Dziś byłam u nowej psycholożki...
Kolejna osoba, która teoretycznie ma mi pomóc...Dlaczego teoretycznie?
Bo nawet nie chciało jej się przed spotkaniem przeczytać historii mojej choroby, albo chociaż notatek po kobietce, która mnie do niej wysłała...
Czułam się jakby mnie totalnie olała.
Już na samym początku próbowała zrzucić obowiązek zajęcia się mną komuś innemu proponując terapię grupową.
A ja miałam takie- no ok. Nigdy nie byłam w żadnej takiej grupie, może to mi jakoś pomoże...Ale im więcej o mojej sytuacji mówiłam tym bardziej stawała się milcząca. A na koniec stwierdziła, że grupa to jednak zły pomysł...
To był dla mnie kolejny cios w twarz.
Poczułam się jakby moje problemy były za duże bym mogła się nimi dzielić z ludźmi w moim wieku. Jakbym była zagrożeniem dla innych osób z tej grupy... Ja nie jestem niebezpieczna!
Ja po prostu... Potrzebuje pomocy... Ciepła... Wsparcia... Kogoś kto pomoże mi przejść przez tą jebaną depresję... Ja naprawdę chciałabym być normalna... Normalnie funkcjonować, żyć, uśmiechać się... Bez tej rwącej pustki w środku...
Przecież to chyba, nie jest tak wiele..? Nie wiem czy kiedykolwiek będę w stanie tak normalnie żyć...
Czy nie będzie tak, że moja "teczka historii choroby" będzie tylko rosła ciągąc się za mną, a mój organizm będzie przyjmował to nowsze leki...
Całkiem możliwe, że nigdy z tego nie wyjdę. Zostanę na zawsze z łatką "depresja".
CZYTASZ
Niebieskie Gałęzie
SonstigesChcę by noc trwała wiecznie, bo dla mnie trwa. Wewnątrz mnie nigdy nie ma dnia Kiedyś namalowałam pewien obraz. Był na nim krzew róży. Róży o niebieskich liściach. Z jakiegoś powodu czułam, że ten krzew jest trujący... Tak jak ja. Przez swoją depre...