Poprzedni dzień minął nastolatkom przyjemnie. W jego połowie wciąż leżały na kanapie, ale tym razem śmiejąc się ze wszystkiego. Rozleniwiły się do tego stopnia, że ciężko było się im podnieść.
Następnego dnia wstały dość wcześnie, bo jak się okazało o wpół do ósmej. Obie miały dużo energii, jednak stres zaczął wchodzić w życie Rachel, próbowała tego nie okazywać i na początku się jej to udawało, ale w końcu, w granicach godziny dziesiątej, zaczęła panikować. Wciąż myślała o tym, jak powie o fakcie związku z Chloe rodzicom i jak się potem okazało- męczyło ją to już dość długo, mianowicie od kiedy zdała sobie sprawę co czuje do szatynki. Wymyślała najgorsze scenariusze, które jeszcze bardziej ją nakręcały.
Siedziała sama w pokoju Chloe i wciąż myślała o tym samym, mimo że próbowała, tych myśli nie dało się odgonić. Nieświadomie z jej oczu zaczęły lecieć łzy. Jedna, druga... i tak dochodziło do kilkudziesięciu. Po tym czasie stały się one szare, gdyż jej tusz do rzęs rozpuścił się zupełnie. Buzia piekła ją od słonego płynu, a w gardle powstawała wielka bania, przez którą dziewczyna jeszcze bardziej dławiła się wodą z oczu.
Po jakimś czasie, może dziesięć minut, do pokoju weszła Chloe, miała jeszcze mokre włosy. Widząc ukochaną w takim stanie, nie zastanawiając się uklęknęła przy niej. Ujęła ją za żuchwę i kciukami otarła świeże łzy. Złotowłosa popatrzyła na nią, a szatynka po kilkusekundowym utrzymywaniu kontaktu wzrokowego, wpiła się w jej usta, delikatnie, lecz namiętnie. Po kilku sekundach w tym uczuciu, odsunęła się od jej warg, raz jeszcze spojrzała w jej błękitne źrenice, były załzawione.
- Co się dzieje, Rach?
- Boję się... tak bardzo się boję!
- Czego? Będę tam z tobą, wiesz o tym.
- Wiem, ale mój tata naprawdę potrafi zagiąć wszyskich.
- To dzisiaj zdziwko zaliczy.
- Obyś się nie myliła.Obie uspokoiły myśli i uczucia. W spokoju ubrały się i ogarnęły. Rachel zmyła to, co miała wcześniej na twarzy i usiadła do biurka Chloe ze swoją kosmetyczką. Zaczęła wyrysowywać brwi, a szatynka przyglądała się z niedowierzaniem.
- Ty masz mikroskop w oczach? - zaśmiała się.
- Nie, dlaczego?
- Bo te kreski nad i pod brwią nie mają nawet pół milimetra grubości.
- No muszę kształt zrobić.
- To jest kształt dopiero? Dziewczyno, my tu dekady spędzimy.
- Maksymalnie trzydzieści minut.
- Żartujesz.
- Nie, kiedyś mierzyłam czas i wyszło pół godziny.
- Streszczaj się, błagam.
- No dobrze, dobrze.Blondynka wreszcie skończyła i już naprawdę była gotowa. Chloe pośpiesznie zamknęła dom i wyszła za przyjaciółką. Szły w ciszy, bardzo niezręcznej, ale szatynka nie chciała cisnąć Rachel.
Po piętnastu minutach doszły do wielkiego domu, w najbardziej szanowanej dzielnicy. Przekraczając próg dobiegł do nich zapach starego drewna i książek.
- Mamo? Tato? - wolała złotowłosa.
- Rachel? Co ty tu robisz? Miałaś wracać za trzy dni - zapytał zdziwiony James.
- Wpadłyśmy tylko na chwilę, chcę wam coś powiedzieć.
- To po co tu ona? - pan Amber zmierzył wzrokiem Chloe.
- Jako szanowany prawnik powinien pan odnosić się do ludzi z większym szacunkiem - przewróciła oczami szatynka, wyraźnie zadziwiając ojca ukochanej.Razem z Rose, wszyscy w czwórkę usiedli przy dużym stole.
- Więc tak... - zaczęła blondynka - kiedyś musiał nastąpić ten moment i musiałam wam powiedzieć, a wolę mieć to z głowy.
- No mów kochanie, przecież nie może być aż tak źle - na te słowa wypowiedziane przez Rose, Rachel chwyciła Chloe za rękę pod stołem.
- Dobrze, powiem wprost- jestem z Chloe - widać było, że gdy wypowiedziała te słowa, wypuściła ten cały stres, który ciążył już na niej długo.
- Że co proszę?! - James wstał.
- Jestem z Chloe w związku, szczęśliwa.
- Rachel, kochanie przepraszam, ale nie pozwalam - odparł mężczyzna.
- Ale ja ci się nie pytałam o zgodę, tylko oświadczyłam. Mam prawo do bycia szczęśliwą.
- Przynosisz wstyd naszej rodzinie! To skandal, żeby moja córka w ogóle zadawała się z tym czymś!Gdy blondynka to usłyszała, uciekła z domu. Wybiegła przewracając kilka rzeczy, ale już na to nie zwracała uwagi.
- "To coś" to może pan mówić na rzeczy! - warknęła szatynka.
- Nie jesteś warta dużo więcej! Zwyczajna złamana dziewczyna ze złamanego domu! Bez ojca i manier!
- Myśli pan o sobie jak o nie wiadomo kim, stanowisko DA nie robi z pana wielce człowieka. Nigdy nie był pan typem szanującym ludzi, i chuj ze mną, ale nie dam za wygraną i Rachel będzie tym kim chce być, nie ma pan najmniejszego prawa jej tego zabronić!I po tych słowach wyszła z posiadłości z trzaskiem drzwi.
CZYTASZ
she was my angel // amberprice
FanfictionNie widziała już nadzieji i bezmyślnie, z fajką w ręku snuła się po torach. Słyszała dźwięcznie pociągu, ale nie zmieniała pozycji. Spadała w odchłań dymu nikotynowego i zapominała poprzedni świat. Nagle coś zaczęło ciągnąć ją w stronę światła.