Rozdział 20

2.8K 163 42
                                    


​Obudziłam się w Skrzydle Szpitalnym. Na początku nie wiedziałam o co
chodzi, ale później przypomniałam sobie wydarzenia z ostatnich godzin. Przymknęłam oczy.

Co się stało po tym jak zemdlałam? Kto mnie tu przyniósł?

Objęłam rękami brzuch.
Czy dziecko przeżyło?

Powoli odkryłam skrawek koszuli szpitalnej. Zamarłam. Na moim brzuchu widniała blada blizna.

Dziecko, czy ono? Nie, to niemożliwe. Zdążyłam już przyzwyczaić się do uczucia, że zostanę matką. Ono nie może zostać mi odebrane.

Zerwałam się z łóżka, ale nie zdążyłam nic zrobić, bo podbiegła do mnie pielęgniarka.

​- Połóż się musisz leżeć głupia dziewczyno! - wrzeszczała. Ja chciałam tylko wiedzieć co się stało z dzieckiem.

​- Gdzie jest moje dziecko? - spytałam spokojnie, ale wewnątrz mnie aż się gotowało. Ona tylko popatrzyła na mnie smutna.

​- Bardzo mi przykro, ale musieliśmy, usunąć ciążę – powiedziała jąkając się.

Poczułam, że osuwam się w ciemność.

​​​​​><

​Gdy się obudziłam zobaczyłam nad sobą zaniepokojone twarze moich przyjaciółek. Nagle wszystkie wspomnienia wróciły. Jęknęłam i rozpłakałam się. Dziewczyny wezwały pielęgniarkę, a ona siłą podała mi jakiś eliksir. Zasnęłam. Przez sen usłyszałam fragment rozmowy.

​- ...dlatego ona nie może wiedzieć – powiedział ktoś spokojnym tonem.

​- To barbarzyństwo! – zawyła jakaś kobieta.

​- Tom nie może go znaleźć. Nawet nie wiesz czym to grozi.

​- Gdzie go ukryjemy?

​- Mam pewien pomysł.

​​​​​><

​Otworzyłam oczy. Nadal leżałam w szpitalu. Powoli położyłam drżącą rękę na brzuchu.
Moje dziecko. Nasze dziecko. Zostało zabite. Przez niego. Gdy sobie to uświadomiłam poczułam jak każdą komórkę mojego ciała zalewa gorąca lawa nienawiści.

Niech zginie. Niech gnije w swoim idealnym świecie. Zniszczył wszystko co miałam.

Po moich policzkach popłynęły łzy bezsilności.
​Dlaczego? Dlaczego akurat on? Jest wielu inteligentnych, przystojnych i miłych facetów, a ja musiałam trafić akurat na niego. Co ja takiego w życiu zrobiłam? Czym zawiniłam?
​Skuliłam się i przewróciłam na bok. Chciałam uciec jak najdalej stąd. Nie. Ja chciałam zabić Lorda Voldemorta. Wymazać ze swojej pamięci każde miłe wspomnienie. Każde spojrzenie i słowo. Zbyt dużo przez niego wycierpiałam. Chciałam go zniszczyć. Zarówno w mojej głowie jak i w rzeczywistości.

Za to co zrobił naszemu nienarodzonemu dziecku. Za to co zrobił mi.

Czemu ja go w ogóle poznałam? Czemu zaczęłam z nim rozmawiać? Czemu zgodziłam się mu pomóc?

Moje dziecko. Moje biedne dziecko.

Nie miałam już sił by płakać. Po dwudziestu minutach przyszła do mnie pielęgniarka i znowu wlała mi siłą do ust eliksir słodkiego snu. Zasnęłam.

Znowu śniła mi się ta sama rozmowa.

​​​​><

​Uchyliłam lekko powieki, ale było za jasno. Szybko zamknęłam je i ponownie odpłynęłam.
​Obudziłam się wieczorem. W sali szpitalnej panował półmrok. Usiadłam na łóżku. Po chwili podbiegła do mnie pielęgniarka. Musiałam jej zadać jedno pytanie.

​- Ile czasu spałam?

​- Dziewięć dni. – Zaniemówiłam. Co? Jak to możliwe?

​- Nie, chyba musiała się pani pomylić – wyjąkałam. Bardzo bolała mnie głowa.

Więźniowie Przeszłości | Tom Riddle [UKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz