"Daruj sobie"

9 1 0
                                    

Wróciłam z wyjazdu wakacyjnego 4 dni temu.
Mój związek tego nie przetrwał. Na wyjeździe kłóciliśmy się o wszystko i nie pisaliśmy godzinami. Powoli zaczełam się przyzwyczajać do myśli, że zbliża się koniec...
Jak to mówią w grze o tron - zima nadchodzi.
I ta zima zawładnęła moim sercem. Zaczełam mieć gdzieś te kłótnie, a jego obrażanie się bawiło mnie. To wszystko tak wyglądało z wierzchu. Po nocach płakałam, bo wiedziałam, że stracę kogoś bliskiego mojemu sercu.
Jak wróciłam to zobaczyłam się z nim.
Przed wczoraj. Już jadąc na miejsce spotkania kłóciliśmy się o coś i jak się spotkaliśmy to byłam bliska łez i nie potrafiłam spojrzeć mu w twarz... On po prostu mnie przytulił. Wtedy nie wytrzymałam i popłakałam się upuszczając prezent jaki dla niego przywiozłam z okazji urodzin. Długo tak staliśmy przytuleni zanim wgl przywitaliśmy się słowami. Mimo, iż to miało być ostatnie spotkanie to nie myślcie sobie, że nasze uczucia do siebie minęły. Wciąż bardzo się kochamy... A na pewno ja kocham go. Bardzo go kocham...

Kocham go, ale ta relacja mnie wykańcza. Nie mogę na każdym wyjeździe kłócić się z nim o to, że wyjechałam, a on został w domu. Został i nic nie robi.

Pojechaliśmy do niego, bo tam zostawiłam ostatnio swój ręcznik i chciałam go odzyskać. Kiedy dał mi go to usiedliśmy na łóżku i ja schowałam twarz w ręcznik i zaczęłam mówić.

Mówiłam o swoich uczuciach
o naszym związku
o tym co się działo u mnie, kiedy w czasie wyjazdu on nie chciał gadać
o tym, że strasznie mi go brakowało i chciałam nawiązać kontakt, ale się bałam, że znowu skończy się kłótnią...

Powiedziałam mu, że nie radzę sobie z tą jego zazdrością i nieumiejętnością podejmowania decyzji. Że nie mogę patrzeć jak on nienawidzi swojego życia i siebie. I że jeżeli nie zacznie szukać pomocy u psychologa to nikt mu nie pomoże mimo chęci.
Zaproponowałam, że może dopóki nie ogarniemy się to możemy zrobić sobie przerwę, a w tym czasie być tylko przyjaciółmi...

Gdy o tym wszystkim mówiłam to on przytulał mnie i głaskał po głowie.
Potem prosiłam by on coś powiedział.

Więc powiedział, że zabolało go to i że nie wierzy w takie przerwy.
Powiedział, że nie chce tego kończyć. Że chce być ze mną taką jaką jestem... Obiecał, że zgłosi się po pomoc do kogoś kto się na tym zna...

I opowiedział co się działo u niego, gdy mnie nie było. Że chciał z kimś gdzieś wyjść, ale nikt nie chciał, a on mi nie odpisywał, bo miał nadzieję, że wtedy będzie mniej bolało, ale nie było tak...

Przepraszam... Chciałam być Twoją księżniczką do końca. Chciałam byś był szczęśliwy... Żebyś pokochał siebie i swoje życie...
Wiesz, że ja nie wierzę za bardzo w śluby, bo ludzie się rozchodzą, albo są razem i papierek nic nie zmienia. Ale chciałam za Ciebie wyjść... Mój najdroższy... Chciałam być Twoją żoną... Pierwszą i ostatnią w łóżku i na zawsze w sercu... Bardzo chciałam...
Kiedy byliśmy obok siebie to wszystko było takie cudowne. Cały świat był różowy i dookoła latały króliczki... Nie widzieliśmy świata poza sobą... Nikt poza nami się nie liczył...

Wtedy postanowiliśmy, że spróbujemy jeszcze raz. Że damy sobie jeszcze jedną szansę...
To było jak sen. Nie mogłam uwierzyć, że możemy być razem po tym jak już się pogodziłam z tym, że to koniec... To wszystko wydawało się takie nierealne...

Ale ten dzień taki był.
Jeden dzień więcej.

Następnego dnia pakowanie na kolejny wyjazd. Tym razem z rodziną. Pakowanie i pilnowanie by nic nie zapomnieć. Nie chciałam jechać od razu... Przecież dopiero co wróciłam i chciałam się nacieszyć chłopakiem, przyjaciółmi i własnym pokojem...
Ale rodzice to siła wyższa... Poza tym jeszcze nigdy nie byłam z rodziną za granicą!

Dziś dostałam od mojego lubego wiadomość "daruj sobie"
Dalej napisał, że potrzebuje bliskości i że nie pisał się na związek na odległość... Choć to tylko głupie wakacie...
Napisał, że zjebałam mu wakacje

Nie wiem jak. Przecież na wcześniejszy wyjazd miał jechać ze mną. Miał, ale nie chciał, bo za dużo wakacji na tym straci. Zaakceptowałam to choć bolało, że nie chce spędzać ze mną czasu... Chciałam mu pokazać Londyn. Piękne miasto pełne różności. Cudowne budynki, serdeczni ludzie. Miasto pełne życia z całego świata. Tym bardziej, że on nie był wcześniej za granicą i miałam nadzieję, że pokaże mu coś pięknego i nowego. Że wprowadzę go w zupełnie inny świat...
Ale on nie chciał.
I w porządku, miał do tego prawo.
Ja to zrozumiałam.

Ale on nie zrozumiał czemu ja poleciałam tam. Czemu wyjechałam.

Napisałam, że w takim razie to koniec z nami. Że ja nie czuję się winna temu, że ludzie lubią wyjeżdżać na wakacje. Że ja lubię widzieć nowe miejsca i je poznawać. Spotykać nowe kultury i osoby. Że w domu, kiedy nic nie robię czuję się nieszczęśliwa...

Zerwałam z nim.

Zerwałam przez wiadomość na snapchacie i płakałam za domkiem w ciszy, żeby nikt tego nie zauważył.

Potem obiad. Normalne rozmowy z rodziną. Nie było po mnie widać nic. Tak przynajmniej mi się wydaje.
Potem wróciłam za domek i zaczęłam usuwać nasze wspólne zdjęcia... Archwizowałam te z Instagrama. Usunęłam status związku na fb...
Głupota.
Głupie rzeczy, ale dla mnie to było pożegnanie. Właśnie skończyłam usuwać kolejne rzeczy...

Każde zdjęcie przed usunięciem oglądałam dokładnie i przypominałam sobie wszystko... Było tak dużo pięknych wypomnień... Wspomnień, które musiałam pożegnać... W jego ramionach czułam się bezpiecznie niczym w raju. Jego usta były tak cudownie miękkie i namiętne. Pocałunki takie delikatne i czułe. Mamy tyle wspólnych powiedzeń, skrótów i żartów, które rozumiemy tylko my sami... Tylko my wiemy, gdzie jest "wf", albo co znaczy "łabądź"... Ale to już nie wróci. Musimy teraz to wszystko tak po prostu zapomnieć i żyć dalej...

Kocham Cię, ale żegnaj...

Niebieskie GałęzieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz