Następnego dnia blondynka obudziła się pierwsza. Nim otworzyła oczy poczuła na swoim dekolcie oddech przyjaciółki. Uśmiechnęła się lekko i energicznie, jeszcze bardziej rozczochrała włosy Chloe, budząc ją. Lekko zdezorientowana, popatrzyła na złotowłosą i lekko pocałowała.
- Jak się spało? - uśmiechnęła się Rachel.
- Daj żyć - zaśmiała się dziewczyna, przewracając się na drugi bok - jeszcze nigdy nie byłam tak zmęczona.
- Co takiego robiłaś? Poszłaś gdzieś w nocy? - uniosła brew.
- Może - odparła, sarkastycznie się wyszczerzając.
- Chloe...
- No przecież żartuję, no... po prostu daj jeszcze chwilę.
- Jak długą chwilę?
- Takie dobre dwie godziny, dobranoc.
- Jest dziesiąta. Nie będziesz cały dzień wylegiwać się pod kołdrą.
- A kto powiedział, że nie? - ziewnęła.
- No Chloe! Za kilka dni wracam do szkoły, muszę się jakoś ogarnąć.
- Kilka dni to dużo czasu.
- Lepiej być przygotowanym.
- Boże, zaczynasz gadać jak twój ojciec. Nie miałaś nigdy leniwego dnia?
- No niezbyt.
- Dziewczyno, nie wiesz co tracisz!
- No ale Chloe...
- Nie! - wzięła głęboki wdech - szkołę masz dokładnie za tydzień, czyli siedem dni. Masz czas. A dzisiaj zostajemy tu i opierdzielamy się ile można, okej?
- To jest tracenie dnia...
- Przeżyjesz ich jeszcze dużo, chodź coś zjeść.Rachel trochę niechętnie zeszła za szatynką do kuchni, jednak humor się jej poprawił gdy zobaczyła, że Joyce przygotowała im, przed wyjściem do pracy gofry z owocami i bitą śmietaną.
- Jednak chcę się poopierdzielać!
- Dlaczego mnie to nie dziwi.Obie usiadły przy stole, śniadanie było jeszcze ciepłe, więc Joyce musiała wyjść niedawno.
- Chloe, jaka w tym sprawiedliwość, że ja będę kisić się w tej budzie a ty wypoczywać?
- Jak dla mnie idealna.
- Kurwa, umiesz być okropna. Naprawdę nie chcę tam wracać, każdy będzie się o wszystko pytał.
- Tak czy siak będę po ciebie przyjeżdżać więc jeśli coś będzie się działo to się lekko wtrącę.
- Po pierwsze, nie masz prawka, po drugie ten złom ledwo jeździ, po trzecie nie masz prawka!
- Że niby mi nie ufasz?
- Śmieszne, wiesz że tak nie jest. Zatrzymajmy się na tym, że będziesz po mnie przychodzić.
- Ale szkoła jest daleko!
- Półtora kilometra ci nóg nie urwie.
- Za to trzy już tak.
- Nie wsiądę do tego grata, Chloe.
- No dobra, już dobra! Żartuję przecież, nie gorączkuj się aż tak. Będę przychodzić dzień w dzień.Nastolatki zjadły do końca i posprzątały po sobie talerze. Po obfitym śniadaniu walnęły się na kanapę. Rachel położyła głowę na kolanach przyjaciółki.
- To wszytko dzieje się tak szybko. Już za tydzień wracam do szkoły, Victoria już pewnie rozsiała plotki o zawieszeniu, o związku z tobą, ale nie, nie popełnię tego błędu ponownie i nie będę kłamać o nas, to może być trudne, jakoś ludzie nigdy do mnie nic nie mieli, ale to nic, przyzwyczaję się, muszę, bo mam dla kogo. Muszę powiedzieć rodzicom o swojej orientacji, nie wiem jak zareaguje tata, chce mu powiedzieć to jak najszybciej, ale zawsze kiedy jest dobra chwila to stchórzę, boję się, że to wszystko mnie przerośnie, sprawy z dealerami, morderstwa, to są poważne rzeczy, ale po prostu trzeba dać radę i przeżyć te najgorsze chwile, potem powinno być już z górki. Ale co będzie dalej? Jak ze szkołą, co jeśli nasze drogi zupełnie się rozejdą i już nie będzie tak jak teraz? Że mamy masę czasu wolnego i cały jest dla nas, przyjdą testy, jazda pociągiem, może i wyprowadzka i co wtedy? Nie chcę zmian, chcę, żeby było tak jak teraz, teraz jest ni dobrze, tu z tobą, z daleka od toksycznego ojca i zagubionej mamy, Victor'ii, która knuje i obgaduje każdego, w tym ma sto procent mnie... ale dam radę, muszę, bo mam dla kogo...
- Rozgadałaś się.
- Ja to mówiłam na głos? - zaśmiała się.
- Nie, no co ty, wlazłam ci do łba.Rachel, w odpowiedzi lekko się uśmiechnęła.
- Chloe?
- No?
- Pójdźmy jutro do mnie do domu i powiedzmy prawdę rodzicom.
- Napewno?
- Chcę to sobie uzmysłowić zanim zacznę o tym myśleć i źle się nakręcę.
- Okej, jeśli tego chcesz.
CZYTASZ
she was my angel // amberprice
FanficNie widziała już nadzieji i bezmyślnie, z fajką w ręku snuła się po torach. Słyszała dźwięcznie pociągu, ale nie zmieniała pozycji. Spadała w odchłań dymu nikotynowego i zapominała poprzedni świat. Nagle coś zaczęło ciągnąć ją w stronę światła.