Noc była wyjątkowo jasna. Księżyc świecił intensywnie, na niebie jednak słabo migało zaledwie kilka gwiazd. Chmur prawie że nie było, tylko z północy wiał silny i rześki wiatr, pędzący w stronę lasu gęste i ciemne, burzowe obłoki. W trawie słychać było świerszcze, w powietrzu latały świetliki. Gdyby Smolista Łapa był młodszy, chętnie by spróbował jakiegoś złapać, w tamtej chwili jednak był zajęty czymś zupełnie innym.
W skupieniu przyglądał się wszystkiemu dokoła, próbując wypatrzeć jasnoszare, pręgowane futro pewnej kotki. Kiedy ostatnio ją widział, była uczennicą i nie sądził, żeby mogło się to zmienić do tej pory. W końcu Omszała Gwiazda nie wspomniał nic, o nowo mianowanych wojownikach w swoim klanie.
Młody kocur zastrzygł uszami, słysząc jakiś szmer. Po chwili z kwiatów lawendy wyłoniła się jakaś postać, która od razu podeszła do Smolistej Łapy, wtulając się w jego futro.
- Smolista Łapa!- miauknęła cicho, wciąż przylegając do ciemnoszarego ucznia.
- Witaj, Mglista Łapo- zamruczał w jej sierść, zamykając oczy i ciesząc się z obecności kotki.
- Już nie Mglista Łapa. Dostałam imię wojowniczki, Mglisty Poranek- miauknęła dumnie, odsuwając się trochę od Smolistej Łapy.
- Naprawdę?- zapytał zdumiony, po chwili jednak jego zdziwienie zamieniło się w radość.- To świetnie!
Mglisty Poranek zamruczała zadowolona z siebie, a Smolista Łapa nie mógł powstrzymać uśmiechu wypływającego na jego pyszczek.
- Jak podoba ci się bycie wojownikiem?- nie wytrzymał w końcu i zaczął wypytywać. Sam bardzo pragnął skończyć już naukę, jednak z Łabędzim Skrzydłem w klanie nie mogło to nastąpić zbyt szybko.
- Bardzo mi się podoba- odpowiedziała natychmiast kotka.- W końcu żadnej kontroli, choć mam trochę więcej obowiązków. No i mogę w pełni służyć klanowi!
Oba koty zamilkły, wpatrując się w siebie. Smolista Łapa nie mógł pozbyć się ciepła w sercu, nie chciał też tego robić. Żałował, że Mglisty Poranek nie należy do Klanu Deszczu. Miewał czasem myśli, by opuścić swój klan i dołączyć do wojowników z Klanu Słonecznika, jednak czuł się zbyt zobowiązany wobec przywódcy, przyjaciół i mentorki. Nie chciał być nielojalny, przynajmniej bardziej, niż był. Miał świadomość tego, że zdradza swój klan, spotykając się z jasnoszarą wojowniczką, ale czuł, że nie mógłby inaczej. Kotka była dla niego praktycznie całym światem, nikogo nie kochał tak bardzo, jak ją.
- A kiedy twoja ceremonia?- zapytała wesoło Mglisty Poranek, przerywając tym ciszę i rozmyślania Smolistej Łapy.
- Chyba niezbyt prędko- westchnął, lekko przygnębiony.
- Dlaczego?- zapytała zmartwiona, przyglądając się kocurowi.
- Ja i reszta uczniów wyszliśmy niedawno poza obóz- przyznał, zażenowany trochę swoim niedojrzałym zachowaniem.
- Daliście się złapać?- Mglisty Poranek doskonale wiedziała, że chodzi o wyjście bez pozwolenia i jakiegokolwiek nadzoru ze strony wojowników.
- Właściwie, to my złapaliśmy- powiedział, a widząc pytające spojrzenie kotki, dodał- Włóczęgę. Chciała się spotkać z Okopconą Gwiazdą, więc ją do niego zaprowadziliśmy.
- I co dalej?- zachęciła go do dalszej rozmowy, zaintrygowana całą sprawą.
- Natknęliśmy się na patrol łowiecki, dalej to oni się nią zajęli. A my za karę musieliśmy robić jej legowisko- miauknął.
- Nie powinniście w ogóle wychodzić z obozu, a włóczęgę powinniśmy przepędzić, jeśli już ją spotkaliście. Mówię to jako wojowniczka. Mogliście wyjść, ale nie powinniście dawać się złapać. A włóczęgę dobrze by było przepędzić. To zaś mówię jako Mglisty Poranek.
CZYTASZ
Wojownicy: Spadające Gwiazdy
FanficTom I Zakończony Przepowiednie to coś, czego można się bać. Zazwyczaj zwiastują wielkie niebezpieczeństwo, coś, co zagraża jednemu z klanów, lub co gorsza, wszystkim klanom. Na szczęście Klan Gwiazdy, który te wizje zsyła, czuwa nad dzikimi kotami...