Następnego dnia, Chloe otwierając oczy przestraszyła się. Nie widziała przy sobie przyjaciółki. Przez jej głowę od razu przeszedł Merrick, mimo, że był martwy. Szybko przeszła do pozycji siedzącej. Chwyciła się za głowę i parsknęła śmiechem.
- Chloe, nie wariuj - mówiła do siebie.
Po chwilowym wyciszeniu, znów położyła się czekając na powrót przyjaciółki. Po jakiś dziesięciu minutach złotowłosa przekroczyła próg jej pokoju. Miała mokre włosy, a na sobie założoną miała tylko bieliznę. Widząc szatynkę, lekko się uśmiechnęła.
- Jak się spało? - zapytała kładąc się obok Chloe.
- Tak sobie... z tyłu głowy miałam wciąż tą sprawę.
- Nie myśl już o tym, to minęło.
- Tak, wiem. Ale nie jest łatwo tak po prostu zapomnieć...
- Tak, coś o tym wiem. W ogóle strasznie szybko wczoraj zasnęłaś.
- Byłam zmęczona. Tamten dzień był wykańczający.
- Poniekąd. Zostaniemy dzisiaj w domu? - zrobiła słodkie oczka.
- Nie lepiej gdzieś pójść? Nie chce mi się siedzieć w domu... Chyba, że oglądać horrory, hm?
- Okej, co powiesz na basen? - zaczerwieniła się blondynka.
- Urocza jesteś.
- Bo twoja.
- Bo moja.
Po jakiejś godzinie, obie nastolatki były już ogarnięte i gotowe do wyjścia z domu. Rachel miała na ramieniu jakąś torbę, podczas kiedy jej przyjaciółka zamykała drzwi na klucz, bo jak się okazało Joyce była już w pracy. Jako, że basen był jakieś piętnaście minut na pieszo od domu szatynki, nastolatki postanowiły iść z buta, bo i tak innego wyjścia nie miały.
- Chloe?
- Hm? - mruknęła szatynka.
- Dziękuję.
- Za co? - lekko uniosła brew.
- Za wczoraj... Ty... zabiłaś człowieka... żeby mnie chronić...
- Co miałam robić? Patrzeć jak umierasz? - posmutniała.
- Nie o to chodziło - przewróciła oczami - zabójstwo to spora sprawa... ale chyba nikomu nie zaszkodzi, od był psychiczny.
- Ta, był.
- Mimo wszytko, dzięki. Uratowałaś mi życie.
- Przecież to normalne.
- Zabijać? - parsknęła.
- Ha ha - wydukała ironicznie - nie. Przecież choćby gdybym czegoś nie zrobiła, całe moje życie straciłoby sens.
- Ale żeby aż za- -
- Rachel, kuźwa weź zrozum, że takie rzeczy się robi. Jak ma się wybierać pomiędzy zabójstwem, a życiem ukochanej osoby to wybór chyba jest oczywisty - do jej oczu napłynęło trochę łez.
- Heej - szturchnęła ją w ramię widząc szklane źrenice - wszytko okej?
- Po prostu nie mogę zapomnieć tego widoku... jak leżysz tam, tam bezradnie, a ja - powoli otarła łzy - nie mogę ci pomóc. I tylko modlę się w myślach, żebyś w końcu się obudziła. Żeby było jak wcześniej. Nie dochodzi do mnie to, jak musiałbym się czuć, gdyby ciebie nie było.
- Przepraszam, Chloe. Nie wracajmy do tego tematu. A co najważniejsze, nie przy rodzicach.
- Obiecujesz?
- Obiecuję.
Po chwili nastolatki dotarły do małego ośrodka. Na samym wejściu waliło chlorem. Rachel skrzywiła się trochę, na co szatynka lekko zaśmiała się. Nastolatki podeszły do kasy i kupiły wejściówkę na dwie godziny. Z biletami i kluczami do szafek, powędrowały do przebieralni. Jako, że stroje założyły na siebie już w domu Chloe, w samej szatni ściągnęły tylko ubrania. Po całkowitym ogarnięciu zaczęły iść w stronę jeszcze mocniejszego zapachu chloru. Gdy w końcu wyszły zza jakiegoś rogu, ich oczom ukazało się pięć basenów średniego rozmiaru. Nie minęła chwila, a już na wstępie weszły do najbliższego. Blondynka od razu przylepiła się do jakiś jakuzzi i hydromasażów.
- Ej, ty leniu! - chlapnęła ją Chloe.
- Ciepło mi tu - parsknęła.
Szatynka złośliwie się uśmiechnęła i wzięła przyjaciółkę na ręce, po czym zwinnie wyszła z płytkiego zbiornika. Znała ten ośrodek i wiedziała ze w najgłębszym basenie jest zawsze zimna woda. Mimo wiercenia się Rachel, jak najszybciej pobiegła do wcześniej wspomnianego basenu i wskoczyła do niego. Gdy już obie wynurzyły się spod wody, Rachel mogłaby zabijać wzrokiem.
- Ty diable! - krzyknęła przez śmiech.
- Słodko wyglądasz jak się denerwujesz.
- Chodź tutaj - przewróciła oczami dziewczyna przyciągając do siebie towarzyszkę i wpijając się w jej usta.
Ich poczynaniom z wielkim zaciekawieniem przygląda się dwójka czternastoletków. Nie mieli na twarzy obrzydzenia, jak to u niektórych bywa. Byli po prostu zaciekawieni sytuacją. Rachel i Chloe nie zdawały sobie z tego w ogóle sprawy. Po kilkunastu sekundach namiętności, Chloe przepchnęła przyjaciółkę na ścianę basenu i ponownie przylgnęła do jej warg. Zatopiła palce w jej wilgotnych włosach i oddała się uczuciu. Dwaj chłopcy wciąż na nie patrzyli. Co jakiś czas spoglądali na siebie, jakby usiłowali coś przekazać.
Gdy Rachel oderwała się od ust towarzyski, nawzajem uśmiechnęły się do siebie. Po chwili obie położyły się na plecach. Unosiły się na tafli chłodnej cieczy. Nagle szatynka poczuła dotyk na swoim barku. Czym prędzej popatrzyła w tą stronę. Jej oczom ukazał się chłopiec. Tak, to jeden z tych, który przyglądał się nastolatkom, kiedy te się całowały.
- Czego? - burknęła Chloe.
- Hej, jestem Lucas - uśmiechnął się nie zwracając uwagi na odzywkę dziewczyny.
- Mam co dać za to medal? Do rzeczy chłopie - przewróciła oczami, na co Rachel zaśmiała się.
- Ehh, no tak. Bo my - z moim przyjacielem - widzieliśmy jak wy... no - jąkał się.
- Całujemy się? - parsknęła.
- Ta...
- Co w związku z tym? Przeszkadza ci coś? - Chlie uniosła jedną brew.
- Nie, nie o to chodzi. Bo jakby to powiedzieć widzę, że jestescie razem i chcę zapytać o radę. Bo ja też jestem homo, tylko boję się powiedzieć o tym moim rodzicom... Co mam robić?
- Słuchaj młody, nie rób z tego wielkiego halo. Powiedz rodzicom jako rzecz normalną, więc oni odbiorą to normalnie. Ułoży się, uwierz mi.
- Tak... po prostu?
- Mhm. Nie ma się czego bać.
- No okej... dzięki!
- Nie ma za co. Zmykaj.
Chłopak odpłynął do swojego kolegi.
- Słodkie maluchy - parsknęła ironicznie Chloe.
- Ej, to że zapytał było urocze - zarumieniła się Rachel.
- Poniekąd.

CZYTASZ
she was my angel // amberprice
FanfictionNie widziała już nadzieji i bezmyślnie, z fajką w ręku snuła się po torach. Słyszała dźwięcznie pociągu, ale nie zmieniała pozycji. Spadała w odchłań dymu nikotynowego i zapominała poprzedni świat. Nagle coś zaczęło ciągnąć ją w stronę światła.