Po tej akcji z chłopcem Rachel zapomniała skrzyczeć przyjaciółkę, co tą bardzo śmieszyło, bo szatynka widziała, że złotowłosa ciągle nad czymś myśli lekko się uśmiechając.
- Wiesz Chloe...
- Zapomniałaś na mnie nakrzyczeć za tą zimną wodę - zaśmiała się.
- No tak! Wiesz jak ja nie lubię zimnej wody- -
Nie dokończyła, bo Chloe wpiła się w jej usta, uniemożliwiając jej mowę. Po chwili oderwała się od niej.
- Jednak można ci chociaż na chwilę zamknąć buzię - syknęła ironicznie.
- Ty zły człowieku - zarumieniła się.
- I tak mnie kochasz - wzruszyła ramionami.
Po tych słowach blondynka przyssała się do warg towarzyszki. Ponownie podczas pocałunku straciły poczucie czasu i większość ludzi przebywających w basenie dziwnie się na nie patrzyła. Po chwili rozległ się znajomy, piskliwy głos.
- Rachel?! - krzyknęła Victoria.
- Victoria?! - dziewczyna szybko oderwała się od Chloe.
- Co ta suka tu robi? - przewróciła oczami szatynka.
- Uważaj na słowa, Keri!
- Jestem Chloe!
- Nie ważne - machnęła ręką - Rachel, co ty robisz tu z nią?!
Rachel z zażenowaniem popatrzyła na przyjaciółkę, która puściła do niej oczko.
- No... em, spędzam czas - wydusiła.
- I wcale się z nią nie całowałaś? - pytała podejrzliwie.
- Coś... musiało ci się przewidzieć - schowała twarz we włosach.
- Dobra, nie tracę czasu na taką pozerkę - przewróciła oczami i odeszła.
Kiedy Victoria zniknęła z jej pola widzenia, Rachel popatrzyła na Chloe. Na jej twarzy malował się gniew.
- Idźmy do domu - powiedziała zimno, po czym wyszła z basenu i udała się w stronę przebieralni.
Nie patrząc na przyjaciółkę wytarła włosy i zaczęła zakładać na mokry strój dresy i starą bluzę. Nie zwracając uwagi na złotowłosą udała się w stronę recepcji gdzie oddała klucz od szafki. Po ubraniu butów wyszła z ośrodka i poszła w stronę domu. Słyszała, że ktoś za nią idzie i wiedziała, że to Rachel. Wtedy przypomniała sobie jej słowa, a po jej policzkach pociekły łzy. Zaczęła lekko pociągać nosem i cichutko pochlipywać, jednak złotowłosa usłyszała to i przyspieszyła kroku. Szła równo z nią patrząc na swoje nogi. Bez słowa wyjęła rękę z kieszeni i kierowała ją w stronę dłoni przyjaciółki. Gdy szatynka tylko poczuła najmniejszy dotyk schowała rękę do kieszeni.
- Chloe... - zaczęła smutno.
- Nie produkuj się - odburknęła.
- Chloe, kurwa - dziewczyna poszarpnęła ją za ramię w taki sposób, że dziewczyna musiała na nią spojrzeć - naprawdę bardzo przepraszam no... nie chciałam, żeby...
- Co? Wolisz być tą "normalną"? Tak jak cię rodzice uczyli?
- Nie, po prostu... jezu! Victoria zaraz to wszystkim wygada!
- Aha, czyli to jak patrzą na ciebie ludzie jest ważniejsze ode mnie? Wielkie dzięki - burknęła i poszła szybkim krokiem w stronę domu.
Rachel stała jak wryta na środku ulicy, z jej oczu leciały łzy i to ich spora ilość. Wpatrywała się w przyjaciółkę, która odchodzi. Nawet się nie odwróciła, po prostu poszła.
Szatynka dotarła do domu. Przebrała się w suche ubrania i czekała na przyjaciółkę. Mimo, że te słowa mocno ją zabolały, przecież i tak ją kochała. Nie potrafiłaby bez niej żyć, więc tak czy siak wybaczyłaby jej.
Robiło się ciemno, a Rachel wciąż nie wracała. Chloe przypomniała sobie, że boi się ciemności, a do domu by nie poszła, za daleko jak na zmrok. Niewiele myśląc ubrała grubą bluzę, chwyciła za latarkę i wyszła przez okno w poszukiwaniu dziewczyny. Serce waliło jej w klatce piersiowej jak stado galopujących koni. Intuicja kazała jej iść tą samą drogą, jaka prowadziła na basen. Co sekundę patrzyła na wszystkie możliwe strony. Nie przejmowała się ćpunami, którzy o tej porze często pojawiali się w okolicy. Twarz jej celem było znaleść Rachel. Była już mniej więcej w miejscu gdzie ostatni raz ją widziała. Nie było jej na ulicy, po obu stronach. Dziewczyna przeszła jeszcze pięć kroków i stanęła na środku szosy. Wyciszyła się. Uspokoiła oddech i łomotanie serca. Po kilkunastu sekundy usłyszała ciche popłakiwanie. Była pewna, że to jej przyjaciółka. Poszła za dźwiękiem, który prowadził w jakiś zakamarek wśród krzaków. Gdy była już na wąskiej ścieżce, poświęciła latarką i na samym końcu zobaczyła zwiniętą w kłębek, z czerwonymi policzkami Rachel. Bez namysłu podbiegła do niej i mocno objęła. Złotowłosa bez słowa mocno przytuliła dziewczynę i wtuliła się w jej szyję.
- Chloe, ja naprawdę przepraszam... Ja nie chciałam, ja...
- Już ciii, wszystko jest okej - uspokoiła ją całując lekko w czoło - nic ci nie jest, nikt nie zrobił ci krzywy? - dopytywała natarczywie.
- Nie. Idźmy do domu.
Szatynka pomogła przyjaciółce wstać, po czym podpadła jej rękę na swoim barku. Rachel była wycieńczona, minęły dobre trzy godziny, a ona cały ten czas płakała. Musiała się strasznie bać. O siebie, swoją miłość. Chloe miała to sobie trochę za złe, ale nie chciała skupiać się na takiej rozmowie. Czuła, że przyjaciółka mdleje jej w rękach, słabnie w oczach. Bez pytania wzięła ją na ręce i szła w kierunku domu. Blondynka mocno wtuliła się w towarzyszkę. Widocznie czuła się bezpiecznie w jej obięciach.
Nim szatynka się obejrzała, dziś żyją zaczęła przysypiać. Była tak wykończona, było to widoczne. Miała mocno zaczerwienione policzki oraz całe opieki. Jej włosy były rozczochrane a bluza brudna. Raczej jeszcze nikt nie widział jej w takim stanie. Chloe nie była już zła, chciała jak najszybciej jej pomóc, żeby już dobrze się czuła.
- Śpiochu, trzeba jeszcze wejść do mojego pokoju - szatynka lekko się uśmiechnęła.
- Hmm? - mruknęła.
- Dobra wejdę normalnie. Miejmy nadzieję, że nikt nas nie przyłapie. Tylko się mnie trzymaj, nie mam trzeciej ręki.
Chloe bardzo powoli otworzyła drzwi wejściowe. Nie było słychać Joyce, więc albo już spała, albo była jeszcze w pracy. Próbując zrobić jak najmniejszy hałas, szatynka weszła po schodach, a następnie przekroczyła próg swojego pokoju. Położyła przyjaciółkę na łóżku.
- Zimno ci? - poparzyła na nią z zamyśleniem.
- Trochę - odparła próbując zatuszować drżące wargi.
- Nie kłam, cała się trzęsiesz. Idź do wanny, nalej sobie cieplej wody. Pomoże.
- Ale tylko z tobą - zaśmiała się leciutko.Następny rozdział wleciał! :D miałam dzisiaj regionalną i autobus to było najlepsze miejsce pisanie. Miłego wieczoru kochani!
CZYTASZ
she was my angel // amberprice
FanficNie widziała już nadzieji i bezmyślnie, z fajką w ręku snuła się po torach. Słyszała dźwięcznie pociągu, ale nie zmieniała pozycji. Spadała w odchłań dymu nikotynowego i zapominała poprzedni świat. Nagle coś zaczęło ciągnąć ją w stronę światła.