Rozdział Dziesiąty

399 73 3
                                    

Bluszczowy Ogon stał w wejściu do obozu, niecierpliwie machając ogonem na boki. Już wiele razy bywał na zgromadzeniach, jednak za każdym razem gdy na nie szedł, czuł ogromną ekscytację i podniecenie. Mimo że zazwyczaj przywódcy rozmawiali na wyjątkowo nudne dla niego tematy, to nigdy nie przepuścił okazji, do wyjścia z obozu. Jedną z takich okazji było właśnie zgromadzenie i młody kocur czekał, aż reszta wybranych przez przywódcę kotów dołączy do niego.

Po kilku chwilach, zza żłobka wychynął mały, biały łebek, należący do drobnej, biało-czarnej kotki, którą Bluszczowy Ogon rozpoznał niemal od razu. Biała Róża zmierzała w jego stronę, z kpiącym uśmiechem na pyszczku.

- Niecierpliwisz się bardziej, niż niejeden kociak- miauknęła prowokacyjnie, siadając przed kocurem.

- Przynajmniej tak nie wyglądam- zauważył, przestając machać ogonem i zmierzył wojowniczkę rozbawionym wzrokiem. Biała Róża zjeżyła lekko sierść, Bluszczowy Ogon doskonale wiedział, że niski wzrost dawał jej się we znaki każdego dnia i denerwowała się, gdy ktokolwiek o tym wspomniał. Uznał jednak, że nie zaszkodzi jej trochę podrażnić, szczególnie, że to ona zaczęła.

- I całe szczęście, że tak nie wyglądam- kontynuował, raz po raz zerkając na przyjaciółkę by zobaczyć, jak reaguje na jego słowa.- Gdyby tak było, to chyba bym się zapadł ze wstydu pod ziemię. Nie uważasz, że ciągłe mylenie wojownika z uczniem, lub co gorsza – kociakiem, może być nieco upokarzające?

- O wiele gorsze jest posiadanie mysiego móżdżku. Naprawdę ci współczuję- udała smutek i przekrzywiła lekko głowę w bok, jak zawsze w tego typu sytuacjach.

- Znajomości takiego mysiego móżdżka jak ty? Ja sam sobie tego współczuję- miauknął wesoło ciekaw, co kotka mu odpowie. Nie dowiedział się tego jednak, bo w chwili gdy Biała Róża otwierała pyszczek, dołączył do nich Miodowy Liść, razem ze swoim uczniem, Smolistą Łapą. Bluszczowy Ogon wiedział, że szary kocurek nie powinien iść z nimi na zgromadzenie z powodu ucieczki z obozu, więc zdziwił się bardzo, gdy okazało się, że Okopcona Gwiazda nie widział żadnych przeszkód w puszczeniu go na tak bardzo ważne spotkanie.

- A wy znowu to samo- westchnęła Miodowy Liść, siadając obok Białej Róży i Bluszczowego Ogona. Bardzo często była świadkiem przekomarzanek tych dwojga i powoli zaczynało ją to nudzić i irytować.

Biało-czarna kotka prychnęła cicho na jej słowa i odwróciła się przodem do obozu, a Bluszczowy Ogon zamilkł, skupiając się na ptaku, który usiadł na którejś z gałęzi nad obozem.

Smolista Łapa siedział spokojnie, rozglądając się co jakiś czas żeby zobaczyć, czy Okopcona Gwiazda idzie. Nie szedł, a cała czwórka powoli zaczynała odczuwać niepokój. Zawsze był na czas, nie wyobrażał sobie spóźnienia się na zgromadzenie. Co się w takim razie stało?

- Jeszcze nie poszliście?- zapytała Poranny Wiatr, wychodząc ze żłobka razem z Piórkiem. Podeszła do wojowników i ucznia z ciekawością wymalowaną na pyszczku.

- Czekamy na Okopconą Gwiazdę- miauknęła Miodowy Liść i podeszła do karmicielki, wyjaśniając jej, co się stało.

- To musi mieć związek z Łabędzim Skrzydłem!- miauknęła Piórko, przebierając łapkami w miejscu. Rozpierała ją chęć działania, jednak widząc ostre spojrzenie matki uspokoiła się i usiadła, wlepiając wzrok w legowisko przywódcy w nadziei, że zobaczy gdzieś chociaż fragment beżowego futra.

- Nie popadajmy w paranoję, nie wszystko, co złe, musi być nią spowodowane. Może rozmawia o czymś ważnym z Zamglonym Wzrokiem? Jeśli tak, to zrozumiałe, że się jeszcze nie pojawił- zaproponowała Miodowy Liść, próbując usprawiedliwić przywódcę.

Wojownicy: Spadające Gwiazdy Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz