Rozdział Dwudziesty Dziewiąty

269 66 12
                                    

Mroźna Łapa tułał się bez celu po obozie, przeklinając w duchu cały świat. Znowu nie spał dobrze przez towarzyszący mu od czasu zebrania medyków ból głowy. Jakby tego było mało, jego mentorka uznała, że nie będzie go dalej uczyć dopóki nie przeprosi Łaciatej Łapy, więc kocurek, chcąc nie chcąc, musiał udać się na granicę z Klanem Grzmotu i tam zaczepić najbliższy patrol, aby tam spotkać się z rówieśnikiem, aby móc kontynuować naukę. Oczywiście mógłby porzucić naukę medyka i zacząć się szkolić na wojownika, ale nie widział się w tym zupełnie. Mógł też całkowicie opuścić Klan Słonecznika co nawet rozważał, ale odrzucił tę opcję kiedy tylko jego emocje opadły. Nie poradziłby sobie bez klanu. Nie był jak Wicher, który potrafił dostosować się do wszystkiego. Kocurek czasami zastanawiał się czy aby na pewno samotnik nie miał w sobie klanowej krwi. Czasami nawet wydawał mu się podobny do Błękitnej Pręgi – w ten sam sposób unosili głowę, jeśli poczuli się w jakiś sposób urażeni. A zdenerwowani (trzeba przyznać, że Rumiankowy Płatek nie kryła się z swoimi uczuciami i Wichrowi to zdecydowanie przeszkadzało) w ten sam sposób piorunowali innych wzrokiem. A może to po prostu jakoś przypadek? Mroźna Łapa nie był do końca pewien i nie zamierzał tracić na to czasu.
   Zaraz po tym jak poinformował mentorkę o swoim wyjściu z obozu, zaczął szukać w nim swojej siostry – nie zamierzał przecież zaczepić patrolu sam. Szybko okazało się jednak, że Żmijowa Łapa wyszła z Fiołkowym Ogonem na trening. Niech to Klan Gwiazdy. Ruszył zatem do Wichra, do którego nie miał już żadnych oporów jeśli chodziło o odezwanie się – kocur spędzał w jego legowisku już tyle czasu, że przestał się go bać. Zauważył go przy wejściu do legowiska wojowników. Rozmawiał z Jaskiniową Skórą i Rozżarzonym Uchem. Wyglądał na rozluźnionego, jakby dobrze się czuł w towarzystwie klanowiczów. Przez krótką chwilę uczeń zastanawiał się czy Wichrowi ciężko będzie ich opuścić kiedy Przybrudzony Nos wróci do pełni sił. Chwila ta zbliżała się w końcu wielkimi krokami. Odrzucił od siebie tę myśl i skupił się na swoim celu, zrozumiawszy, że traci czas i aż ciężko mu myśleć o braku Wichra. Za bardzo się do niego przyzwyczaił.
   – Wicher? – odezwał się cicho, znalazłszy się przy kotach. – Mogę cię o coś poprosić?
   – O co chodzi? – zainteresował się uczniem, tym samym przerywając rozmowę z wojownikami.
   – Poszedłbyś ze mną na granicę z Klanem Grzmotu? Muszę poprosić ich patrol, żeby przyprowadził ucznia Świerkowej Pręgi.
   – Chętnie bym z tobą poszedł, ale nie sądzisz, że lepiej by było, gdybyś poszedł tam z kimś kogo Klan Grzmotu zna? Ja jestem u was tylko gościem – zauważył szary i spojrzał na kotka przepraszająco. – Może Rozżarzone Ucho?
   – Oh, nie! – wtrącił się Jaskiniowa Skóra zanim wspomniana kotka zdążyła otworzyć pyszczek. – Nie jest już kociakiem, żeby chodził wszędzie z matką. Możesz wziąć któregoś z nowomianowanych albo Sroczą Łapę – zwrócił się do Mroźnej Łapy. – Jest dzisiaj w wyjątkowo dobrym humorze, więc nie powinien się na nikogo rzucić ani odmówić ci pomocy.
   Uczeń medyczki wyczuł, że Jaskiniowa Skóra powiedział to tylko półżartem. Kiwnął do niego głową w podzience i postanowił zwrócić się ze swą prośbą do jego ucznia. Nowomianowani nawet kiedy byli uczniami go onieśmielali i wolał się do nich nie zbliżać. Szczególnie do Księżycowego Cienia. Srocza Łapa wydawał się dobrą opcją. Z nieco bardziej bijącym niż normalnie sercem wszedł do legowiska uczniów gdzie powinien znajdować się młody kocur. Był tam. Leżał na swoim legowisku, wpatrując się w wejście, a teraz już Mroźną Łapę. Ciekawe czy samotność mu dokuczała.
   – Srocza Łapo, mogę cię o coś poprosić? – spytał Mroźna Łapa lekko drżącym głosem.
   – Jeśli przyniesie mi to choć trochę rozrywki, to się nie krępuj – wymruczał leniwie, ziewając przy okazji. Nawet jeśli nie dokuczała mu samotność, musiał walczyć z nudą.
   – Pójdziesz ze mną na granicę z Klanem Grzmotu? Muszę zaczepić jakiś patrol i poprosić o przyprowadzenie Łaciatej Łapy i...
   – Boisz się iść sam? – spytał Srocza Łapa. Mroźną Łapę zaskoczył brak złośliwości, którą na pewno w tej chwili usłyszałby od Księżycowego Cienia.
   – Nie, wolę być z kimś znajomym.
   Czarno-biały kocur kiwnął głową. I tak wiedział swoje. Machnął ogonem na kolegę i wyszedł z legowiska, a potem z obozu. Uczeń medyka podążył za nim, ciesząc się z pierwszego sukcesu. Zrównał krok z Sroczą Łapą i zaczął przygotowywać w myślach to, co powie patrolowi oraz Łaciatej Łapie. Później zaczął powtarzać w myślach swoje kwestie. Miał nadzieję, że obędzie się bez jąkania się i drżącego głosu. Bardzo go irytowało to, że nie umie nad tym zapanować. Zdążył jeszcze pomyśleć kilka słów do Klanu Gwiazdy, kiedy Srocza Łapa spytał:
   – A tak właściwie to po co ci ta Łaciata Łapa?
   – Muszę go przeprosić za nic, jeśli chcę, żeby Zranione Serce dalej mnie uczyła – wytłumaczył niezbyt chętnie. Uczeń wojownika parsknął z rozbawieniem, rzucając, że mentorzy to kolejne ograniczenie w życiu kota. Miał na myśli nawet Jaskiniową Skórę, do którego miał lekki żal przez ceremonię, która go ominęła. Przypomniał sobie zaraz jak mentor dostał reprymendę od Omszałej Gwiazdy za to, że uległ uczniowi i spędzili noc pod malinami. Chwila ta zdecydowanie wynagrodziła cierpienie Sroczej Łapie, choć tylko w niewielkiej części.
   – Srocza Łapo, przepraszałeś kiedyś kogoś?
   – Tak, Jaskiniową Skórę jakiś czas temu. Trochę się z niego pośmiałem przez tą sytuację z Omszałą Gwiazdą, och, kolejne ograniczenie od cudownego przywódcy – zauważył, by po chwili kontynuować poprzedni wątek: – i musiałem go przeprosić, żeby się nie gniewał za bardzo.
   – I jak to wyglądało?
   – Jaskiniowa Skóro, przepraszam za śmianie się, ale twój szok na pyszczku był tak cudowny, że i tak nie dam ci spokoju przez księżyc.
   – Wątpię, że to zadziała na Łaciatą Łapę – stwierdził ponuro Mroźna Łapa.
   – To po prostu nazmyślaj, że ci przykro, że żałujesz... Często kłamstwo to najwygodniejsze i najlepsze wyjście. Nie musimy robić wszystkiego co każą i popierają przodkowie – stwierdził przekonany co do swoich słów. – Prawda? A po co? Uczciwość? Ciągle jej wymagają, a spójrz choćby na przywódców. Okopcona Gwiazda atakuje nasz klan bez powodu, a Roziskrzona Gwiazda wyrzuca z klanu wojowników o domowej krwi, którzy niczego nawet nie zawinili. Ciemny Potok sprawia wrażenie tak nieporadnej, że wątpię, aby cokolwiek zrobiła. Choć może właśnie o tą nieporadność chodzi... Och, a spójrz na to, co zrobił Karłowata Gwiazda. Zabił się dla umarlaków z Klanu Gwiazdy, a jego klan nie próbował mu nawet wybić tego z głowy. A podobno ochrona życia przywódcy to nasz priorytet. – Srocza Łapa parsknął z zniewagą. Machnął ogonem i lekko przyspieszył kroku. – No i przede wszystkim to, że zgrywają takich świętych, a pewnie mają dużo za uszami. Choćby Omszała Gwiazda. Widziałeś jak patrzy na Zranione Serce i Jaśminowy Powiew? Jakby to, co im się stało było jego winą. Nie wydaje ci się to podejrzane?
   Mroźna Łapa przesłuchiwał mu się z rozszerzonymi oczyma i lekko otwartym pyszczkiem. Wszystko co mówił Srocza Łapa wydawało mu się prawdą. Był zbyt młody by samemu ocenić sytuację i nie do końca wszystko rozumiał. Jednak zauważył to poczucie winy w oczach Omszałej Gwiazdy już kilka razy (a może mu się wydawało?), no i racją było to, że Okopcona Gwiazda zaatakował bez powodu. Kocurek był przekonany, że na pewno mieli jeszcze jakieś grzechy. Może nawet jego mentorka się do tego grona zaliczała. Podobno Zranione Serce zdobyła swe imię, przeżywając coś strasznego. Ale co mogło do tego doprowadzić? Może sama zawiniła, a imię dostała, by pozostać czystą? Mroźna Łapa nie miał pojęcia, ale przysiągł sobie, że się tego dowie. Może kiedy następnym razem będzie zajmował się starszyzną poda im zioło, które nieco ich otępi przez co koty wszystko mu powiedzą? Wydawało mu się to dobrym rozwiązaniem.
   Srocza Łapa zauważył wyraz pyszczka kocurka, a potem jego zamyślenie. Doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że zasiał w nim ziarno niepewności, ale postanowił tego nie komentować, tylko dać Mroźnej Łapie myśleć. Kto wie, może małe ziarenko wykiełkuje i stanie się czymś większym? W każdym razie Srocza Łapa poczuł się zrozumiany i to mu wystarczyło. Jak na razie wątpił aby ktoś inny podzielał jego myśli dotyczące przywódców i Klanu Gwiazdy.
   Nawet nie zauważyli, kiedy znaleźli się na granicy z Klanem Grzmotu. Jak na razie żaden z nich nie widział nadchodzącego patrolu. Nawet nie czuli obcego zapachu, chyba że liczyć ten, który wyznaczał granicę. Nie musieli jednak czekać tak długo. Wkrótce Srocza Łapa dojrzał wojownika z uczniem i szturchnąłszy Mroźną Łapę, wskazał na nich.
   – To chyba Wilczy Kieł i Czarna Łapa – szepnął. – Widziałem ich kilka razy na zgromadzeniach.
  W tej samej chwili wspomniane kocury musiały zobaczyć uczniów, bo podążyły w ich stronę. Czarna Łapa chciał już rzucić się na klanowiczy Słonecznika, ale w porę powstrzymał go mentor, uświadamiając go, że Mroźna Łapa i Srocza Łapa nie przekroczyli granicy.
   – Czego chcecie? – spytał starszy kot podejrzliwie.
   – Moglibyście przyprowadzić Łaciatą Łapę? Mam do niego sprawę – Mroźna Łapa szybko powiedział przygotowaną wcześniej kwestię, podczas gdy jego towarzysz mierzył ostrzegawczym spojrzeniem Czarną Łapę.
   – Jaką sprawę? – spytał zaczepnie uczeń Klanu Grzmotu. Nie zamierzał iść po ucznia medyka. – Nie jesteśmy mysimi mozdżkami, dobrze wiemy, że coś planujecie!
   – Ta, żebyś wiedział – mruknął sarkastycznie Srocza Łapa. Na pewno chcemy wam podkraść zwierzynę albo go zabić. Bo wcale Omszała Gwiazda nie zabije potem nas. – Kiedy wypowiadał imię przywódcy, w jego głosie było słychać pogardę.
   – Muszę z nim porozmawiać – wtrącił szybko Mroźna Łapa. – Też jestem uczniem medyka i... e... muszę coś z nim ustalić. Jeśli nam nie wierzycie, możecie zostać w pobliżu i pilnować czy... czy nic mu nie zrobimy albo coś. Proszę to ważne. Bardzo ważne.
   – Po was się można wszystkiego spodziewać – syknął z pogardą Czarna Łapa.
   Wilczy Kieł nie zwrócił na niego uwagi. Błagalne spojrzenie Mroźnej Łapy na niego zadziałało i polecił swojemu uczniowi pójście po Łaciatą Łapę. Co prawda nie był całkowicie co do tego przekonany, ale skoro oboje byli uczniami medyka, nie powinno być większych problemów. A z Sroczą Łapą sobie poradzi, racja?
   Czarna Łapa warknął i odszedł. Jego mentor zaś został z uczniami. Mroźna Łapa czuł się nieswojo i niezręcznie pilnowany przez wojownika, ale dodawała mu otuchy obecność Sroczej Łapy. Kocur siedział wyprostowany z poważnym wyrazem pyszczka. Irytację zdradzała tylko drgająca końcówka ogona i lekko przymrużone oczy. Nie był jeszcze wojownikiem i chyba o tym zapomniał, bo patrzył na Wilczego Kła jakby był mu równy.
   Czarna Łapa wrócił po chwili z Łaciatą Łapą, który uśmiechnął się szeroko na widok swojego rówieśnika. Szary kocurek krzywo odwzajemnił ten gest, ale przewrócił oczyma kiedy tylko uwaga jego kolegi skierowała się na Sroczą Łapę.
   – Możecie odejść najdalej do tego kamienia – rzekł Wilczy Kieł, wskazując na nieco oddalony od nich głaz po czym zwrócił się do ucznia Jaskiniowej Skóry: – Ty zostajesz tutaj.
   Srocza Łapa kiwnął głową z zaciśniętymi zębami po czym rzucił:
  – Przecież muszę pilnować czy nie rzucicie się Mroźnej Łapie do gardła kiedy tylko się odwróci.
   – Koty z Klanu Grzmotu Nie są mordercami! – odpowiedział Czarna Łapa, nawet nie próbując zachować spokoju.
   Mroźna Łapa jęknął w duchu, czując, że z dialogu tych dwóch nic dobrego nie wyniknie, ale postanowił skupić się na przeproszeniu Łaciatej Łapy i jak najszybszym powrocie do domu.
   – Przepraszam za moje zachowanie na spotkaniu, było nie w porządku, na swoje usprawiedliwienie nie mam nic oprócz tego, że raczej nie przepadam za jakimkolwiek towarzystwem – powiedział szybko, usiadłszy przy kamieniu. Przygotował sobie wcześniej to co ma powiedzieć, jednak nie wyeliminowało to jego jąkania się.
   Na początku Łaciata Łapa nie wiedział jak zareagować, ale szybko doszedł do pewnych wniosków.
   – Czyli to przeze mnie? – spytał z niemalże przestrachem. – Przepraszam! Nawet nie pomyślałem, że moje towarzystwo może ci wtedy przeszkadzać... Znowu byłem samolubny – westchnął. – I egoistyczny.   Świerkowa Pręga nie będzie ze mnie zadowolony... Naprawdę przepraszam! Następnym razem dam ci spokój, nawet się do ciebie nie odezwę. Ja nie miałem pojęcia, że tobie może się to nie podobać i w ogóle... Będę złym medykiem. Takim, który nie myśli o innym – mruknął cicho i zgarbiwszy się, wlepił wzrok w ziemię.
   Mroźna Łapa przez całą wypowiedzieć patrzył się na niego przerażony nagłym wybuchem żalu.
   – Jakiekolwiek towarzystwo – powtórzył po chwili. – Nie Łaciata Łapa. I aż tak bardzo to nie przeszkadza, nie musisz przepraszać... No i na pewno będziesz dobrym medykiem i przynajmniej będziesz umiał dogadać się z innymi.
   Dobry Klanie Gwiazdy! Co on ma w głowie?
   – Ale ja nawet nie pomyślałem o tym jak możesz się czuć! Jak mogę być dobrym medykiem, skoro nie zauważam takich rzeczy? – Zrezygnowany nawet nie podniósł wzroku.
   – Jak widzę to twoje załamanie, to myślę, że będziesz zwracał na to uwagę przez resztę swojego życia – wymruczał niewyraźnie Mroźna Łapa. Jego rówieśnik znów westchnął.
   – Powinienem o tym od dawna pamiętać.
   Uczeń Klanu Słonecznika postanowił przytoczyć słowa swojej mentorki, choć robił to wielkim bólem. Nadal nie opadły jego emocje po kłótni i nie chciał nawet myśleć o jej naukach.
   – Zranione Serce mówi, że błędy są po, żeby się na nich uczyć.
   – Ale ja te błędy popełniam cały czas!
   – Jesteś dopiero uczniem, masz prawo. Zresztą kto ich nie popełnia? Spójrz na niego – Kiwnął głową w stronę Sroczej Łapy. – Żałuj, że nie widziałeś co wyprawiał podczas ostatnich księżycy. Zresztą nawet przywódcy popełniają błędy. Choćby... Okopcona Gwiazda!
   O mój Klanie Gwiazdy, czemu ja go pocieszam? Miałem go tylko przeprosić i wrócić...
   Łaciata Łapa uniósł lekko głowę i rzucił okiem na mierzącego się wzrokiem z Czarną Łapą kocura. Uśmiechnął się na ten widok.
   – Żałuję – mruknął cicho z rozbawieniem.
   Mroźna Łapa wymusił pół-uśmiech.
   – W kazdym razie jeszcze raz przepraszam – powiedział Łaciata Łapa, wstając. – Ja już chyba będę wracał. Starszyzna pewnie znowu potrzebuje pomocy.
   – Nawzajem przepraszam – miauknął uczeń z Klanu Słonecznika. – I też już się będę zbierał. Trzeba odprowadzić tego narwańca do domu zanim się na kogoś rzuci. – Znów kiwnął głową w stronę Sroczej Łapy.
   Łaciata Łapa kiwnął głową i ruszył w stronę swojego obozu. Mroźna Łapa zaś podszedł do swojego kolegi oraz dwóch kotów Klanu Grzmotu.
   – Teraz idźcie do siebie – rozkazał Wilczy Kieł.
   – Nie. Zostaniemy tu i będziemy patrzeć na wasze terytorium – rzucił Srocza Łapa, siadając.
   Mroźna Łapa nie zrozumiał dlaczego kocur prowokująco się zachowuje i posłał mu błagalne spojrzenie. Chciał znaleźć się w obozie jak najszybciej i bez problemów.
   – Nie moja wina, że trafiły wam się jakieś wysuszone łąki – prychnął Czarna Łapa. – Nie dziwię się, że zazdrościcie.
   – W zasadzie to nie zazdroszczę, chcę pośmiać się z tego jak nieudolnie wszystko robicie.
   – Nie nas Okopcona Gwiazda uznał na tyle słabych, by zaatakować.
   – Nie wasi wojownicy przepędzili Okopconą Gwiazdę ze swojego terenu przez co reszta jego klanu uciekła gdzie pieprz rośnie.
   – Um, może chodźmy już do domu? – wtrącił Mroźna Łapa.
   – Bo to nie nas postanowili napaść. Zresztą, pewnie ty sam chowałeś się gdzieś w żłobku – odparował Czarna Łapa, ignorując Mroźną Łapę.
   – Powiedziałeś to, bo sam tak robisz podczas bitew i nie chcesz czuć się gorszy od kota, który potrafi walczyć? Cóż, w takim razie nie będę marnował swojego czasu na kogoś bardziej strachliwego niż mysz. Chodź, Mroźna Łapo. Trzeba zająć się czymś pożytecznym. – Odwrócił się i odszedł, mówiąc głośno do Mroźnej Łapy o tchórzostwie niektórych kotów tylko po to, żeby Czarna Łapa nie miał jak mu się odciąć. Kiedy odeszli już jakiś kawałek od granicy, przeprosił i dodał:
   – Nie wybaczyłbym sobie, gdyby to on powiedział ostatnie słowo.
    Mroźna Łapa kiwnął głową i stwierdził, że nie przeszkadzało mu to aż tak bardzo (co oczywiście prawdą nie było). O dziwo droga do obozu nie minęła im w ciszy – rozmawiali o Łaciatej Łapie. Sroczą Łapę rozbawiło to, że na końcu to uczeń Klanu Grzmotu przepraszał Mroźną Łapę.
   – Mroźna Łapo – odezwał się do kocurka, chwilę po tym kiedy zamilkli, będąc blisko obozu – zajrzyj do mnie jakby ci się nudziło. Wbrew pozorom przyjemnie się z tobą rozmawia i mam wrażenie, że się rozumiemy. – Przy ostatnim słowie specyficznie się uśmiechnął, ale młodszy kot nie zwrócił na to uwagi.
   – Nawzajem – mruknął uczeń medyczki, po czym dodał, że na pewno z nim porozmawia i to nie raz. – Teraz pewnie pójdziesz dręczyć Jaskiniową Skórę?
   – A żebyś wiedział! – Zaśmiał się.
   Mroźna Łapa pożegnał się z nim i poszedł powiedzieć Zranionemu Sercu o przeproszeniu swojego rówieśnika. A nocą w końcu zasnął bez bólu głowy.

[2605 słów]

Wojownicy: Spadające Gwiazdy Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz