Rozdział 4: Jesteś wariatką, Chloe Price

266 19 1
                                    

Rachel przyłożyła głowę Chloe do swojej klatki piersiowej.
- Już jest dobrze. Spokojnie.
- R-Rachel? To było tak... Na serio?
Nie uzyskała jednak odpowiedzi. Nie chciała się dopytywać. Nie czuła takiej potrzeby. I mimo tych wspomnień, związanych z tatą, mimo tych nieprzyjemnych słów, które padły z ust blondynki, ona nie chciała w tym momencie nigdzie iść. Mogłaby zostać tam na zawsze, wtulona w przyjaciółkę z myślą, że właśnie ją pocałowała. A bardziej na odwrót, co jeszcze bardziej przywoływało uśmiech na twarz, spuchniętą i zaczerwienioną od płaczu.
Kiedy szatynka trochę się uspokoiła, poukładana myśli i była w stanie racjonalnie myśleć, Rachel pomogła jej wstać i razem poszły w jedno, ważne miejsce. Z nogi na nogę, poruszały się w ciszy trzymając się za ręce. Co jakiś czas spoglądały na siebie, lekko się uśmiechając. W końcu dotarły na miejsce, pod stare, duże drzewo, to drzewo które można było zauważyć z punktu widokowego. Blondynka stanęła jakieś dziesięć metrów przed nim.
- Wiesz, Chloe... Myślałam, że mam ojca. Myliłam się. Ten mężczyzna, który dzisiaj całował się z tamtą blondynką... To... To był mój tata. A ta kobieta na sto procent nie była moją mamą. Pamiętam jak cieszyłam się, że go mam. Jak byłam mała, chodziliśmy po górach i raz złamałam rękę. On błyskawicznie zareagował, biorąc mnie na ręce i zbiegając ze szczytu. Czułam jego ciepłą klatkę piersiową i krople deszczu, rozbijające się o mój kaptur. Czułam się bezpiecznie. W jego objęciach zamknęłam oczy i zdałam się na niego. Pamiętam, jak po usztywnieniu mi ręki, mama zrobiła nam to zdjęcie - rzekła wyjmując fotografię z kieszeni. Widniała na niej Rachel razem ze swoim ojcem. Obaj byli trochę przestraszeni, ale szczęśliwi - A dzisiaj... To wszytko odchodzi w niepamięć. Przed oczami mam tylko obraz taty, całującego tą dziewczynę. Czas zamknąć ten rozdział i zacząć zdawać się na siebie... Mogłabym pożyczyć twoją zapalniczkę, Chloe?
- Poczekaj, chyba chcę zrobić to samo co ty - bąknęła wyjmując kawałek śliskiego papieru - to zdjęcie z kilku dni, przed śmiercią mojego taty. Byliśmy na wspólnym wyjeździe z moją dawną przyjaciółką. Ona od zawsze kochała fotografię. Wtedy cyknęła to zdjęcie. Wesołe miasteczko to ostanie wesołe wspomnienie z tatą i... Max.
- Więc... zamknijmy nasze rozdziały wspólnie.
Rachel chwyciła szatynkę za rękę. Chloe wyjęła zapalniczkę i podała ją dziewczynie. Ta podpaliła starą fotografię i chwilę wpatrywała się w palący się papier.
- Kiedyś uważałam go za bohatera. Teraz, już nigdy nie chcę patrzeć na jego pieprzoną twarz! - wtedy wrzuciła zdjęcie do kosza na śmieci.
Potem podała zapalniczkę przyjaciółce.
- Ty już nic nie zmienisz, tato, pierdol się! Zostawiłeś mnie bez słowa, obiecując, że wrócisz! - dziewczyna rozpłakała się. Ostatkami sił podpaliła pamiątkę, następnie uczyniła to samo, co wcześniej Rachel. Od razu po tym upadła na kolana, łkając. Blondynka patrzyła chwilę w ogień, który cały czas powiększał się w koszu.
-Rachel?
- Hm?
- Chodźmy...
Chloe powoli wstała i podpadła się na przyjaciółce. Gdy już odwróciły się plecami do palącej się, drewnianej konstrukcji, blondynka zesztywniała.
- Poczekaj.
Nagle znów skierowała się w stronę ciepła. Chwilę przyjrzała się tańczącym, rudym płomieniom. W kącikach jej oczu zaczęły zbierać się łzy, a w sercu rosła nienawiść i żal. W końcu wybuchła. Z całej siły kopnęła kosz w kierunku starego drzewa, które po kilkunastu sekundach stanęło w płomieniach. Potem stało się coś... poniekąd magicznego. Rachel, z rozpaczy zawyła na całe gardło. Zza jej pleców pojawił się porywisty wiatr, a właściwie smugi wichury, skierowane wprost na stary pień. Kolejny krzyk ponownie przywołał świstające powietrze, tym razem uderzając w koronę. Podmuch zabrał ze sobą małe, wciąż tlące się iskierki i porwał je wgłąb lasu. Po chwili można było dostrzec, jak poszczególne drzewa powoli zamieniają się w czerwono-żółte trupy.
Chloe stała za przyjaciółką, niedowierzając co się stało. Ona jakby przywoływała żywioł, który odwzorowywał jej stan psychiczny. Była tak zdezorientowana, zastygła.
- Jesteście siebie warci! - krzyknęła.
Wtedy, po tych słowach ogień zaczął szybciej i bardziej agresywnie przemieszać się wgłąb puszczy, niszcząc wszytko co napotkał.
- Chodź, Rachel.
- Nie wracam do domu!
- Mi też się tam się spieszy.
- Więc...?
- Zostaje nam złomowisko.
Dziewczyna wzruszyła ramionami i poszła za szatynką, pokazując jedynie środkowy palec, miejscu, w którym znajdował się wcześniej śmietnik. Z gąszczu wydobył się wtedy jakby ryk lwa. Żadna z dziewczyn nie przejęła się tym jakoś ciężko. Chloe jedynie popatrzyła na ogień spode łba.
Gdy dotarły już na złomowisko, Chloe szybko weszła do starego samochodu, które już od dawna chciała naprawić.
- Luksusy - rzuciła Rachel.
- Lepsze to niż dom.
- To prawda.
- Home, shit, home.
- Chloe... ja nie zdążyłam cie przeprosić za to co wtedy powiedziałam...
- Cii, Rachel - przerwała jej szatynka, przykładając swój palec wskazujący do jej ust.
- A-ale... - dziewczyna jednak nie zdążyła dokończyć, bo Chloe wpiła się w jej usta, uniemożliwiając jej kontynuowanie zdania. Tym razem to blondynka była zaskoczona. Nie spodziewała się takiego posunięcia ze strony przyjaciółki. Na złomowisku chciała ją trochę uspokoić, mimo wszystko sama poczuła do niej coś więcej. Wiedziała, że Chloe również darzyła ją głębszym uczuciem.
Mimo dosyć dużego zdziwienia, po chwili odwzajemniła pocałunek i chwyciła szatynkę za szyję. Ta położyła swoje dłonie na jej talii i przyciągnęła ją do siebie. Rachel położyła swoje nogi na udach Chloe i jeszcze bardziej przysunęła się do przyjaciółki. Po jakiś trzydziestu sekundach czułości, blondynka oderwała się od dziewczyny i spojrzała w jej oczy. Malowało się w nich zmęczenie, ale i iskierki, wytworzone dzięki niej.
- Totalnie na serio - rzuciła Rachel krótko.
Szatynka spojrzała na nią dziwnie, nie wiedząc o czym mówi. W końcu doszło do niej, że była to odpowiedź na jej pytanie, które zadała jej wcześniej na złomowisku. Wtedy Chloe szeroko się uśmiechnęła i ponownie musnęła usta blondynki. Na koniec delikatnie chwyciła w zęby jej dolną wargę i lekko przyciągnęła ją do siebie.
- Jesteś wariatką, Chloe Price.
- Czy to miał być komplement?
- Zajebistą wariatką - dziewczyna oparła swoje, o jej czoło i głęboko spojrzała w jej niebieskie oczy.
- Dziękuję, Rach.
- Za co?
- Za to, że jesteś.
Blondynka delikatnie przejechała palcami po żuchwie przyjaciółki. Lekko się uśmiechnęła i oparła głowę o ramię Chloe.
- Dobranoc, śliczna.
Na te słowa dziewczyna lekko się uśmiechnęła i delikatnie przejechała końcem nosa po obojczykach szatynki. Wtedy po jej plecach przeszedł przyjemny dreszcz. Rachel poczuła to, nie zmieniając pozycji podniosła rękę i dotknęła ramienia Chloe.
- Wyluzuj się, nie zjem cię, idiotko - wymamrotała unosząc swoje kąciki ku górze.
Szatynka odgarnęła kosmyk włosów z jej twarzy i wsunęła go za ucho. Popatrzyła jeszcze na blondynkę i po chwili zasnęła.

she was my angel // amberpriceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz