Rozdział 36

2.3K 135 49
                                    

​- Tak! – krzyknęłam głośniej niż chciałam i zakryłam usta dłonią.

Szczęśliwego Nowego Roku!

Tom wyglądał jak spetryfikowany. Zapewne nie spodziewał się takiej odpowiedzi. Wstał i podciągnął mnie do góry. Założył mi piękny pierścionek na palec i pocałował mnie z pasją. Objęłam go w pasie i oparłam mu głowę na ramieniu.

​- To są moje najlepsze urodziny – powiedział cicho. – A ty jesteś najlepszym prezentem. Kiedyś powiedziałem, że marzę o tym byś była moja i udało mi się spełnić marzenia.

​- Zapamiętaj jedno, nigdy nie będę należeć do ciebie. Będę dzielić z tobą swoje życie, ale nigdy nie oddam ci go w całości.

​- Już mi je oddałaś. Bardzo dawno temu. Nie mogłem cię kontrolować czy zniewolić, ale zawsze byłaś moja – szepnął i ciągnąc mnie za sobą, zaprowadził do salonu. Chyba miał rację. Poświęciłam mu całe swoje życie, a w zamian dostałam dużo mniej.

Oznajmiliśmy swoje zaręczyny wszystkim zebranym. Najbardziej cieszył się oczywiście mój ojciec. Czarny Pan w rodzinie. To dopiero zaszczyt. Później nie pamiętałam co kto mówił i czego nam życzył. Ważny był dla mnie tylko on. Kochałam go tak mocno, a on często znikał. Mimo iż był u mojego boku to tak naprawdę go nie było. Teraz wrócił, a ja jak zawsze rzuciłam mu się w ramiona by spędzić z nim chociaż tą jedną chwilę, gdy jest koło mnie. Jego oczy błyszczące radośnie. Jego ręką obejmująca mnie w pasie. Jego długie palce delikatnie gładzące moje biodro.

Czułam się jakbym była najszczęśliwszą kobietą pod słońcem. Był człowiekiem. Nie zimnym, zdystansowanym władcą świata.

Był Tomem Riddlem, chłopcem z sierocińca, który raz w życiu mógł być szczerze szczęśliwy, a to szczęście dała mu dziewczyna, która zbyt wcześnie dorosła.

Chciałam, żeby czas się zatrzymał. Niestety on pędził nieubłaganie i skazywał nas wszystkich na pewną śmierć.

​​​><

​Tom Marvolo Riddle gładził swoją narzeczoną po ramieniu. Ona jeszcze spała. Była zupełnie nieświadoma jego spojrzenia. Wyglądała bardzo niewinnie. Miała rumieńce na twarzy i była uśmiechnięta. Ubrana była w jego koszulę. Kochał ją i był tego pewien. O swoim uczuciu zapewnił ją wczoraj w samą północ.

Spojrzał na pierścionek zdobiący jej palec serdeczny. Czy był godny tej kobiety? Czy zasługiwał na jej miłość?

Nagle poczuł, że chce stąd wyjść. Uciec. Nie był jeszcze gotowy na poważny związek. Źle zrobił. Jego oddech przyśpieszył.

Już zaczął wstawać, gdy ona poruszyła się. Zamarł. Odwróciła się w jego stronę i z uśmiechem spojrzała mu w oczy.

​- Cześć kochanie - szepnęła i pocałowała go.
​Nagle jego wątpliwości wyparowały i przytulił swoją narzeczoną. Ona mrucząc cicho położyła się na nim. Wystarczył jeden ruch i to on leżał na niej. Opierał się łokciami o łóżko, żeby nie zmiażdżyć swojej ukochanej. Pocałował ją w czoło, a później w usta. Czuł jak drżała pod jego dotykiem. Teraz pocałował ją w szyję, ale ona delikatnie go odepchnęła.

​- Nie powinniśmy iść na śniadanie? - spytała uroczo przygryzając wargę.

​- Życie jest zbyt krótkie, żeby marnować je na jedzenie.

​​​><

​Na „śniadanie" zeszli o osiemnastej. Oczywiście wszyscy dawno już zjedli. Nie obyło się bez pocałunków więc skończyli jeść o dziewiętnastej. Później znów weszli na górę i zasnęli.

​​​><

​Lily obudziła się o trzeciej rano. Zobaczyła, że Tom jeszcze śpi. Wtuliła się w niego. Powinna napisać do syna. Poinformować go o swoich zaręczynach, ale nie miała na to siły. Teraz chciała tylko patrzeć na śpiącego Toma.

Więźniowie Przeszłości | Tom Riddle [UKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz