Mówiąc szczerze to nie wiem nawet jak zacząć... Temat, który chcę tu poruszyć jest dość intymny.
Tak, chodzi mi o seks.
Niby pisałam już o seksie, a nawet o gwałcie, ale teraz chcę napisać o moich przemyśleniach i odczuciach a propo samego aktu zbliżenia...
To dość trudny temat i jeżeli jesteś osobą, która czuję się skrępowana nim bądź zażenowana to przewiń na następny rozdział....
Wiem. To bez sensu. Piszę to dla siebie, ale odkąd przeniosłam to na wattpada więcej osób ma do tego dostęp, łatwiej tą książkę znaleźć. I z jednej strony cieszy mnie to, bo to oznacza, że moja historia do kogoś dotrze, bądź może wyciągnie z niej jakieś wnioski...
Choć w sumie to wątpię. Ta książka to po prostu bełkot o moim życiu. Bełkot pełen cierpienia, depresji, braku pogodzenia się ze sobą i otoczeniem... Po prostu o życiu. Czytanie tego chyba nic nie wnosi do niczyjego życia...
Większość ludzi, która to czyta pewnie trafiła tu poprzez pewnego chłopaka i jego książkę (Miałam zamiar go tu oznaczyć, ale nie odzywa się do mnie i nie wiem czy chce by go oznaczać... Tym bardziej w tak dziwnych rozmyślaniach). Jestem mu bardzo wdzięczna za wypromowanie (?) mnie, a właściwie za to, że dzięki niemu przestałam się bać, że ktoś przeczyta moje słowa. Moje przemyślenia i przeżycia... Zainspirował mnie. Jeżeli to czytasz to wiedz, że dziękuję 💚 Dzięki Tobie to wszystko co składa się na mnie nie kisi się w odmętach mojego małego świata i nie podtruwa go jeszcze bardziej...Ale do rzeczy!
Seks
Jakby nie patrzeć jestem pełnoletnia. To nic dziwnego, że taka czynność istnieje w moim życiu (czy ono naprawdę jest moje? Może to życie również należy do depresji...). A właściwie to istniała.
Od zerwania kontaktów z byłym już nie uprawiam seksu. Choć wcześniej w moim życiu było go naprawdę dużo. Robiliśmy to kilka razy w tygodniu zazwyczaj po parę razy.Byliśmy zafascynowani seksem, orgazmem, bliskością i jednością jaką się przy tym odczuwa. To naprawdę niesamowite odczucia. Dotykają one zarówno sfery emocjonalnej jak i fizycznej. I... Łatwo się w tym zatracić.
Szczególnie, kiedy jesteś młody i jest to dla ciebie nowe. Hormony szaleją i ciężko się opanować... Dlatego też trochę przesadzaliśmy.
Zbyt namiętnie się całowaliśmy i czasem nawet macaliśmy w miejscach publicznych. Teraz mówię o tym z wstydem, ale wtedy... Było naprawdę ciężko się powstrzymać. Tak, byliśmy jedną z tych wkurzających par co zawsze się liżą. Głupota.
Przez to i przez problemy mojego byłego po jakiś 10 miesiącach chodzenia zaczęłam czuć się jak dmuchana lalka. Służyłam tylko do tego by on poczuł się lepiej. By uciekł od swoich problemów... Próbowaliśmy zwolnić. Zrobić sobie przerwę od uprawiania miłości..
Ale to nie wypaliło. Jego i moje ciało było zbyt uzależnione od tego. W końcu przestałam nawet czuć, że go kocham... Pojawiły się myśli związane z moją orientacją seksualną, a konkretnie tym, że jestem bi i nigdy nie robiłam tego z dziewczyną. Wtedy nawet się nie całowałam z żadną. Takie myśli sprawiły, że zaczęłam siebie nienawidzić. Gardzić sobą. Bo jak mogłam myśleć o tym by zdradzić swojego chłopaka i... Nawet nie być pewna czy go kocham? Zaczęło mi być wszystko jedno co się ze mną stanie. Ale bycie z kimś i ciągłe powtarzanie mu, że się go kocha nie jest w porządku, kiedy się tego nie czuje... Dlatego najpierw poprosiłam o przerwę. Chciałam trochę pobyć sama i ustabilizować się...
Kłamstwo.
Tak naprawdę chciałam się wydostać z tej relacji, ale bałam się go rozbić zerwaniem.
Ten pomysł podrzuciła mi moja koleżanka... Wtedy była dla mnie jak przyjaciółka... Ale to inna historia.
Niestety mój chłopak nie umiał się pogodzić z tym, że nagle niewiadomo dlaczego mnie traci. Po prostu tego nie rozumiał. W domu nie miał dobrego wzorca rodziny (ojciec alkoholik często rzucał różnymi żarcikami o seksie nawet w moim kierunku...), więc nie wiedział zupełnie jak się w takiej sytuacji zachować. A co było wszechobecne w naszym dotychczasowym związku? Seksualność. Więc... Mimo tego, że wyraźnie zaznaczyłam, że chcę przerwy to wysłał mi swoje gołe fotki...
Byłam wściekła
Nie wiedziałam co zrobić
Bolało mnie to, że seks tak rządzi naszym związkiem... Choć nie opierał on się tylko na tym! L (w sensie mój były) bardzo mnie wspierał. Nie raz ratował mnie z okropnych dołów i naprawdę strasznie trudnych sytuacji... Był mi najbliższym przyjacielem. Moim powiernikiem. Wsparciem. Po prostu drugą połówką w pełnym tego słowa znaczeniu.
Dlatego decydując się na zerwanie postanowiliśmy dalej być przyjaciółmi.
Ale życie nie jest takie łatwe...
Po zerwaniu nasze ciała nie były w stanie tak nagle się odzwyczaić od tamtej codzienności. Dla mnie wartość mojego ciała była... wręcz ujemna. Było mi obojętne co się ze mną stanie. Byle by już nie okłamywać kogoś, że go kocham.
Pewnego dnia, kiedy miałam wyjątkowego doła on przyjechał do mnie do domu. Byłam w nim sama i myłam okna.
Strasznie brakowało mi całowania... Bo ja wgl bardzo lubię całować się z ludźmi. Choć oni rzadko chcą ze mną. I powiedziałam mu to. On wtedy powiedział, że mogę go pocałować. Nie powinnam wtedy tego robić... ale on wciąż mnie pragnął, a ja potrzebowałam tego...
Tak zaczęło się nasze potajemne bycie kiss friends. Tylko całowanie i jedna zasada. Nikt nie może o tym wiedzieć.Potem miała miejsce pewna sytuacja o której już pisałam...
A mianowicie na urodzinach koleżanki L pokłócił się z resztą ludzi tam przez głupie nieporozumienie. Praktycznie całe urodziny spędził z rodzicami dziewczyny, która miała urodziny. Po tym z płaczem zadzwonił do mnie.
Byłam jedyną osobą, której ufał. Potrzebował by ktoś go wsparł w tej trudnej chwili... Więc przyjechałam... A dalej już wiecie...Następnego dnia on przyszedł do mnie z kwiatami i przeprosinami. Ale ja wtedy wyparłam znaczenie tego co się stało. Przyznałam przed samą sobą i nim, że potrzebuje seksu...
I tak nasza relacja ewulołowała z kiss friends w fuck friends.Nie wiele ciekawego mogę powiedzieć o tamtym okresie poza tym, że tak odkryłam, że w takiej relacji mogę sobie na więcej pozwolić. Również w seksie. Nasze stosunki były zdecydowanie bardziej brutalne, namiętne i dziksze (XDD?). Wreszcie mogłam nie odbierać od niego telefonów, kiedy nie miałam ochoty. Kończyć rozmowy, bo tak. Nie zależało mi na tym by on czuł się kochany i zadbany, bo nie na tym polegała nasza relacja. Polegała na tym, by zaspokajać moją i jego chcicę. Było to całkiem wygodne...
Ale tamten okres nie wpłynął na mnie dobrze. Zaczęłam mieć napady panicznych lęków, zaczęły się również moje problemy ze snem, czułam się jakbym traciła zmysły, a myśli samobójcze wzrosły do poziomu planów. Pamiętam, że podczas jednego z ataków wmiawiałam L, że on nie żyje. Że nie żyje, ponieważ go zabiłam... A jednocześnie namawiałam go... Wręcz błagałam by zabił się ze mną...
-Czytałeś małego księcia?
-nie
-Na koniec książki on wraca do swojej Róży... Do jedynego miejsca, w którym był naprawdę szczęśliwym... Też tak chcę...
-Nie wiem czy takie miejsce istnieje...
-Eh... Nic nie rozumiesz. Wiesz jak on tam wrócił?
-Jak?
-Umierając. Wróć ze mną...Byłam w tak złym stanie, że nie panowałam nad sobą. Myśli samobójcze nie odstępowały mnie nawet na krok. A czasem tak przebierały na sile, że nie wiem jakim cudem nie rzuciłam się pod samochód. Jak mama ze mną rozmawiała o tym okresie to mówiła, że wyglądałam jak ofiara ciągłego molestowania...
Miałam nawet trafić do szpitala psychiatrycznego.
Dostałam nawet skierowanie. Wciąż je mam... Dlaczego tam nie poszłam? Ze względu na mój wiek. Mam skończone osiemnaście lat, co by oznaczało, że nie przyjmą mnie w szpitalu dziecięcym. A do tego dla dorosłych trafiają osoby w głębokich psychozach, schizofrenicy i w naprawdę złym stanie.
A zdaniem pani psychiatry przebywanie w takim otoczeniu by tylko pogorszyło mój stan psychiczny...
Więc się tam nie udałam...Potrzebowałam naprawdę dużo czasu, terapii i namawiań by zdecydować, że całkowicie zrywam kontakt z moim eks. I pewnie bym tego nie zrobiła, gdyby moja mama nie wzięła ode mnie telefonu i nie napisała do niego, że zabiera mi ten numer, bo jestem w naprawdę złym stanie.
Poprawa też nie pojawiła się od razu.Zaczęłam imprezować. Potrzebowałam czegoś co odciągnie moje myśli. Musiałam jak najwięcej czasu być poza domem i wracać padnięta. Byle by tylko nie siedzieć w pokoju bez celu... Byle by nie musieć cały czas płakać...
Najgorsza jednak była ta ogromna chcica. Nie było chwili kiedy nie czułam jak bardzo brakuje mi seksu... Gdyby wtedy ktoś choć odrobinę w moim typie mi zaproponował to wskoczyłabym mu do łóżka bez wahania... Ale nikt taki się nie pojawił... W ciągu tych wakacji parę razy zauroczałam się w różnych ludziach, lecz zawsze dostawałam kosza. Pewnie było po mnie widać w jak beznadziejnym stanie jestem...
Po jakiś paru miesiącach moje potrzeby seksualne zaczęły zanikać. Już nie patrzę na ludzi jak na obiekt ewentualnego pociągu seksualnego.
I było by pięknie jakby na tym się skończyło... Ale historie w życiu nie kończą się tak łatwo. Ale o tym w innym rozdziale, bo ten i tak ma wyjątkowo dużo słów jak na tą książkę.
CZYTASZ
Niebieskie Gałęzie
RandomChcę by noc trwała wiecznie, bo dla mnie trwa. Wewnątrz mnie nigdy nie ma dnia Kiedyś namalowałam pewien obraz. Był na nim krzew róży. Róży o niebieskich liściach. Z jakiegoś powodu czułam, że ten krzew jest trujący... Tak jak ja. Przez swoją depre...