Rozdział 23

2.6K 157 6
                                    

Znów jacyś zwolennicy „oczyszczenia". Siedziałam właśnie w biurze, gdy dostałam wezwanie. Wzięłam szybko płaszcz i wybiegłam.

Miałam nadzieję, że w końcu znajdę Toma. Chociaż jego ślad. Chociaż wskazówkę, że nadal istnieje, że nie nienawidziłam tylko jakiegoś wyobrażenia.

Wbiegłam do Atrium i szybko teleportowałam się. Poczułam uścisk w okolicach żołądka.
Nie przepadałam za tym uczuciem.
​Po kilku sekundach stanęłam przed zniszczonym budynkiem. Zebrało się już tam wielu aurorów. Zatrzęsłam się lekko. W Szkocji teraz właśnie padał deszcz. Narzuciłam kaptur na głowę, mrucząc pod nosem.

Gdy już miałam podejść do innych aurorów, usłyszałam szelest w krzakach. Odwróciłam się gwałtownie i zobaczyłam znikającą w oddali ciemną postać. Nie myśląc za wiele rzuciłam się za nią w pogoń. Mógł to być zwykły mugol, ale ja miałam jakieś dziwne przeczucie.

Nie myliłam się, po chwili obok ucha świsnęło mi mordercze zaklęcie. Zakręciłam różdżką nad głową, a w uciekiniera uderzył gwałtowny powiew powietrza prawie zwalając go z nóg. Nagle zobaczyłam, że zniknął. Pewnie się deportował. Cholera. Już prawie go miałam. Zacisnęłam pięści.

Nagle usłyszałam cichy trzask i uniosłam różdżkę, ale było już za późno. Poczułam, że moje ciało drętwieje. Aportował się za mną i strzelił mi w plecy. Tchórz!

Moje bezwładne ciało uderzyło w ziemię z cichym trzaskiem. Poczułam ostry ból, a po chwili z mojego nosa pociekła krew. Miałam ochotę rozszarpać mojego oprawcę. Usłyszałam ciche kroki. Napastnik przeturlał mnie na plecy i przyjrzał mi się w nikłym świetle różdżki.
​Gdybym mogła, krzyknęłabym.

To był on.

Ale nie taki jakim go zapamiętałam. Jego oczy niegdyś tak piękne teraz były całe czerwone i węższe. Patrząc w nie widziałam obojętność pomieszaną z gniewem i ból, ale nie cielesny. Ten ból był głęboki. Ukryty na dnie. Schowany przed światem.

Jedyny, jaki widziałam u niego kiedykolwiek.
Lord Voldemort był bledszy niż zwykle i wyglądał na chorego. Jego postać w tej chwili przedstawiała się tak żałośnie, że nawet mnie było go szkoda.

On spojrzał na mnie, a przez jedną, krótką chwilę ból w jego oczach wzmógł się. Patrzył tylko i nie odzywał się. Zapewne w jego duszy toczyła się teraz walka dobra ze złem. Nigdy jednak nie mogłam mieć pewności co wygra. Jego zaklęcie straciło na sile, ale on tego nie zauważył, ponieważ odwrócił się do mnie plecami i zaczął mówić.

​- Dziwne, że się tu spotykamy. Przepraszam, że widzisz mnie w takim stanie, ale z każdą chwilą czuję się coraz lepiej. Niestety nie mogę ci powiedzieć, dlaczego wyglądam... tak – rzekł, wskazując się ręką. Milczał przez dłuższą chwilę, a jego zaklęcie było tak słabe, że już mogłam się poruszać.

Postanowiłam skorzystać z okazji, gdy stał tyłem do mnie i skoczyłam na równe nogi.

​- Expelliarmus! - krzyknęłam. Jego różdżka po chwili spoczywała obok mnie w trawie, a on leżał cały obolały pod drzewem.

​- Poprawiłaś się - rzekł z bladym uśmiechem. – Nareszcie jesteś tak potężna jak kiedyś, ale niestety jeszcze wielu rzeczy musisz się nauczyć.

​- Mogłabym cię teraz zabić - powiedziałam przez zaciśnięte zęby. Moje knykcie pobielały, a różdżka lekko zatrzeszczała od ilości mocy.

​- Spróbuj, i tak nie dasz rady. To jest dla ciebie zbyt trudne.

​- Nawet mnie nie prowokuj - syknęłam. Najbliższe drzewo trzasnęło. Uśmiechnął się drwiąco.

​- No dalej - powiedział spokojnie.

​- Nie, mam dla ciebie coś lepszego - machnęłam różdżką. W powietrzu poszybował srebrny wąż. Tom wyglądał na szczerze zdziwionego.

​- Inaczej zapamiętałem twojego patronusa - rzekł. Jego twarz zaczęła powoli nabierać kolorów.

Więźniowie Przeszłości | Tom Riddle [UKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz