Rozdział 19: Czarujesz

158 11 0
                                    

- Boję się - burknęła Rachel wchodząc z domu szatynki.
- Będziesz tam ze mną, spokojnie - dziewczyna położyła jej rękę na ramieniu.
- Wiem, ale... On jest niebezpieczny. Boję się, że ten sen był prawdą, taką przestrogą, żeby tam nie iść.
- Frank jest po naszej stronie. Jeśli coś się stanie, będę strzelać. Po prostu krzycz. Nic ci się nie stanie, obiecuję.
- Nie boję się o siebie, Chloe. Już mówiłam.
- Nie myśl o tym po prostu.
   Nastolatki znajdowały się na ulicy, jednak po chwili zboczyły z niej, kierując się do stacji kolejowej. Było to, to samo miejsce, kiedy poszły na wagary. Tam się poznały, poniekąd. Żwawo wskoczyły do wagonu, gdyż maszyna zaczęła przyspieszać. Usiadły naprzeciwko siebie.
- Tu się poznałyśmy, pamiętasz? - rozmarzyła się blondynka.
- Poznałyśmy się na złomowisku - zaśmiała się jej towarzyszka.
- Ale tutaj zaczęło to wszytko kiełkować, to jedne z lepszych chwil w moim życiu.
- Tak, było... nieźle.
- Coś się stało?
- To znaczy?
- Wydaje mi się, czy jakaś oschła jesteś?
- Nie, to znaczy... nie wiem. Sama zaczęłam się trochę martwić tym całym Damon'em.
- Ja też mam stracha, ale będzie okej.
- Mam taką nadzieję.
- Wiesz, Chloe, cały czas nie mogę uwierzyć.
- W co? - parsknęła.
- Wiesz, że poznałam ciebie. To stało się tak szybko, tak nagle. W jeden dzień zdążyłam zakochać się, co wcześniej nigdy mi się nie zdarzyło, ba! Ja nigdy wcześniej nie byłam zakochana...
- Zawsze musi być ten pierwszy raz, co? - uśmiechnęła się zadziornie.
- Najwidoczniej. Jestem ciekawa co moi rodzice na to.
- Na to, że mnie kochasz?
- Ta, oni nie są zbyt... no wiesz. Tolerancyjni, że tak to ujmę.
- Miłość to miłość. Tyle.
- Wiem, Chloe. Ale oni nie. Wiem jacy są. Wiem jaki jest mój ojciec. Nie zaakceptuje tego.
- To niech idzie się walić. To, że mnie kochasz, nie zwalania go z roli bycia twoim tatą.
- Masz rację, przepraszam... Popłynęłam za daleko.
- Przecież to nie twoja wina.
- Poniekąd moja.
- Dlaczego? To nie ty układasz najbliższej sobie życie.
- Racja. Zapomnijmy o moim ojcu. Niech pogodzi się, że ma taką córkę, jaką ma.
- Taką... piękną, mądrą i najlepszą na całym świecie?
- Czarujesz.
- Ej, mówię co czuję! Przecież wiesz, że kocham cię najbardziej na świecie.
- Wiem, głupku, wiem. Ale uwielbiam cię denerwować.
   Nastolatki jeszcze przez chwilę rozmawiały, jednak po chwili zauważyły iż przejeżdzają koło złomowiska, wiec niewiele myśląc, wyskoczyły. Jako, że tory były z tylnej strony, tak jak stare pomieszczenie znalezione przez szatynkę, od razu powędrowały do ruin. Chloe zwróciła się w stronę starego stolika, na którym spoczywał pistolet. Po chwili dziewczyna podeszła do jakiejś starej szuflady. Wyciągnęła z niej naboje i wypełniła magazynek do końca. Następnie schowała spluwę do kieszeni, tak aby nie było jej widać.
- Która godzina? - uśmiechnęła się do Rachel.
- Za dwie.
- Okej, chodźmy - kiwnęła głową w stronę wjazdu na złomowisko.
   Szatynka chwyciła towarzyszkę za rękę. Ta, cała się trzęsła. Miała chłodne dłonie i bladą twarz. Chloe, zauważając to, złożyła na jej ustach, którymi i delikatny pocałunek. Dziewczyna widocznie się rozluźniła, co satysfakcjonowało jej przyjaciółkę.
   Po chwili doszły do bramy. Przed nią stał już kamper, a Frank i Damon opierali się o niego. Widocznie się czymś niecierpliwili.

she was my angel // amberpriceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz