Rozdział 2

8.7K 313 244
                                    

Lily opadła na swoje łóżko i wcisnęła nos w pachnącą poduszkę.

​- Jak ja kocham to miejsce – westchnęła. Christy rzuciła jej rozbawione spojrzenie rozczesując swoje rude włosy.

​- Mówisz to co roku, wąchając tę samą poduszkę – powiedziała Amanda. Blackówna złożyła ręce na piersi.

​- Bo to prawda – rzekła nadymając usta, jak małe dziecko.

​- Riddle znów się na ciebie patrzył. – Kate zrobiła zaniepokojoną minę. Lily przewróciła oczami.

​- Daj spokój. Co on mi może zrobić?

​- Nie bądź taka pewna siebie. Nie widziałaś ilu ludzi owinął sobie wokół palca? – zganiła ją Kate.

​- Oni wszyscy chcą być tacy jak on. Przecież i tak nie wiadomo co z nim jest nie tak. Może po prostu lubi udawać złego chłopca.

​- Lily, w nim jest coś złego, coś bardzo złego – szepnęła Christy. – Widziałam jak rok temu wystraszył siódmoklasistę tylko spojrzeniem, a przecież był dwa lata od niego młodszy.

​- Przecież to o niczym nie świadczy.

​- Tu chodzi o oczy – powiedziała cicho Amanda.

​- Co z nimi? Są szare prawda? – zapytała Lily, odwracając wzrok. Trudno było utrzymać tajemnicę.

​- Czasami, gdy jest wściekły, robią się czerwone – mruknęła dziewczyna i spuściła wzrok. Lily poczuła jak jej żołądek lekko się zaciska, ale nic nie powiedziała.

​​​​​><

​Parę tygodni później Lily zmierzała w stronę Sali od eliksirów, grzebiąc w torbie, gdy ktoś na nią wpadł. Upadła na ziemię, boleśnie uderzając się w kość ogonową. Nie cierpiała, jak ktoś nie uważał na to, co robi.

​- Uważaj, jak leziesz – warknęła, unosząc wzrok. Napotkała ciekawskie spojrzenie stalowoszarych tęczówek. Poczuła jak nagle robi się jej gorąco. Jego oddech drażnił jej skórę. Przełknęła ślinę i odsunęła się jak najdalej mogła.

​- Mógłbym ci powiedzieć to samo – mruknął unosząc pogardliwie jeden kącik ust, odsłaniając w ten sposób swoje śnieżnobiałe zęby. Lily chwyciła swoją torbę i wyciągnęła rękę w jego stronę. Złapał ją pewnie. Jego dłoń była zimna i blada, a palce długie i chude. Jego dotyk wyrażał wiele sprzecznych uczuć. Bez widocznego wysiłku podciągnął ją do góry.

​- Dzięki – mruknęła i zarzuciła torbę na ramię. Ruszył za nią jak cień. Westchnęła głęboko.

​- Dawno nie rozmawialiśmy – rzucił kpiąco.

​- Nawet nie wiesz jak wspaniałe to były dni – powiedziała złośliwie.

​- Mam wrażenie, że tęskniłaś. – Spojrzała na niego znacząco.

​- Wrażenie to nie to samo co pewność.

​- Widzę to w twoich oczach – rzekł z uśmiechem. – Wręcz słyszę jak twoje serce bije z tęsknoty.

​- To może przejdź się do psychologa, bo słyszenie wymyślonych dźwięków podchodzi już chyba pod jakąś chorobę – rzekła kąśliwym tonem.

​- Twoje riposty są naprawdę niesamowite. Chyba długo nad nimi myślisz, co?

​- Myśleć o tobie? Do tego długo? To chyba nie moja bajka – mruknęła beznamiętnie.

​- Sarkazm i złośliwość. No proszę. Jeszcze trochę i będziesz może prawdziwą Ślizgonką – powiedział, chowając ręce do kieszeni.

​- Proszę cię. To jest mój najgorszy koszmar. Współczuję wszystkim Ślizgonom, którzy muszą przebywać z tobą w pokoju wspólnym – rzekła kładąc rękę na sercu. Riddle zaśmiał się. Mimo wszystko lubiła odgłos jego śmiechu, chociaż nigdy by się do tego nie przyznała. Sama też lekko się uśmiechnęła.

Więźniowie Przeszłości | Tom Riddle [UKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz