Nie wiedziała na ile zniknęła z rzeczywistości. Chciała zostać tam na zawsze, by cząsteczki pachnące wanilią nigdy nie ulotniły się z tkaniny. Koiły wszystkie jej zmysły, przynosiły błogi spokój. Do czasu, aż usłyszała kilka męskich głosów.
Były one zimne, stalowe, nie niosły za sobą uczuć, a jedynie dreszcze i niepokój. Jeden z nich, ten z największą dawką agresji i wściekłości, obił się już kiedyś o uszy niebieskowłosej. Nie lokalizowała go z konkretną osobą, zważając na to, że wciąż pozostawała w amoku perfum ukochanej. Mimo to, wiedziała, że musi teraz myśleć racjonalnie.
Bezszelestnie wstała i schylając się podeszła do starej szafki, gdzie spoczywał pistolet. Schowała zimną broń w szlufki i czekała na rozwój akcji. Nie ciągnęło ją zbytnio, by się ujawnić. Nie miała najmniejszych szans z grupką mężczyzn, którzy prawdopodobnie też byli uzbrojeni. Jedyne, co mogła teraz zrobić, to schować się najlepiej jak umiała i słuchać.
Na szczęście, po wejściu do ruin zasunęła wejście metalową blachą, co wtedy bardzo działało na jej korzyść. Z zewnątrz, pomieszczenie wyglądało na zupełnie nie użytkowane, więc była możliwość, iż mężczyźni nie będą węszyć w obrębach nastolatki.
Ciało Chloe zaczęło męcząco pulsować, ciśnienie krwi i jej szybkość w żyłach osiągnęła maksymalną wartość. Źrenice rozszerzyły się, a pozostałe zmysły - wyostrzyły. Serce biło jak szalone, wydawało się jej, że zagłusza rozmowę intruzów, która mogła być ważna.
Niebieskowłosa wpadła w panikę, którą przeżywała w swojej głowie. Oczywiście, zdarzało się to już wcześniej, ale nigdy w takim nasileniu. W końcu była okrążona napakowanymi facetami, którzy nie wyglądali zbyt przyjaźnie.
Na widoku nastolatki było ich tylko dwóch, ale mogłaby oddać głowę, że naliczyła ich przynajmniej pięciu. Jednocześnie, znajomy głos zostawał wciąż zagadką. Dziewczyna musiała się skupić i uspokoić umysł, by zacząć działać. Wzięła kilka głębokich wdechów, opuściła powieki. Powtarzała w myślach, że musi dać radę w tej sytuacji, że jeśli nie zacznie używać rozumu, zginie.
Drastyczne argumenty przeobraziły się w motywację i instynkt życia. Nastolatka była cicho, ale skoncentrowała się na każdym szczególe, próbując opanować sytuację ze swojego położenia.
Przyglądała się mężczyznom przez przerwę zardzewiałej blachy, wcześniej zakładając na głowę brunatną czapkę, by jej nietypowy kolor włosów nie rzucał się w oczy.
Intruzi ubrani byli w szare koszulki na szerokich ramkach. Pokazywały one ich nienaturalnie i przerażająco umięśnione ramiona. Materiał opinał też wyrzeźbione plecy, które napinały się przy najmniejszych ruchach. Wyglądali jak ochroniarze z typowych gangsterskich filmów. Budzili postrach swoimi twarzami, które co prawda były widoczne dla Chloe tylko z profilu, jednak nie trudno było zauważyć zakrzywione brwi i zmarszczki na czole. Ogromne dłonie gestykulowały, co jakiś czas padając na bezwłosej głowie w celu teatralnego podrapania się. W dużym skrócie, zadzieranie z nimi nie wróżyło życiem.
W niedługim czasie, Chloe widziała już czterech mężczyzn, ale żaden nie był znajomy. Postanowiła zmienić swoje miejsce obserwowania, na takie, gdzie na widoku będzie miała wszystkich. Jej plecy były zgięte w niewygodnej pozycji, lecz nie miała wyboru, jeśli chciała ujść z życiem. Stąpała cichutko, ale dosyć żwawo. Ukucnęła nisko, przybliżając prawe oko do dziury w murze. Wtedy wszystko stało się jasne.
Ujrzała Moose'a. Ubrany był w skórzaną kurtkę, jego włosy rozwiane były przez wiatr. W kąciku ust trzymał odpalonego skręta, z którego uchodził dym. Brwi schodziły się w lwią zmarszczkę, a jego twarz wyrażała chęć morderstwa. Dopiero wtedy powaga sytuacji uderzyła w nastolatkę. Była w obrębie niebezpiecznego gangu, który obecnie, widocznie obmawiał jakiś plan. Jedynym priorytetem teraz było podsłuchanie dyskusji. Mogło się okazać, że są to ważne fakty. Dziewczyna zatkała jedno ucho, by jak najlepiej zrozumieć wypowiedzi. Na jej korzyść, jak i niekorzyść zaczęli oni przesuwać się małymi, powolnymi krokami w jej stronę. Słowa zaczęły być w stu procentach zrozumiałe.
- To co robimy, szefie? - zapytał jeden z nich.
- Musimy uderzyć w jakiś czuły punkt. Pokażemy mu, że nie zapomnieliśmy tego, co nam zrobił. Musimy tylko dobrze pomyśleć - odpowiedział Moose.
- Sprowadźmy jakiegoś dobrego hackera, albo kogoś kto zrobi robotę za nas, nie myślisz?
- Po chuja ci w tym momencie hacker?
- Pomyśl, szefie, znając życie to ma kilkadziesiąt lokat z milionami dolarów. Bylibyśmy bogaci na tyle, że nie musielibyśmy nic robić do końca życia!
- Myślisz, że kradzież szmalu go zaboli? Jeśli będzie chciał, to jego ludzie je odzyskają na pstryknięcie palca. Potem jeszcze naśle na nas i na typka, którego wynajmiemy gliny, a umawialiśmy się, że nie wkręcamy w to osób trzecich. Dlatego też nie wynajmiemy nikogo, kto zrobi to za nas. Poza tym, chcę go udupić własnymi rękoma.
- Tak, ma szef rację. A co jeśli po--
Wtedy przerwał swoją wypowiedź. W pierwszej chwili Chloe nie zrozumiała jego zdziwionego tonu, do czasu aż usłyszała syreny policyjne. Mężczyźni szybko zaczęli ładować się do aut i odjechali z piskiem opon. Niebieskowłosa odetchnęła z ulgą, gdy i policja zaczęła pogoń z dala od złomowiska. Została sama, co była najpiękniejszym uczuciem w tamtej sytuacji.
Powoli wstała ze zgiętej pozycji, wzdychając przy tym boleśnie. Z pewnością była słyszalna, co z początku nie było dla niej problemem, do czasu, aż usłyszała twarde stąpanie po ziemi. Ponownie kucnęła i przepełzła w bezpieczne, najmniej widoczne miejsce.
Okazało się, że piątka dyskutujących mężczyzn, nie była całym gangiem. Została wykryta i była teraz w jeszcze większym niebezpieczeństwie. Co dziwne, myślała dość racjonalnie, więc w ułamku sekundy obmyśliła plan, który był ostatecznością, decydującą o jej życiu.
Intruz zaczął odsłaniać blachę, która zastawiała wejście do ruin. Nastolatka stanęła płasko przy ścianie, ukrywając się za rozpadającą się ścianką. Gdy wszedł on do pomieszczenia, stał tyłem do niebieskowłosej. Wtedy nadszedł moment, który musiała wykorzystać.
Rzuciła się na niego od tyłu, zakładając ramię naokoło jego szyi, zaczynając go dusić. Na nieszczęście, był on strasznie silny i drobne ręce Chloe nie zrobiły na nim wrażenia. Dziewczyna zrozumiała, że postąpiła za pochopnie. Jednocześnie doszło do niej, że nie widział on jej twarzy, ani włosów, które były dokładnie zakryte czapką.
Wolną ręką chwyciła pistolet, którym uderzyła go sprawnie w potylicę, co widocznie go zdezorientowało. Skupił się na bólu tyłu głowy, chwytając się w tamtym miejscu. W chwili jego nieuwagi, dziewczyna wybiegła z ruin, a następnie ze złomowiska. Kilka razy obejrzała się za siebie, ale adrenalina rozmyła jej obraz przed oczami. Biegła ile miała sił w nogach, skręcając w znane uliczki przedmieścia.
Gdy od dłuższego czasu wciąż krążyła pomiędzy domami i osiedlami, zatrzymała się, opierając plecy o brudną ścianę budynku. Ściągnęła czapkę, czochrając spocone włosy i układając je w przynajmniej trochę lepszy kształt. Spojrzała w niebo uśmiechając się szeroko i ciesząc się z wygranej sytuacji. Jej serce skakało w klatce piersiowej, a oddech był płytki i ciężki.
Skupiła się na uspokojeniu umysłu i ciała, co zajęło jej nie więcej niż kilka minut. Po tym czasie uznała, że ma serdecznie dość wrażeń na dzisiaj i jedyne co się jej marzy to własny pokój i odrobina spokoju. Zaczęła zmierzać w stronę domu.
Po kwadransie była już za szkołą, więc do domu zostało jej nie więcej niż dziesięć minut. Wydawało się jej, że nic nie może stworzyć tego dnia gorszym, lecz jak się okazało - myliła się.
Jej oczom ukazała się Rachel, idąca z mulatką, widocznie szczęśliwa i śmiejąca się. Ich spojrzenia spotkały się, na co obraz Chloe rozmazał się przez łzy. Złotowłosa przestała promienieć radością, na jej twarzy pojawił się smutek i tęsknota. Wydawało się, że chce podejść do niebieskowłosej, ale Lia chwyciła jej ramię i pociągnęła w pierwotnym kierunku.
- Szmata - burknęła Chloe.
Dziewczyna zaczęła iść szybszym krokiem, prosto do swojego domu. Nogi niosły ją niewiarygodnie prędko i zanim się obejrzała, przekroczyła próg domu. Powędrowała do swojego pokoju, walnęła się na łóżko i zasnęła.
Hej kochani! Jesteśmy już bardzo niedaleko końca tego opowiadania. Przewiduję jeszcze 4 rozdziały, obiecuję, że będzie się działo!
CZYTASZ
she was my angel // amberprice
FanfictionNie widziała już nadzieji i bezmyślnie, z fajką w ręku snuła się po torach. Słyszała dźwięcznie pociągu, ale nie zmieniała pozycji. Spadała w odchłań dymu nikotynowego i zapominała poprzedni świat. Nagle coś zaczęło ciągnąć ją w stronę światła.