– Jaskółczy Ogonie, a do czego to jest? – spytał biało-rudy kocurek, patrząc ciekawie na łopian, który medyk akurat trzymał w pysku.
– To, mój maleńki, jest... mak. Albo... Nie. Racz mi wybaczyć, to zioło zwie się łopianem. I nawet nie próbuj mnie prosić o podanie ci kawałka do spróbowania, bo zapewniam cię, że się nie zgodzę, Falo.
Kocurek jęknął, ale zaraz zaczął przyglądać się innym ziołom. Padło na nasiona maku, które kociakowi wydały się bardzo ciekawe i idealne do spróbowania. Dobrał się do nich nim medyk zdążył zauważyć.
– Tego nie spożywamy! To nie mysz! – rzekł podniesionym głosem. – Rudawa Łapa i Urwany Wąs kiedyś się tego najedli za dużo i nie można było ich dobudzić. Lepiej nie powtarzaj ich błędów, bo wolałbym nie ponieść śmierci z łap twojej kochanej matki.Kocurek przeprosił cicho i następnie zapytał czy może założyć sobie pajęczynę na ucho. Jaskółczy Ogon jęknął i po chwili się zgodził.
– Tylko nie przesadź, młodzieńcze.
Ze zmęczeniem przyglądał się jak Fala owija swoje ucho pajęczyną. Modlił się do Klanu Gwiazdy o to, by Paprociowy Ogon raczyła zabrać swojego syna jak najszybciej. Wybrała się z Zimnym Wiatrem na polowanie i większością kociąt zajmowały się Wężowa Stopa i Ostry Kieł. Jedynie mały Fala uparł się, by odwiedzić Jaskółczego Ogona. Bardzo lubił kocura, zresztą z wzajemnością. Medyk czuł się do Fali bardzo przywiązany, po części przez to, że ujmował go jego charakter, a po części przez to, że to właśnie Jaskółczy Ogon nadał mu imię. A zrobił to po swym mentorze – Ziołowym Nosie. Mało kto wiedział, że zanim były medyk został przechrzczony na Ziółko, nosił imię Fala przez swoje falowane futro. Ten Fala co prawda nie miał falowanego futra, ale za to posiadał podobne umaszczenie do Ziołowego Nosa. A to Jaskółczemu Ogonowi w zupełności wystarczyło. Przez pewien czas chciał nawet wziąć kocurka na swojego ucznia, ale widać było, że ma on spore zapędy na wojownika, więc zrezygnował.
– Jaskółczy Ogonie, a jak długo Urwany Wąs i Ruda Łapa spali po tych ziarenkach? – zapytał Fala z głową całą w pajęczej sieci.
– Cały dzień. I nie chciałbym mieć pojęcia, co by było, gdyby zjedli tego więcej... – Nagle się zawiesił. Mak. Zioło o właściwościach usypiających. A co jeśli to przez mak koty Klanu Gwiazd zasypiały? Musiał koniecznie przedyskutować to z którymś z medyków. Może ze Zranionym Sercem? Wątpił, że w obozie Klanu Deszczu będzie miło widziany, a Klan Grzmotu nie wchodził w grę przez wąwóz, którego Jaskółczy Ogon się bał. Tak, Zranione Serce była odpowiednia.
– Falo, musisz wrócić do żłobka – powiedział do kotka. – Muszę udać się w odwiedziny do medyczki Klanu Słonecznika, żeby przedyskutować coś zdecydowanie i niesamowicie ważnego.
– No dobra... – mruknął kotek i wyszedł. Medyk sam był pod wrażeniem, że Fala tak szybko odpuścił. Sam również szybko wyszedł z swego legowiska i skierował się do Omszałego Dołu. Wszedł do niego, nawet nie sygnalizując swojej obecności Roziskrzonej Gwieździe. Przywódca nie zauważył obecności Jaskółczego Ogona od razu i medyk miał okazję zobaczyć jak kocur wbija pazury w mech wyściełający legowisko i patrzy w ziemię, oddychając ciężko.
– Wszystko w porządku, Roziskrzona Gwiazdo? – zapytał zaniepokojony stanem przywódcy. Kocur wzdrygnął się i spojrzał na medyka.
– Wszystko dobrze. Czego chcesz?
– Chyba w końcu możemy mieć cokolwiek w związku z Klanem Gwiazdy. Muszę to przedyskutować z Zranionym Sercem i chciałem tylko dać ci informację, iż wychodzę. W razie ewentualnych wypadków, zajmiesz się moimi obowiązkami za mnie, prawda?
CZYTASZ
Wojownicy: Spadające Gwiazdy
FanficTom I Zakończony Przepowiednie to coś, czego można się bać. Zazwyczaj zwiastują wielkie niebezpieczeństwo, coś, co zagraża jednemu z klanów, lub co gorsza, wszystkim klanom. Na szczęście Klan Gwiazdy, który te wizje zsyła, czuwa nad dzikimi kotami...