Rozdział 17

3.2K 180 25
                                    

​Leżałam na łóżku i wpatrywałam się w sufit. Wpuściłam go znowu. Nie tylko do mojego domu, ale też życia.

Otworzyłam drzwi jedną ręką, bo drugą miałam w jego włosach. Całował mnie zachłannie i błądził rękoma po moich plecach. Nacisnęłam klamkę i wręcz wpadliśmy do środka. Przycisnął mnie do ściany i zdjął ze mnie kurtkę. Całe jego ciało przylegało do mojego, tak mocno jak tylko się dało. Machnął różdżką, zamykając drzwi. Czułam, że się uśmiecha, że stęsknił się za mną prawie tak samo jak ja za nim. Włożyłam ręce pod jego bluzkę. Jego ciało było gorące, czułam jak szybko bije mu serce. Szybkim ruchem uniósł mnie nad ziemię i ciągle całując zaniósł do sypialni. To było tak znajome i tak wspaniałe uczucie, że poddałam mu się całkowicie. Rzucił mnie na łóżko i spojrzał na mnie z takim pożądaniem jakiego nie widziałam u niego nigdy wcześniej. Powoli położył się na mnie i przez chwilę po prostu patrzyliśmy sobie w oczy. Nie wytrzymałam i ponownie złożyłam na jego ustach gorący pocałunek. Gdy nasze ubrania po kolei lądowały na ziemi, a on namiętnie całował moją szyję, zapomniałam na chwilę kim jest i co mi zrobił.

​Pokręciłam głową, odpychając wspomnienia. Podniosłam się i cicho wyszłam z pokoju.

On siedział na kanapie i przyglądał się swoim palcom. Usiadłam obok niego i oparłam mu głowę na ramieniu. Objął mnie i westchnął.

Od tygodnia właśnie tak spędzaliśmy całe dnie. Było po prostu między nami zbyt wiele uczuć, by można je było wyrazić słowami.

​- Myślisz, że będę mogła wrócić? – zapytałam, bawiąc się swoją różdżką. Wyryte na niej róże zawsze mnie uspakajały.

​- Nie wydaje mi się. On wie o co chodziło. Dopóki ja tam będę, on cię nie wpuści.

​- Skąd możesz mieć taką pewność?

​- Znam go Lily. Znam go lepiej niż ktokolwiek z uczniów. Nienawidzi mnie i skazałby mnie na najgorsze, gdyby tylko mógł.

​ - Po pierwsze sam się na to skazałeś, a po drugie on nie jest taki. Nie zraniłby cię specjalnie. – Poczułam, jak się uśmiecha. Sama nie wierzyłam w to co mówiłam. Dumbledore myślał tylko o sobie. Ja i Tom byliśmy tylko zabawkami w jego dłoni. Dziwakami, przed którymi należało bronić świat. Nie traktował nas, jak dzieci. Myślał, że jesteśmy dorosłymi, którzy poradzą sobie ze wszystkim, a tak naprawdę nie potrafiliśmy nic. Powinniśmy zastanawiać się, która drużyna wygra Puchar Quiddicha, a nie nad tym, które z nas pierwsze odejdzie. Nie powinnam zastanawiać się nad tym czy on znowu kogoś zabije. Nie powinnam uciekać ze szkoły z przerażeniem. Nie powinnam chcieć się zabić. Ktoś dorosły powinien mi wszystko wytłumaczyć. Pomóc. Naprowadzić. Naprowadzić nas oboje.
​Nie mieliśmy nikogo i to nas zgubiło. Podjęliśmy złe decyzje i musieliśmy sobie z tym radzić sami. Żadne z nas nie miało kochających rodziców. Nikt nas nie chciał i nie kochał. Jedyną miłość jaką znaliśmy, dawaliśmy sobie sami. Jednak jak od osób, które nigdy jej nie zaznały można wymagać, by od razu ją zrozumiały, przyjęły i dały sobie z nią radę.

​- Nawet ty w to nie wierzysz Lily. – Zignorowałam jego słowa. Rozumiałam go, mimo iż jemu wydawało się inaczej. Uśmiechnęłam się i wcisnęłam mocniej w jego ciało. Teraz już byłam tego pewna. Teraz to już nie było żadne głupie wyznanie małolaty, która go nie rozumie.

​- Kocham cię Riddle.

Mocno uścisnął moją rękę.

​​​​​><

​- Obudź się. – Usłyszałam i otworzyłam oczy. Pochylał się nade mną z dużym uśmiechem. Również się uśmiechnęłam. – Zrobiłem śniadanie, ale zapewne jest obrzydliwe.

Więźniowie Przeszłości | Tom Riddle [UKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz