Wykorzystujesz mnie, pomiatasz mną i pozwalasz, a nawet nakazujesz swoim pieskom sprawiać mi ból. Ja tylko chcę zapobiec temu co chcesz zrobić. Czemu nie możesz pozwolić sobie na szczęśliwą przyszłość? – Uśmiechnął się drwiąco ignorując wszystkie jej oskarżenia.

​- Ja nie mam przyszłości. Muszę zginąć, by ON narodził się – wyszeptał z dziwną fascynacją. Czuła jakby zapadała się pod nią ziemia. Była przerażona.

​- Jaki ON?

​- Lord Voldemort.

Więźniowie Przeszłości | Tom Riddle [UKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz