Rozdział 26

2.5K 153 2
                                    

Obudziłam się z krzykiem. Czy to był sen? Czy ON tu był?

Zerwałam się gwałtownie i odrzuciłam ciepłą kołdrę. Pobiegłam do kuchni. Wszystko było w nienaruszonym stanie.

Co się ze mną dzieje? Czy to wszystko było tylko snem?

Nagle przez okno wpadła świetlista kula. Zatoczyła koło i zatrzymała się przede mną. Uformował się z niej feniks i przemówił głosem Albusa Dumbledora.

​- Szkoła jest atakowana, musisz nam pomóc. Wzywam Zakon Feniksa by był wierny przysiędze. Przybądź by walczyć.
​Ptak rozpłynął się w powietrzu, ale słowa dyrektora wciąż wibrowały mi
w uszach.

Walczyć? Z nim? A co jeśli znów mnie omami? O zgrozo, a co jeśli przejdę na jego stronę?
Wszystko docierało dziś do mnie z opóźnieniem więc dopiero po chwili zaczęło ogarniać mnie przerażenie i wściekłość.
​Mój syn! Mój syn jest w szkole!

Rzuciłam się by odszukać swoją różdżkę. Gdzie ona jest? No gdzie? Cholera jasna, gdzie ona ją schował?

Po pięciu minutach zauważyłam ją pod zardzewiałą szafką. Złapałam ją i przywołałam swój płaszcz. Gdy tylko delikatny materiał dotknął moich palców okręciłam się w miejscu i zniknęłam.

​​​​​><

​Pojawiłam się w środku trwającej walki. Zaklęcia ochronne zostały złamane. Wokół śmigały kolorowe promienie. Wiele osób krzyczało. Tak naprawdę wszystko zlewało się w jeden głośny krzyk.

Nagle obok mnie przebiegł płonący człowiek. Odwróciłam się szybko i polałam go wyczarowaną przez siebie wodą. Ciśnienie zwaliło go z nóg.

Upadł na ziemię i nie podnosił się. Widziałam, że dyszał ciężko.

Chciałam mu pomóc, ale znikąd pojawił się człowiek w poszarpanych szatach. Przyskoczył do leżącego mężczyzny. Myślałam, że pomoże mu wstać. Myliłam się. To był wilkołak. Wgryzł się w ciało leżącego.

Tamten zaczął krzyczeć przeraźliwie. Ja również krzyknęłam. Zemdliło mnie. Jeszcze nigdy nie widziałam takiej brutalności.
​Wilkołakowi wyraźnie nie spodobały się te krzyki, ponieważ złapał tamtego za kark i skręcił mu go. Poczułam, że nogi się pode mną uginają. To była przecież po części moja wina. Powinnam szybciej reagować.

Różdżka zadrżała mi w dłoni. Uniosłam rękę i strzeliłam w tego potwora zaklęciem oszałamiającym. Uderzył głucho w ścianę zamku. Kilka cegieł spadło mu na głowę. Niestety szybko podniósł się i zawarczał cicho. Zaczął zbliżać się do mnie niebezpiecznie. W końcu mogłam wręcz poczuć jego odór. Cały pysk miał we krwi. Ukazał swoje żółte zęby w drwiącym uśmiechu.

To był jego błąd.

Zaatakowałam. Rzuciłam klątwę tnącą. Wilkołak zaskomlał z bólu i rzucił się na mnie. Ledwo uniknęłam potężnego ciosu pięścią.
​Jak to możliwe? Przecież nie ma pełni.
​Odwróciłam się błyskawicznie i trafiłam go klątwą żywego strachu. Zaczął rzucać się we wszystkie strony i wymachiwać rękami. Próbował odgonić coś czego nie mogłam zobaczyć. W końcu zniknął w tłumie.
​Nagle usłyszałam dziwny szum. Spojrzałam za siebie i zobaczyłam jak drobna ruda osóbka pokonuje wielkiego osiłka.

Christy! Jak ja jej dawno nie widziałam.
​Dostrzegłam niespodziewanie jak jakiś śmierciożerca podkrada się do niej od tyłu. Nie zastanawiając się ani chwili skoczyłam w tamtą stronę i trafiłam go drętwotą. Christy słysząc okrzyk przerażenia odwróciła się i spojrzała na mnie. Uśmiechnęła się ciepło i podbiegła w moją stronę.

Niestety nie zdążyłyśmy zamienić ze sobą ani jednego słowa, ponieważ przybyło nam przeciwników. Walczyłyśmy zwrócone do siebie plecami. Nagle zobaczyłam jakąś krępą staruszkę biegnącą w naszą stronę.

Wymachiwała rękami.

​- Dzieci w zamku! Śmierciożercy już się tam wdarli! Trzeba chronić dzieci! Gryfoni w największym niebezpieczeństwie! - zdążyła nam przekazać tylko tyle, ponieważ zaraz potem trafiło ją mordercze zaklęcie. Różdżka w mojej dłoni zamarła, a zaraz później kilku napastników upadło na ziemię. Nie zrobiłam nic. Znowu nie panowałam nad mocą. Wszyscy mieli połamane kości.

Christy złapała mnie za ramię i spojrzała mi w oczy. Odetchnęłam głęboko.

Więźniowie Przeszłości | Tom Riddle [UKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz