Rozdział 37: Zapach jej skóry

91 8 2
                                    

Chloe obudziła się na łóżku w kamperze Franka. Czym prędzej wstała zdziwiona swoim miejscem snu, bo nie pamiętała nic z poprzedniego wieczoru. Nie było obok niej mężczyzny, na co odetchnęła z ulgą. To, że naprawdę go lubiła nie oznaczało, że chciałaby spać obok niego. Domyślała się, że ten był gdzieś indziej, bo też nie na rękę było mu kłaść się obok niej. 

Dziewczyna wyjęła komórkę z tylnej kieszeni swoich spodni. Ujrzała dwadzieścia wiadomości od matki, głównie przekleństw i znaków zapytania, dlaczego uciekła ze szkoły. W jakiś sposób ją to dotknęło, że nie martwiła się, dlaczego nie wróciła na noc, tylko wyzywała o nieobecność na lekcjach. Oczywiście zupełnie zignorowała SMS'y, nie odpisując na nie. Pojawiły się również wiadomości od Rachel. Dużo słów "przepraszam", które przypomniały Chloe o całej sytuacji z wczoraj. 

Po niedługiej chwili nastolatka wyszła z przedziału, w którym było łóżko. Zobaczyła Frank'a śpiącego na miejscu kierowcy z butelką piwa w dłoni. Niebieskowłosa przeniosła wzrok na zegar, który wskazywał czternastą. 

- Mhm, nieźle - powiedziała w myślach. 

Podeszła do Bowers'a i klepnęła go w czoło. Ten natychmiastowo się obudził i zeskanował ją oczami od góry do dołu. Jego błękitne oczy były przekrwione od ilości używek. 

- Heeeej, Price - kiwnął dłonią.

- O której usnęliśmy?

- Nie mam, kurwa, zielonego pojęcia.

- Czyli tak jak myślałam.

- Dobra, nie narzekaj. Podwieźć cię do domu?

- Nie, chyba zostanę na złomowisku aż się ściemni.

- Dlaczego?

- Matka będzie mi robiła problemy. Im mniej ją widzę, tym lepiej.

- Chloe, twoja matka to wspaniały człowiek, ona bardzo cię kocha.

- Znasz ją tylko z knajpy, nie wiesz jaka jest w domu.

- Co nie zmienia faktu, że jesteś dla niej najważniejsza. 

- Teraz to najważniejszy jest David. Najchętniej bym się wyprowadziła.

- Jakby coś się działo to pisz. I tak nie mam za bardzo nic do roboty. 

- Ta, dzięki Frank. Na razie - machnęła ręką wychodząc z kampera. 

Spędziła kilka dobrych godzin wśród tego całego złomu, kupy śmieci, wyrzuconych własności. Snuła się między nimi, nie miała co robić. Dużo myślała o Rachel. O całej kłótni. O tym, czy się pogodzą, czy może już nigdy nie spojrzą sobie w oczy. Chciała ją ponownie przytulić, pocałować. Tęskniła za jej ciałem. Zapachem jej skóry i uczuciem mokrych pocałunków na szyi. Chciała ponownie czuć, jak nastolatka wtula się w nią i spokojnie zasypia. Z drugiej strony nie mogła wybaczyć jej tego, co widziała w toalecie poprzedniego dnia. Bolało ją to cholernie mocno i wciąż trzymało się myśli gdzieś z tyłu głowy. 

Niebieskowłosa przeszywała ukochane przez siebie miejsce kolejne kwadranse przyglądając się wszystkiemu dokładnie, jak nigdy. W końcu zaszła do ruin pokoju, gdzie jeszcze niedawno klęczała, modląc się, by jej ukochana blondynka przeżyła niebezpieczny atak Damon'a. Pamiętała łzy szczęścia, gdy się ocknęła. 

Kilka ubrań złotowłosej spoczywało na spróchniałych półkach. Wciąż pachniały drogimi perfumami, które tak bardzo pasowały do jej ukochanej. Chloe ujęła materiał w obie dłonie i przycisnęła do nosa, zadurzając się w ukochanym zapachu. Walnęła się na materac, zamykając oczy. Zasnęła wtulona w woń Rachel. 

Nie wiedziała na ile zniknęła z rzeczywistości. Chciała zostać tam na zawsze, by cząsteczki pachnące wanilią nigdy nie ulotniły się z tkaniny. Koiły wszystkie jej zmysły, przynosiły błogi spokój. Do czasu, aż usłyszała kilka męskich głosów. 


she was my angel // amberpriceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz