Rozdział 21: Widziałam w tobie kogoś, kto chroni mnie przed złem

160 13 0
                                    

- Już po wszystkim - powiedziała Rachel.
- Śliczna, ja... Przepraszam, że dopuściłam, żeby ten psychopata zrobił ci coś takiego. Nie zdążyłam ci pomóc. Mogłaś zginąć. Przeze mnie - rzekła smutno szatynka.
- To dzięki tobie żyję, Chloe. Nie ważne z jakiego powodu, ale znów mnie uratowałaś. Naprawdę tego nie widzisz? - zapytała delikatnie.
- Chyba nie... Cały czas widzę tylko ciebie, jak leżysz w tych ruinach, a ja nie mogę ci pomóc - burknęła, a przez jej plecy przeszły nieprzyjemne dreszcze.
- Dobrze, nie myśl o tym. Najważniejsze, że on już nie jest zagrożeniem. I nie będzie. To dzięki tobie - dziewczyna lekko pocałowała towarzyszkę w policzek.
Reszta drogi minęła nastolatkom dosyć przyjemnie. Usiadły na skraju wagonu i spokojnie rozmawiały. Mimo, że było już po tej całej sprawie, Chloe cały czas gubiła się w myślach. Jąkała się. Wciąż przypominał jej się obraz Rachel, nie ruszającej się, z sinymi wargami. Blondynka widziała wahania przyjaciółki i domyślała się o ich powód, jednak nie chciała rozdrapywać sprawy, żeby stan jej ukochanej nie pogorszył się. Wbrew pozorom, Chloe była bardziej zdenerwowana od niej samej.
Gdy pociąg przejeżdżał już blisko domu szatynki, nastolatki wyskoczyły z wagonu. Powoli podążały do celu, ociężale stawiając następne kroki.
Gdy już po dziesięciu minutach wędrówki, weszły do pokoju nastolatki, obie walnęły się na łóżko. Rachel położyła głowę na udach ukochanej i zaczęła bawić się jej bluzką. Coraz bardziej zbliżając się do twarzy przyjaciółki, wydała z siebie cichy pomruk zmęczenia, jednak nie zniechęciło jej to, od zatopienia się w wargach towarzyszki. Pocałunek nie był długi, jednak dość namiętny. Rachel ponownie położyła swoją głowę na materacu. Była widocznie zmęczona.
- Coś się dzieje, śliczna?
- Nie niiiic - burknęła ziewając.
- Prawie zasypiasz.
- Nie prawda!
- Może to przez te dragi - dziewczyna pobladła.
- Przestań - blondynka szturchnęła przyjaciółkę w ramię - ej, mogę iść się przebrać w coś luźnego...? - wymamrotała.
- No ba, idź.
   Dziewczyna podeszła do swojej torby i wyciągnęła z niej jakieś spodnie. Powoli poszła do łazienki.
   Po chwili wróciła. Jej włosy były spięte w wysokiego, porozciąganego koka. Na górnej partii sylwetki miała tylko sportowy stanik, ukazujący jej dosyć mocno wystające obojczyki. Na biodra miała naciągnięte dosyć obcisłe dresy. Chloe na jej widok lekko się zarumieniła. Jej ukochana, po chwili znów położyła się koło niej. Szatynka zaczęła powoli jeździć opuszkami palców po jej plecach. Jej skórę przeszedł dreszcz, przyjemny dreszcz.
- Wiesz, bardzo często myślę o moim życiu - zaczęła blondynka - mam ochotę po prostu się wygadać.
- To mów - uśmiechnęła się Chloe.
- Pamiętam taki jeden widok. Był on ze wczoraj, i był jednym z piękniejszych. Słońce padało mi prosto na twarz, ale po chwili ty je zasłoniłaś podnosząc się jako pierwsza. Miałaś takie urocze, rozczochrane włosy, zaspane oczka, cudownie malinowe usta, uśmiechające się do mnie. Widziałam w tobie kogoś, kto chroni mnie przed złem. Zamyka, w ciepłym uścisku i umożliwia mi zwyczajne funkcjonowanie. Szukałam takiej osoby bardzo długo. Codziennie przed snem, marzyłam, żeby budząc się, budzić się z kimś. Ale nie z byle kim, z kimś kogo kocham i będę się z nim dobrze czuła. W głowie miałam umięśnionego mężczyznę, o ciemnych włosach i niebieskich oczach. Z perfekcyjną sylwetką. Marzył mi się taki oklepany ideał. Byłam głupia. Na szczęście pojawiłaś się ty. Pokazałaś mi, że wszystkie tematy, których moi rodzice nigdy nie chcieli poruszać, wydały mi się normalne. Że jak się kogoś kocha, to się go kocha, bez względu na wszytko. Z tego planu, który ojciec wtykał mi do głowy, o bogatym partnerze, wielkim domu i idealnym życiu, ja wyznaczyłam sobie swoją ścieżkę, przez którą prowadzisz mnie ty. Mimo tych wszystkich gałęzi, pajęczyn i ciemności, idę z tobą za rękę, nie obawiając się o kolejne niepowodzenia. Bo wiem ze jestem tam z tobą, wiem że w czasie niebezpieczeństwa mnie obronisz. Potem okaże się, że my wyjdziemy na piękną i kolorową łąkę, a mój ojciec gdzieś zabłądzi. Samotnie. Nie będę go żałować. Sam chciał mnie zaciągnąć w coś takiego. Błądziłabym razem z nim, a z tobą będę szczęśliwa na zawsze - rozmarzyła się.
   Po chwili spojrzała na swoją ukochaną. Chloe zasnęła. Blondynka lekko się uśmiechnęła i przykryła przyjaciółkę kocem.
- Dobranoc, wariatko.

she was my angel // amberpriceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz