Rozdział 38

1.8K 105 4
                                    

Tom siedział z twarzą w dłoniach, w poczekalni. Zaraz miał się spotkać z Lily. Tak bardzo mu jej brakowało. Robił wszystko by ją zadowolić, ale to i tak nie było wystarczające. Zawiódł ją i dobrze o tym wiedział. Ona zawsze była przy nim i wyczuwała jego uczucia. Potrafiła go pocieszyć, gdy tego potrzebował, ale on nie dbał o nią. Wykorzystywał ją.
​Po chwili z pokoju wyszedł lekarz i gestem zaprosił go do środka. Podniósł się i wszedł do pomieszczenia. Stał tam stół i dwa krzesła. Na jednym siedziała Lily leniwie rozwalona i obserwowała każdy jego ruch. Na jednej ręce miała grubą białą bliznę. Do tego miała obcięte wszystkie włosy. Wciągnął gwałtownie powietrze.

Wiedziała kim jest, ponieważ oznajmili jej, że przyjdzie jej narzeczony.

​- Co już ci się nie podobam? - warknęła. To nie była jego Lily. Na pewno nie. Pokręcił głową.

​- Kiedy to się stało? - zapytał z bólem. Nachyliła się w jego stronę z widocznym szaleństwem w oczach.

​- Wtedy, kiedy nie pozwoliłeś mi skoczyć - szepnęła po czym chciała na niego skoczyć. Po chwili do środka wbiegli pielęgniarze i złapali ją pod ramiona. Jeden siłą wlał jej jakąś miksturę go gardła.

Wtedy nagle oprzytomniała. Spojrzała na niego jakby zobaczyła go po raz pierwszy, a na jej twarzy pojawił się wyraz zagubienia i przerażenia. Wyglądała jak osaczone zwierzę, które wie, że zostanie pożarte. Poznała go tylko po oczach.

​- Tom co się dzieje? Gdzie ja jestem? Pomóż mi – powiedziała z widocznym trudem, a zaraz później straciła przytomność. Nie wiedział co robić. Patrzył, jak zaklęciem wynoszą ją za drzwi i zatrzaskują je. Czuł się podle. Czuł, że ją zawiódł. To wszytko była jego wina. Złapał za stół i rzucił nim, wyładowując swoją furię. Mebel uderzył w przeciwległą ścianę i odbił się od niej z hukiem. Tom krzyknął z bezsilności. Stracił właśnie najważniejszą część swojego życia i raczej szybko jej nie odzyska. Wyszedł, zatrzaskując z hukiem drzwi. Musiał jakoś wyładować swoją wściekłość i rozgoryczenie. Różdżka jakby znikąd pojawiła się w jego ręce.

​​​><

​Lily leżała w białym pokoju i płakała cicho. Nikt jej nie słyszał. Był tu tylko materac. Nie było nawet okien. Ściany były tapicerowane. Nie mogła mieć tu niczego czym mogła się skrzywdzić.

Uderzyła pięścią w ziemię. Została sama. Nigdy nie czuła się tak potwornie opuszczona. Została wykorzystana. Jej ojciec, Dumbledore, Tom, a nawet Amanda. Wszyscy bawili się jej uczuciami. Nikomu na niej nie zależało. Została zostawiona sama sobie w momencie, w którym najbardziej potrzebowała czyjegoś towarzystwa. Brakowało jej Kate, Christy i Druelli. Przez całe życie otaczała się tylko wrogami lub ludźmi, z którymi wsiadała na emocjonalną kolejkę górską, a przyjaciół opuszczała i zostawiała gdzieś w tyle. Gdyby nie zadawała się z Tomem, czy Dumbledorem, siedziałaby teraz pewnie u jednej z przyjaciółek i gadała o jakimś przystojniaku z pracy.

Tylko, że nie zaznałaby prawdziwej miłości. Tom stałby się jeszcze większym potworem niż jest teraz. Nie narodziłby się Rigel, a Druella byłaby dla niej tylko odległym cieniem przeszłości.

Jej życie było trudne i cierpiała katusze każdego dnia już od wielu lat, ale poświęcając siebie ratowała innych i nie mogła powiedzieć, że nie było warto.

​​​><

​Blackówna szła z tacą przez stołówkę. Zewsząd spoglądały na nią nieprzychylne twarze. Westchnęła i zaczęła się rozglądać za wolnym stolikiem. Za dobre zachowanie pozwolono jej zintegrować się z innymi pacjentami.

Oczywiście tymi już bardziej normalnymi, ale ona i tak miała ich za psychopatów i nie chciała z nimi siedzieć. Bała się. Nagle podeszła do niej jakaś umięśniona i niska kobieta.

​- Czego tu szukasz lafiryndo? - zapytała. Miała rozbiegany wzrok.

​- Zostaw mnie w spokoju - szepnęła i próbowała ją wyminąć.

​- Chyba śnisz lampucero - powiedziała i zastąpiła jej drogę. Twarz Lily zmieniła się diametralnie. Pojawiła się na niej wściekłość.

​- Jak śmiesz stawać mi na drodze? - krzyknęła i rzuciła się na nią. Złapała ją za włosy i pchnęła na stół. Zdzieliła ją w twarz i zaczęła raz po raz uderzać jej głową o stół. Słyszała głuche
uderzenia czaszki o metal. Nagle zaklęcie trafiło ją w plecy i upadła na ziemię bez ruchu. Kobieta, która zastąpiła jej drogę zsunęła się na ziemię z głośnym westchnięciem. Do Lily podbiegli strażnicy i wynieśli ją brutalnie za drzwi, po czym pociągnęli ją dalej korytarzem, gdzie wepchnęli do pokoju tak, że grzmotnęła o ziemię. Wtedy zdjęli z niej zaklęcie i trzasnęli drzwiami.

Zaszlochała, a jej łzy utworzyły kałuże na podłodze. Miała nadzieję, że niedługo opuści to miejsce. Nie miała pojęcia, dlaczego wyrzucili ją z stołówki. Dlaczego ją tu zamknęli. Dlaczego Tom jej nie pomógł. Dlaczego została sama.
​Na pewno to jest pomyłka. Niedługo ją stąd wypuszczą. Już niedługo.

Więźniowie Przeszłości | Tom Riddle [UKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz