Rozdział 32

2.3K 141 24
                                    

​I tak mijały dni. Ja opiekowałam się dziewczynkami, swoją drogą bardzo je polubiłam, a inni planowali zagładę świata. Bellatrix kłóciła się ze mną codziennie, ale starałam się, żeby było lepiej. Walburga krzyczała na mnie i nazywała mnie zdrajcą krwi. Oczywiście zaczęła jak Tom wyjechał. Wszystko było więc po staremu. Na Druellę mogłam liczyć zawsze. Bardzo ją polubiłam, jej młodość i optymistyczne spoglądanie na świat poprawiały mi humor. Mój syn dowiedział się, że jestem bezpieczna i z chęcią powiedział, że przyjedzie na święta. Podziwiałam jego odwagę.

Pomimo wszystkich tych zdarzeń ja tęskniłam za Tomem potwornie. Nie było dnia, żebym o nim nie myślała. Cholerny, egoistyczny kretyn.
​Jego pożegnanie zapadło mi w pamięci i nie dawało o sobie zapomnieć.

​Na schodach wpadłam na Bellatrix, która próbowała ukryć zakłopotanie.

​- Co ty tu robisz? Powinnaś być w pokoju - powiedziałam z naganą, ale ona nic sobie z tego nie zrobiła. Przyjęła buntowniczy wyraz twarzy i złożyła ręce na piersi.

​- Nie możesz!

​- Jestem twoją opiekunką i mam do tego prawo - rzekłam. Ostatnio musiałam jej to powtarzać do znudzenia.

​- Ale ja nie chcę!

​- Dobra, mam tego dość. Chcesz go zobaczyć? Proszę bardzo, droga wolna – stwierdziłam i zaczęłam schodzić.

​- Pozwalasz mi? - wyglądała na zszokowaną i nie ruszała się z miejsca.

​- Tak, nie słyszałaś? - nadal nie wykonała żadnego ruchu, więc odwróciłam się i zawołałam do niej. - Idziesz czy nie? – otrząsnęła się i zbiegła w podskokach. Stanęła przede mną i wykręcając sobie palce wyszeptała coś tak cicho, że nie usłyszałam. - Słucham? - zapytałam.

Wiedziałam, że to może być przełomowy moment.

​- Dziękuję - powiedziała cicho nie patrząc mi w oczy. Po chwili milczenia odeszła korytarzem, gdy miała już otworzyć drzwi, prowadzące do holu, zawołałam.

​- Bellatrix! - spojrzała na mnie z pytaniem w oczach. - Nie ma za co - rzekłam. Bella odwróciła się szybko i otworzyła drzwi. Podążyłam za nią i po chwili znajdowałam się w ciemnym holu. Stało tam już kilka osób. Cygnus, Orion i Walburga. Druelli nie było, pewnie nie miała na to siły. Po chwili usłyszeliśmy kroki na schodach. Bellatrix wcisnęła się bardziej w ciemny kąt. Podeszłam do niej i położyłam jej rękę na ramieniu. Spojrzała na mnie z wdzięcznością i wyprostowała się z godnością. Nagle drzwi otworzyły się i wyszedł Tom, a raczej Lord Voldemort.

Szedł wyprostowany. Z gracją stawiał kolejne kroki i patrzył na innych z wyższością. Walburga, Orion, Cygnus i Bellatrix rzucili się przed nim na kolana. Ja wciąż stałam, ale wzrok miałam nieobecny. Przypomniałam sobie pytanie Druelli: „Nie przeszkadza ci, że on morduje?". Co jeśli teraz po wyjściu z tego domu ma właśnie zamiar to zrobić? Czy nie powinnam teraz wezwać Zakonu Feniksa i wydać im Toma i innych śmierciożerców? Czy czasem nie przeszłam już na złą stronę? Czy nie wciągałam w to również syna, zapraszając go na święta? W mojej duszy walczyły ze sobą dwa lwy jeden nazywał się miłość, a drugi powinność.

Wielu ludzi w moim przypadku powiedziałoby, że wybór jest prosty, że zawsze trzeba wybrać miłość, ponieważ nadaje ona sens życia. Ci ludzie nie wiedzą, jak to jest. Nie wiedzą, jak to jest, gdy jesteś dobry, a zakochujesz się w potworze, który morduje twoich przyjaciół. Jak to jest gdy twoja własna rodzina jest po przeciwnej stronie.

Jednak nie mogłam nic zrobić z tym, że się w nim zakochałam. Nie mogłam cofnąć czasu, a nawet nie jestem pewna czy bym chciała. Byłam rozdarta, ale nie byłam również w stanie zabić mojej miłości ani zmienić frontu. Po za tym ja już nie byłam dobra. Zabiłam i to akurat z chęcią bym cofnęła.

Gdy byłam pogrążona w moich myślach on podszedł do mnie i zaczął się mi przyglądać.

Więźniowie Przeszłości | Tom Riddle [UKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz