Rozdział Dwudziesty Siódmy

325 61 12
                                    

Mroźna Łapa podążał w ciszy za mentorką. Kilka dni wcześniej znaleźli znak przed swoim legowiskiem – zamarzniętą kałużę oświetloną przez promień słońca – i Zranione Serce uważała, że to jak najbardziej odpowiedni moment na zaprowadzenie swego ucznia do Księżycowego Legowiska, aby mógł uczestniczyć w swojej ceremonii przed Klanem Gwiazdy. Kocurek był podekscytowany tą perspektywą, ale jednocześnie nie uśmiechało mu się uczestniczyć w zebraniu przez przymus integracji z medykami innych klanów (Klanie Gwiazdy, proszę, niech nie mają uczniów!), a tego wolałby unikać najdłużej jak się da. Stronił od towarzystwa nawet w własnym klanie i jakoś nie miał ochoty tego zmieniać.
   Do Skał Spotkań dotarli jako pierwsi. Nie musieli jednak długo czekać na przybycie innych kotów, już po chwili słyszeli z oddali głosy. Jeden energicznie zadawał mnóstwo pytań, a drugi starał się na nie odpowiadać.
   – Zranione Serce, kto to?
   – Najprawdopodobniej Świerkowa Pręga z Klanu Grzmotu i jego uczeń – wytłumaczyła spokojnie mentorka.
   Wspomniane koty wyszły zza krzaków i podeszły do kotów Klanu Słonecznika. A raczej jeden z nich wyszedł, bo ten drugi (zapewne uczeń) raczej z nich wyskoczył.
   – Witaj, Zranione Serce! – rzekł większy, rudy w ciemne pręgi. Mroźna Łapa miał wrażenie, że jego futro musi być bardzo miękkie, szczególnie to na brzuchu.
   – Miło cię widzieć! – Zranione Serce uśmiechnęła się do Świerkowej Pręgi. – Twojego ucznia też. W końcu ci się poszczęściło, co?
   – Ciebie również! – Usiadł i owinął swój ogon wokół łap. – Tak, tym razem Łaciata Łapa nie doznał żadnej kontuzji.
   Wspomniany Łaciata Łapa przyglądał się przez chwilę podekscytowany Zranionemu Sercu, a następnie doskoczył do Mroźnej Łapy. Wąsy na jego pyszczku zadrgały radośnie.
   – Jestem Łaciata Łapa! – przedstawił się wesoło.
   Uczeń z Klanu Słonecznika przyglądał się przez chwilę przybyszowi, którego futro znaczyły rude i szare plamy z nagłym przestrachem.
   – Em... Ja mam na imię Mroźna Łapa – wydukał w końcu.
   – Długo się uczysz? Ile kotów wyleczyłeś? – Łaciata Łapa zaczął zasypywać kolegę gradem pytań. Jeśli szary kocurek myślał wcześniej, że to zielone oczy Świerkowej Pręgi ładnie błyszczały, teraz zapewne zmienił zdanie, oczy jego nowego znajomego stawały się bardziej błyszczące z każdym krokiem, z którym się do niego przybliżał. Mroźna Łapa z kolei zaczął się oddalać.
   – Uczę się od jednego księżyca i... – Zaczął się jąkać. – I wyleczyłem dosyć sporo kotów jak na tak krótki czas.
   – To po tej bitwie? Słyszałem o niej! – Zaczął nakręcać się jeszcze bardziej.
   Szary uczeń położył uszy na kark, pochylił się ku ziemi i – o ile to możliwe – zaczął się jąkać jeszcze bardziej.
   – Tak, to po niej.
   Uczniowie byli tak zajęci sobą (choć oczywiście nie do końca w pozytywnym sensie), że nie zwracali uwagi na dyskusję swoich mentorów oraz przybycie Jaskółczego Ogona, który uśmiechnął się do uczniów, mijając ich.
   – Witajcie, przyjaciele! – zawołał radośnie. – Wasi uczniowie to istne przeciwieństwa, rzekłbym. Ten szary jest taki wycofany, a ten łaciaty taki pełen energii... Zupełnie jakbym widział swojego brata! Czy czekamy na kogoś jeszcze? Zamglony Wzrok?
   Na wzmiankę o bracie kocura, Zranione Serce przebiegł dreszcz.
   – Spostrzegawczy jesteś. – Świerkowa Pręga  uśmiechnął się pod nosem.
   – Ale mało delikatny. – Kotka spojrzała znacząco na ciemnego medyka.
   – Och, racz mi wybaczyć. Czasami się zapominam.
   – To nic nowego. – Uśmiechnęła się lekko.
   Świerkowa Pręga spojrzał na uczniów. Łaciata Łapa właśnie wygłaszał długą mowę:
   – Też bym tak chciał! Znaczy rozumiesz, nie bitwę i tak dalej, tylko kogoś do leczenia! Bo na razie to tylko kilku ze starszyzny miało problem z grzbietami albo stawami, bardzo są nudni. I męczący, jak się rozgadają, to nie ma zmiłuj! Nie mam pojęcia dlaczego tak wszyscy lubią ich słuchać, to przecież nie jest ciekawe! Wolę leczyć, ale rany. To musi być wspaniałe! – kontynuował swój monolog, nie zwracając uwagi na coraz bardziej zestresowanego Mroźną Łapę. Medyk Klanu Grzmotu postanowił interweniować:
   – Łaciata Łapo, nie chciałbyś może porozmawiać z Jaskółczym Ogonem? Może nauczyć cię wielu rzeczy.
    – Naprawdę? – Pod wpływem słów mentora natychmiast zapomniał o koledze i szybko doskoczył do medyka Klanu Mchu. – Czego możesz mnie nauczyć?
   – Tego samego co Świerkowa Pręga zasadniczo – odrzekł i zmienił temat: – Jadłeś kiedyś korzeń łopianu? Ciekawiło mnie zawsze jak to smakuje, ale nigdy okazji nie miałem, żeby spróbować...
   – Nie... Gdzie tu rośnie łopian? Muszę spróbować!
   – Dobre to pytanie. Widziałem prawdopodobnie kilka łopianów na swym terytorium, lecz w tej chwili nie mamy powodu by tam pójść. Czekamy na... Na kogo my to czekamy? – zamyślił się, próbując przypomnieć sobie imię kotki z Klanu Deszczu.
   – Poszukajmy go, zanim przyjdzie... Ten czwarty medyk. No chodź! – Łaciata Łapa popchnął Jaskółczego Ogona w krzaki. Medyk krzyknął krótko, po czym posłusznie poszedł z nadpobudliwym uczniem na poszukiwanie łopianu.
.  Mroźna Łapa odetchnął z ulgą i posłał Świerkowej Prędze pełen wdzięczności uśmiech. Kocur odwzajemnił go, po czym odwrócił się do Zranionego Serca. Medycy zaczęli rozmawiać o codziennych sprawach związanych z leczeniem i mającą ostatnio miejsce bitwą. Poświęcili także chwilkę Mroźnej Łapie (o dziwo teraz nie trząsł się ze strachu). Kocurek trochę współczuł Jaskółczemu Ogonowi, ale szybko doszedł do wniosku, że niepotrzebnie. Kot dobrze się bawił w towarzystwie młodszego od siebie ucznia, choć od razu po tym jak Zamglony Wzrok (Mroźna Łapa uznał, że brązowa kotka jest bardzo ładna mimo niewidzących i sprawiających wrażenie pustych oczu i chciałby mieć tak widoczne pręgi jak ona. Jego zlewały się z futrem) pojawiła się przy Skałach Spotkań, powiedział mu kilka słów i podszedł do grupki medyków.
    – Na szczęście szukanie rumianku przełożyłem na później, żeby móc z tobą porozmawiać – powiedział do Zamglonego Wzroku.
   – Dowiem się po co wam rumianek?
   – Łopian! Szukaliśmy łopianu! – poprawił ze śmiechem Łaciata Łapa i kilka sekund później już stał obok Mroźnej Łapy i próbował namówić do wyruszenia na poszukiwania. – Chodź ze mną! Będzie fajnie!
   –  Chciałem się dowiedzieć jaki ma smak, a Łaciata Łapa grzecznie i spokojnie zaproponował poszukanie go – wyjaśnił Zamglonemu Wzroku Jaskółczy Ogon.
   – Uprzejmie? – pyta rozbawiona, słysząc "uprzejme prośby" ucznia, skierowane do Mroźnej Łapy.
   – No... Uprzejmie?
   – Em... Szukać łopianu? – Szary kotek starał się nie stroszyć futra na grzbiecie. Patrzył na kolegę nieco niechętnie.
   – Tak! Potem dołączy do nas Jaskółczy Ogon. – Odszedł kilka kroków, ale zauważywszy, że Mroźna Łapa wciąż tkwi w miejscu, zawołał: – Mroźna Łapo, chodź wreszcie!
   Wstał. Nieznacznie wyprzedził kocurka, machnął na niego ogonem i rzekł, starając się nie jąkać:
   – Chodź za mną. Wiem gdzie rośnie.
   – Wiesz? Ale fajnie! – zrównał się z kolegą. – Daleko to jest?
   – Właściwie to jest na moim terytorium, ale to niedaleko od granicy. Nawet nie zauważą, ze tam byliśmy. Chyba...
   – Na pewno nie zauważą! Będziemy cicho, a jak nas zobaczą, to uciekniemy! – rzekł przekonany co do własnych słów.
   Mroźna Łapa strzepnął ogonem. Naprawdę nie podobał mu się zapał kolegi. To znaczy, nie było w nim nic złego, ale strasznie go onieśmielał. Łaciata Łapa był trochę podobny do Żmijowej Łapy pod tym względem. Oboje bardzo śmiali i energiczni. Chyba, że w grę wchodził cały tłum. Wtedy Żmijowa Łapa nie czuła się zbyt pewnie. Mroźna Łapa po chwili porzucił te myśli. Nie miał teraz czasu na myślenie o siostrze. Musi znaleźć łopian, żeby uwolnić się od stresującego znajomego.
   – To tu – rzekł po chwili, kiedy doszli na miejsce.
   Łaciata Łapa natychmiast zaczął się zachwycać roślinami, a następnie wziął kilka z nich do swego pyszczka. Kotek z Klanu Słonecznika także wziął trochę łopianu, by po chwili dołączyć do kolegi i razem z nim wrócić do medyków. A przynajmniej pójść w ich stronę, bo uczeń Świerkowej Pręgi zatrzymał się przy Skałach Spotkań, lecz poza zasięgiem słuchu medyków i spytał:
   – A Zranione Serce nie będzie zła?
   – Jeśli już to nie na ciebie, tylko na mnie, więc nie masz czym się przejmować.
   – No... Ale ja chciałem ten łopian.
   – Powiem, że sam po niego poszedłem, a ty czekałeś przed granicą – stwierdził kotek. – Wtedy nikt nie będzie miał pretensji.
    Łaciata Łapa oburzył się:
   – Ale to będzie kłamstwo! – odrzucił swój łopian na bok, mówiąc, że poszuka jeszcze przy Jaskini Przodków.
   Mroźna Łapa położył uszy na karku i rzucił koledze gniewne spojrzenie, podnosząc łopian.
   – Nie będę marnował ziół.
   – Wrócisz po niego po zebraniu.
   Szary ledwo powstrzymał prychnięcie. Stres zniknął, ale zamiast niego pojawiła się irytacja.

Wojownicy: Spadające Gwiazdy Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz