Rozdział Dwudziesty

292 61 7
                                    

Rysia Łapa siedział przed legowiskiem uczniów, czekając na siostrę, która razem ze swoim mentorem, Wrzosowym Szeptem, wybrała się na polowanie. Smolista Łapa również gdzieś zniknął, Mżąca Łapa i Pierzasta Łapa uciekły, młody kocurek został więc zupełnie sam, nie licząc oczywiście kociąt Rudzikowego Śpiewu, które cały czas leżały w żłobku i zdaniem Rysiej Łapy tylko zawadzały.
Uczeń spojrzał w niebo. Zbliżała się noc, prawdopodobnie deszczowa. W porze młodych liści często padało, dlatego Rysia Łapa niespecjalnie lubił dni, w których liście na drzewach dopiero się pojawiały. Nienawidził być mokry.

- Rysia Łapo!- Biała Róża podeszła do niego żwawo, z ogromnym uśmiechem na pyszczku.- Byłam przed chwilą u Zamglonego Wzroku. Zgadnij, czego się dowiedziałam!

- Że rzeczywiście masz braki w umyśle?- rzucił złośliwie, przyglądając się bacznie swojej łapie i nie zwracając uwagi na wojowniczkę.

- Nie, mysi móżdżku- prychnęła kotka, wciąż jednak uśmiechając się radośnie. Lubiła kocurka, szczególnie, że matką obojga była Pręgowana Skóra. Ojców mieli różnych, niestety oboje zginęli, jeden na zielony kaszel, drugiego zaatakował włóczęga.

- Niedomiar tego czegoś, co wpływa na wzrost?- zgadywał dalej uczeń, próbując sobie przypomnieć jak nazywa się to, o czym przed chwilą powiedział.

- Chcesz zobaczyć, jak przerabiam cię na karmę dla wron?- syknęła Biała Róża i wysunęła pazury. Kocurek wiedział, że była bardzo przewrażliwiona na punkcie swojej wysokości.

- Chętnie- odparł i podniósł się, również wysuwając pazury. Co jak co, ale do walki zawsze był pierwszy.
Kotka odetchnęła głęboko i znowu usiadła, owijając ogon wokół łap. Uczeń widząc, że wojowniczka nie ma zamiaru bić się z nim, westchnął zawiedziony i wrócił na swoje poprzednie miejsce.

- To czego się dowiedziałaś?- przypomniał jej po chwili, zerkając na nią ciekawie.

- Nie uwierzysz!- podekscytowała się znowu Biała Róża, a jej oczy zabłysły dokładnie tak, jak przedtem.- Będą kolejne kociaki!

- Jesteś w ciąży?!- pisnął Rysia Łapa, nie wierząc własnym uszom. Ona? W ciąży? Z kim niby? Bluszczowym Ogonem?

- Nie, no co ty- zaśmiała się kotka, na reakcję nakrapianego ucznia. Jego mina w tamtym momencie była doprawdy bezcenna.- Chodziło mi o Sowi Lot. Widziałeś, jak przywódca ją rano załatwił?

Rysia Łapa pokiwał głową, przypominając sobie poranek.
- Czyli, że niby Sowi Lot ma kociaki z Okopconą Gwiazdą?

- Nie skończyłam jeszcze. Poza tym czy myślisz, że dla naszego przywódcy liczy się ktoś jeszcze, poza Łabędzim Skrzydłem?

- Racja, to niedorzeczne. Mów dalej- ponaglił ją Rysia Łapa, którego nie wiadomo czemu temat kociaków zaczynał interesować.

- No więc jak już mówiłam, Sowi Lot została ranna i poszła do Zamglonego Wzroku, żeby ta ją opatrzyła. Przy okazji leczenia jej boku, sprawdziła też jej brzuch. Wiesz, tak dla pewności. I okazało się, że ona nosi w sobie kociaki!

- A skąd ty to niby wiesz?- spytał kąśliwie Rysia Łapa, podejrzewając, że kotka sobie zwyczajnie z niego żartuje.

- Niosłam im obu jedzenie- wyjaśniła Biała Róża.- Zresztą skoro mi nie wierzysz, to idź i sam się przekonaj.
Uczeń skinął głową i truchtem ruszył w kierunku legowiska medyczki. W końcu działo się coś ciekawego, niezwiązanego ze śmiercią.

Powoli i ostrożnie wszedł do środka, próbując zobaczyć brzuch Sowiego Lotu, kotka jednak leżała do niego grzbietem i prawdopodobnie spała.

Wojownicy: Spadające Gwiazdy Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz