Rozdział Ósmy

536 68 10
                                    

Zamglony Wzrok stała przed wejściem do legowiska przywódcy, czekając, aż kocur skończy rozmowę z Łabędzim Skrzydłem. Beżowa kotka już jakiś czas przebywała razem z Okopconą Gwiazdą, medyczka zaczynała się już powoli martwić, że coś złego się stało.
Gdzieś za nią słychać było, jak uczniowie przygotowują posłanie dla włóczęgi. Kara za samotne wyjście z obozu ich nie ominęła, a mentorzy widocznie postanowili nie oszczędzać młodych kotów, bo raz po raz dało się słyszeć ich zmęczone postękiwania.
- Dziękuję, Okopcona Gwiazdo.- Łabędzie Skrzydło wyszła powoli z legowiska, obrzucając obóz ciekawskim spojrzeniem.
- Nie ma za co. Trzeba pomagać sobie nawzajem- miauknął przywódca, całkowicie ignorując Zamglony Wzrok. Rozmawiał z włóczęgą w najlepsze, pewnie nie wiedząc nawet, co się dookoła niego dzieje. Medyczka chrząknęła cicho, a potem jeszcze raz, tylko że głośniej. Okopcona Gwiazda wciąż jednak jej nie zauważał, w zupełności pochłonięty beżową kotką.
Gdy jeden z wojowników zaprowadził ją do miejsca, w którym uczniowie przygotowali jej posłanie, biało-szary przywódca odwrócił się i skierował swoje kroki do jamy w ziemi, w której miał legowisko.
- Okopcona Gwiazdo- miauknęła medyczka, zatrzymując go.- Musimy porozmawiać- dodała potem, nie słysząc, niczego, co świadczyłoby o odejściu kocura.
- Porozmawiać o czym?- zapytał, a medyczka wyczuła w jego głosie pewnego rodzaju niechęć i znudzenie.
- Jeden z kociaków Rudzikowego Śpiewu ma...- zaczęła, ale przywódca przerwał jej w pół zdania.
- Jeśli jest chory, to się nim zajmij. Ja mam teraz ważniejsze sprawy na głowie, niż jakiś kociak. Ty się znasz na leczeniu, nie ja. A teraz idź, zaraz muszę zwołać zebranie klanu- polecił jej, momentalnie tracąc nią całe zainteresowanie.
- On nie jest chory. To coś innego, poważniejszego- mruknęła do niego, ale Okopcona Gwiazda już jej nie słyszał. Zniknął w swoim legowisku, nie przejmując się więcej ślepą medyczką.
Zamglony Wzrok zjeżyła lekko sierść, zdenerwowana zachowaniem przywódcy. Po chwili jednak uspokoiła się i biorąc głęboki oddech, ruszyła w kierunku swojego legowiska. Okopcona Gwiazda w końcu jej wysłucha, a ona postara się z nim porozmawiać po zebraniu. Kiedy dowie się, o co chodzi, na pewno przejmie się tą sprawą i spróbuje ją jakoś rozwiązać. Przynajmniej kiedyś by tak zrobił. Teraz, wydawał się jej wcale nie przejęty swoim własnym klanem.
Zamglony Wzrok westchnęła cicho i weszła do legowiska. Sprawdziła stan swoich ziół i położyła się na swoim posłaniu, oddychając miarowo. Po chwili zmorzył ją sen.

Wokół niej panowała ciemność. Medyczka westchnęła, już dawno do niej przywykła, mrok stał się nieodłączną częścią jej życia. Co prawda nadal tęskniła za kolorami, za światłem, za światem, wiedziała jednak aż nazbyt dobrze, że ma to, na co zasłużyła.
Kotka podniosła łeb, węsząc chwilę. Nie czuła zapachu swoich ziół ani niczego, co znajdowało się w jej legowisku. Zamiast tego w powietrzu unosiła się przyjemna woń kwiatów i świeżej trawy, od której mięśnie Zamglonego Wzroku rozluźniły się, a medyczka zamruczała z przyjemności. Uwielbiała przebywać w tym miejscu, chociaż zazwyczaj zwiastowało to tylko kłopoty.
- Zamglony Wzroku...- usłyszała przed sobą i odwróciła gwałtownie łeb w kierunku głosu, wbijając swój pusty wzrok w miejsce, w którym wydawało jej się, że stał kot.
Nie odpowiedziała mu, uniosła się tylko lekko na łapy, a na jej pyszczku pojawił się pełen radości i szczęścia uśmiech, który po chwili zamienił się w grymas wstydu i żalu.
Błękitnooki kocur o śnieżnobiałym futrze w czarne i szare plamki podszedł do niej, wpatrując się w jej niewidzące oczy i mrucząc coś do niej pocieszająco.
- Dlaczego do mnie przyszedłeś?- zapytała po jakimś czasie, wciąż siedząc prosto z uniesioną głową, mając jednak wrażenie, że gdyby widziała, na pewno nie zniosła by jego wzroku, utkwionego w niej przez cały czas.
- Klan Gwiazdy potrzebuje pomocy- miauknął cicho, wyjątkowo słabym głosem.- Zawsze to my służyliśmy wam radą, teraz wasza kolej. Nie wiemy co się dzieje, jak temu zaradzić; wszyscy po kolei usypiają, nie można nawiązać z nimi żadnego kontaktu. Bylinowe Serce i Lipowa Gwiazda zasnęli kilka dni temu, dlatego przyszedłem do ciebie ja.
- Ale jak ja mogę pomóc? Nic nie widzę, przywódca nie jest sobą, od kiedy poznał tę kotkę, nikogo nie słucha…- miauknęła, a po jej ciele przebiegł dreszcz na myśl o tym, że jej mentor i poprzedni przywódca zasnęli, być może na zawsze...
- Wierzę, że dasz sobie radę i coś wymyślisz. Reszta medyków już o tym wie, albo niedługo się dowie. Od was zależy nasza i wasza przyszłość, nie możecie zawieść- zakończył i cofnął się parę kroków.- Liczymy na was- mruknął po chwili i zniknął, pozostawiając zszokowaną medyczkę na środku polany.
- Wierzbowy Pazurze?..- miauknęła niepewnie, próbując zawołać kocura z powrotem.- Wierzbowy Pazurze!- krzyknęła ponownie, ale odpowiedziała jej tylko cisza.

Wojownicy: Spadające Gwiazdy Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz