Rozdział 11

3.4K 205 25
                                    

Tom otworzył oczy i od razu poraziło go jasne światło. Znajdował się w swoim dormitorium. Nie miał pojęcia jak się tu znalazł.

W głowie dudnił mu krzyk. Jej krzyk. Poderwał się z łóżka. Od razu zakręciło mu się w głowie. Złapał się za nią i przymknął oczy.

​- Gratuluję – usłyszał z kąta pokoju. Spojrzał w tamtą stronę i zobaczył wpatrującą się w niego Lily. Jej ciemne włosy pierwszy raz były w nieładzie, a ona sama miała ciemne wory pod oczami.

​- Czego? – zapytał, zachrypniętym głosem. Odchrząknął. – Czego mi gratulujesz?

​- Wygrania wojny z samym sobą. – Spojrzał na nią nierozumiejącym wzrokiem. – Tylko, że musisz zrozumieć Riddle, że na wojnie zawsze ktoś musi przegrać. – Odepchnęła się od ściany i otworzyła drzwi.

​- Mówiłaś, że mnie nienawidzisz. – Nawet się nie odwróciła. Widział tylko jak zaciska dłoń na klamce. Horcrux sprawił, że czuł teraz każde uczucie trzy razy mocniej niż kiedyś. Nie potrafił tego wyjaśnić, ale miał wrażenie jakby jej smutek uderzał w niego zniewalającymi falami, które wdzierały się w każdy zakątek jego ciała i dusiły go swoimi bezwzględnymi szponami. Jakby naprawdę zalewały go morskie fale. Dusił się pod wpływem tego uczucia. Jego oddech przyspieszył. ​– Dlaczego więc mnie tu przyniosłaś. Mimo iż wcale nie musiałaś.

​- Jakbyś nie zauważył kretynie to już od dawna cię nie nienawidzę – wysyczała ze złością, którą starała się zamaskować smutek. – Jesteś egoistycznym dupkiem, który nie zasługuje by stąpać po tym świecie, ale mimo wszystko nie mogę cię nienawidzić. Nienawidzę jedynie tego co sobie zrobiłeś.

​- Uratowałaś mnie.

​- Jestem po prostu dobrym człowiekiem. Nie łudź się, że jest inaczej. Nie kocham cię. Myślałam, że tak było. Myliłam się. Życie pokazało, że nie jesteśmy w stanie być ze sobą.

​- Że niby to tylko moja wina? – wyjęczał, siadając na brzegu łóżka. Nie mógł sobie poradzić z takim napływem uczuć. Oddychał głęboko. – To ty dałaś się nabrać na numer z karteczką. To nie ja napisałem to zaklęcie, a ty mi nie uwierzyłaś.

​- Nie rozumiesz Riddle? Nie wiem czy ty je napisałeś, czy może zrobił to ktoś inny. To nie ma znaczenia, bo dałeś radę zrobić coś o wiele gorszego. – Odwróciła się i spojrzała mu prosto w oczy. Teraz naprawdę zaczął się dusić. Miał ochotę płakać z bezsilności. – Ty go użyłeś Tom. Zabiłeś. Tego już nigdy nie naprawisz. Nie możesz wskrzesić zmarłych – wyszeptała i ze łzami w oczach trzasnęła drzwiami.

Schował twarz w dłoniach i spazmatycznie zaczął łapać oddech. Uniósł wzrok i zobaczył czarny notes, który połyskiwał lekko we wschodzącym słońcu.

Zerwał się na równe nogi i krzyknął. Chwycił go i rzucił nim o ścianę. Kartki zaszeleściły lekko, śpiewając historię młodego, zagubionego chłopca, który popełnił wielki błąd.

​​​​​><

​Lily weszła do dormitorium, w którym na szczęście nikogo nie było. Chwyciła za pióro i kawałek pergaminu.

Drogi profesorze Dumbledore!

Byłam zbyt słaba. Nie dałam rady i poległam będąc już prawie u samego szczytu. Chociaż może tylko mi się wydawało, a tak naprawdę to nawet nie zaczęłam się wspinać?

On nic nie podejrzewa i pewnie nigdy się o tym nie dowie.

Biała magia zawiodła.

Jeśli czyta pan ten list to najpewniej jestem już martwa.

Nie będę się rozpisywać o tym co on zrobił. Nie dam rady i samolubnie zachowam to dla siebie, ale proszę zrozumieć, że to dla mnie bardzo trudne.

To profesor Slughorne jest kluczem. Nikt więcej.

Proszę z nim porozmawiać.

​​​​​​​​Lily.

​Skończyła pisać i odłożyła list na biurko. Prędzej czy później ktoś go znajdzie, a im szybciej Albus Dumbledore się dowie, że miał rację co do Toma, tym lepiej dla świata czarodziejów.

To właśnie o to poprosił ją nauczyciel transmutacji kilka miesięcy temu.
​Miała go omotać. Sprawić by zakochał się w niej i powiedział wszystko co miał zamiar zrobić.

Jednak zawiodła. To ona coś do niego poczuła. Oczarował ją pięknym uśmiechem. Sarkastycznymi docinkami i tym chorym poczuciem humoru. Był normalny, miał uczucia i potrafił je okazywać.

Nie tego się spodziewała.

Liczyła, że będzie się z nią tylko droczył, a gdy zrobi horcruxa to będzie się śmiał i tryumfował.
​Okazał się ludzki i słaby. Za to go nienawidziła.

Miał być inny.

Miał być potworem.

A to ona nim była. Pozwoliła mu żyć, mimo, że znała konsekwencje. Powinna od razu pójść do Dumbledore'a i o wszystkim mu powiedzieć, ale nie potrafiła.

Ostatnie miesiące wydawały się jej tak fałszywe i oderwane od rzeczywistości, że nie pamiętała ich w ogóle.

Żadnego śmiechu. Pocałunków.

Niczego.

W głowie miała jedynie ból. Ból osoby, która przez całe życie otoczona była pozbawionymi moralności czy współczucia ludźmi. Nie znała miłości. Nie znała ciepła. Jedyna osoba, która dała jej poczucie, że należy do tego świata, że jest tu dla niej miejsce, właśnie zabiła człowieka.

Złapała się otwartego okna i wspięła na parapet.

Spojrzała w dół. W jej głowie istniało teraz tylko jedno wyjście. Chciała pozbyć się odpowiedzialność, wspomnień i blizn. Chciała, żeby wszyscy o niej zapomnieli i już niczego od niej nie wymagali. Chciała umrzeć, bo nie radziła sobie z tym co czekało na nią za drzwiami pokoju, a tym bardziej za bramą Hogwartu.

W końcu będzie wolna. Przez te cztery sekundy, naprawdę będzie mogła myśleć co chce.
​Pojedyncza łza spłynęła jej po policzku i utonęła w czarnych włosach. Tak bliźniaczo podobnych do tych, które miał Tom.

Jej noga zadrżała.

Zamknęła oczy i wzięła głęboki, ale spazmatyczny oddech.

Więźniowie Przeszłości | Tom Riddle [UKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz