Przed chwilą wyszłam od mojej psychiatry. To ona zajmuje się mną od 2014, czyli odkąd zdiagnozowano u mnie depresję.
Choć nie wiem czy zajmuje się to dobre słowo... Ona nie prowadzi ze mną terapii czy nie pomaga mi w radzeniu sobie w sytuacjach kryzysowych. Przynajmniej nie w znaczeniu psychicznym. Pomaga mi poprzez wypisywanie leków i decydowaniu o tym jaka dawka, jaki lek i o której godzinie brać...
Wsparcie typowo lekarskie.Bo nie wiem czy wiecie, ale psychiatra to po prostu lekarz. Lekarz, który zajmuje się tym co mi w głowie piszczy.
Widzę ją raz na miesiąc, albo czasem nawet na parę miesięcy. Podczas wizyty opowiadam co u mnie. Ona trochę obserwuje moje zachowanie, ale raczej swoją w decyzję opiera na tym co mówię i na tym, co jeszcze do niedawna mówiła moja mama. Teraz jako osoba pełnoletnia nie potrzebuję przychodzić tam z mamą.
I tak też było i dziś.
Pomijając oczywiście kwestie organizacyjne, które dziś mocno nawaliły, bo dopiero 9:30 dowiedziałam się, że na 12 mam wizytę i musiałam zwalniać się ze szkoły. A woźne nie chciały mnie wypuścić, bo nie miałam usprawiedliwienia na karteczce przez co spóźniłam się na wizytę... Nie ważne. Po prostu organizacyjnie nawalono.
Wizyta wyglądała tak jak zawsze.
Mówię co się u mnie ostatnio działo.
Pani psychiatra słucha.
Potem zadaje pytania dodatkowe.
No i na koniec wypisuje mi leki.Jakby ktoś był ciekawy co biorę to Ketral i 100mg Asentry (od teraz, bo wcześniej brałam 75mg)
Ale większości pewnie i tak nic to nie powie, więc opiszę wam działanie.Asentra to typowy antydepresant, który ma za zadanie po prostu podwyższyć mi nastrój. Biorę go chyba od początku leczenia (zawsze rano) i tylko czasem dawka była zwiększana lub zmniejszana.
Ketral to lekk nasenny i uspakajający. Biorę go codziennie wieczorem i teoretycznie po pół godzinie od jego zażycia powinnam zasnąć. W praktyce nie zawsze jest tak pięknie, ale powiedzmy, że nie narzekam.
Lek ten ma również za zadanie zmniejszyć skoki nastrojów, żeby nie występowały u mnie skrajne napady paniki, skrajne napady depresji, stany samobójcze itp itd.Ale koniec o lekach!
Przyzwyczaiłam się do brania ich, choć był czas, w którym miałam do siebie żal, że nie umiem żyć bez nich... Brałam wtedy jeszcze Koncerte czy coś w tym stylu i chyba jeszcze coś... Zresztą łapcie zdjęcie z tamtego okresuNa dziś dzień sytuacja wygląda lepiej, bo do łyknięcia mam tylko trzy tabletki dziennie.
Czyli lepiej. Teoretycznie. Choć ciężko porównywać te stany, bo byłam wtedy zupełnie inną osobą i w innym miejscu w życiu byłam.
A propo miejsca w którym jestem teraz. Jadę sobie do bubble tea, a w moim plecaku spoczywa skierowanie do seksuologa.
Trochę boję się do niego iść. Boję się, mówić o swoim zaburzeniu identyfikacji z płcią. Boję się, że stwierdzi, że to głupota. Albo, że stwierdzi, że jestem transeksualna, bądź genderfluid... Boję się swojej seksualności...
CZYTASZ
Niebieskie Gałęzie
RandomChcę by noc trwała wiecznie, bo dla mnie trwa. Wewnątrz mnie nigdy nie ma dnia Kiedyś namalowałam pewien obraz. Był na nim krzew róży. Róży o niebieskich liściach. Z jakiegoś powodu czułam, że ten krzew jest trujący... Tak jak ja. Przez swoją depre...