Rozdział Piętnasty

273 61 6
                                    

Brzoskwiniowa Pręga siedział pod drzewem i w ciszy obserwował obóz. Co chwilę zerkał na siedzącego przy nim Kamienne Serce. Pręgowany kocur z powagą patrzył w stronę żłobka, co jakiś czas marszcząc nos. Co prawda jego kocięta urodziły się już cztery księżyce temu, ale nadal zdarzało mu się nie wiedzieć jak się zachować. Nie zmieniało to jednak faktu, że bardzo kochał swoje kocięta.
- Kamienne Serce? - odezwał się rudy kocur, wyrywając kolegę z zamyślenia.
- No?
- Myślisz, że robię coś źle? Wiesz, ze Sroczą Łapą. Właściwie to... On... Po prostu...
- No powiedz to wreszcie! - syknął ze zirytowaniem szary kot. Jak na jego gust Brzoskwiniowa Pręga za bardzo się jąkał.
- Mam wrażenie, że nie chodziło tylko o poświęcenie. Może po prostu chciał umrzeć. Zrobiłem coś źle jako jego ojciec?
Kamienne Serce przekrzywił głowę od niechcenia i spojrzał krzywo na towarzysza.
- A skąd mam wiedzieć? Moje kociaki mają dopiero cztery księżyce, jestem niezbyt dobrym ojcem. A poza tym moja partnerka nadal żyje i się nimi zajmuje. Dlaczego się mnie o to pytasz? Lepiej pogadaj z Omszałą Gwiazdą. Obie córki okaleczone, jedna przez lisa, druga przez innego kota. Wie dużo więcej niż ja - powiedziawszy to, wstał i poszedł w kierunku żłobka, by spędzić trochę czasu z Odymionym Futrem i kociętami.
Brzoskwiniowa Pręga zmrużył lekko oczy i wbił pazury w ziemię na wzmiankę o Lawendowym Sercu. Następnie przeniósł wzrok na oddalającego się Kamienne Serce.
- No tak - mruknął pod nosem. - Zero wsparcia. I ta jego niedelikatność... Zastanawiam się czasem czy na pewno dostał imię przez to, że jest nieulękły w boju czy jednak była to zasługa jego innych cech.
Pokręcił głową i udał się do legowiska uczniów, aby sprawdzić czy nie ma tam jego syna. Był. Dyskutował o czymś z siostrą. Brzoskwiniowa Pręga postanowił do nich podejść.
- Cześć wam, co robicie? - spytał przyjaźnie.
- Wychodzimy z legowiska - odpowiedział mu Srocza Łapa, opuszczając dotychczasowe miejsce miejsce pobytu zupełnie jakby nie miał ochoty na rodzinne pogaduszki.
- Chyba idzie na polowanie z Jaskiniową Skórą - próbowała usprawiedliwić brata Gronostajowa Łapa. - Wiesz, już się pogodzili i... może chce z nim spędzić trochę czasu czy coś.
- Nie za bardzo spoufala się z mentorem?
- Jakoś nigdy ci to nie przeszkadzało.
Rudy kocur westchnął. Nie przeszkadzał, to prawda. Lecz teraz w jego umyśle pojawiła się myśl, że może ta relacja zaszła za daleko i ma zły wpływ na jego syna. Postanowił ich poobserwować w późniejszym czasie, najpierw jednak chciał poświęcić trochę czasu córce. Niestety, nie było mu to dane.
- Gronostajowa Łapo! - Do legowiska wpadł Księżycowa Łapa w towarzystwie Rumiankowej Łapy. - Pójdziesz z nami po nowy mech dla starszyzny?
- Tak, pewnie! - odpowiedziała kotka, podnosząc się do pozycji stojącej. - Wybacz, tato. - Wyminęła kocura, by dołączyć do przyjaciół.
Brzoskwiniowa Pręga westchnął ponownie. Przestawał mieć jakikolwiek wpływ na swoje dzieci i nie mógł się z tym pogodzić.

***

Szedł pochylony z uszami położonymi płasko na karku i ogonem w dole. Starał się za bardzo nie rzucać w oczy, jednak miał wrażenie, że średnio mu to wychodziło. Może i u kota domowego by to przeszło, ale teraz mógł mieć do czynienia z wojownikami. W końcu był na ich terenie. Powinien spodziewać się ataku w każdej chwili. I z każdej strony. Miał cichą nadzieję, że może gdzieś spotka Jaskiniową Skórę. Kocur zdawał się być w miarę pokojowo nastawiony przy ich ostatnim spotkaniu, a przynajmniej tak się Wichrowi wydawało. Ale czy teraz też tak będzie? Wtargnął na obcy teren. Może mógł jednak poczekać na patrol.
Nagle się zatrzymał, słysząc rozmowę po swojej lewej. Może jeśli się ujawni teraz, potraktują go bardziej ulgowo? Tak czy inaczej czekało go spotkanie z Klanem Słonecznika, więc postanowił zaryzykować. Wyprostował się i poszedł w stronę głosów, starając się wyglądać na pewnego siebie. Pod krzakiem zauważył szczupłego czarnego kota z przyjaznym wyrazem pyska i drugiego nieco mniejszego kocura z błyskiem w żółtych oczach i kilkoma białymi plamami na grzbiecie. Z ulgą rozpoznał w nich Jaskiniową Skórę i Sroczą Łapę.
- Jaskiniowa Skóro - zwrócił na siebie uwagę wojownika.
- Co ty robisz na naszym terytorium? - Srocza Łapa zjeżył sierść na grzbiecie i obnażył kły, patrząc na szarego włóczęgę. Na szczęście stanęło tylko na tym, nie zamierzał się rzucić na Wichra. Przynajmniej bez wyraźnego polecenia mentora.
- Musicie mnie zabrać do swojego przywódcy.
- Po co chcesz się z nim widzieć? - spytał Jaskiniowa Skóra. - I wiesz, że wszedłeś na nasze terytorium bez pozwolenia, prawda?
- Wiem o tym, ale nie miałem wyboru. Muszę prosić wasz klan o pomoc - wyjaśnił szary. - Mój przyjaciel jest bardzo chory, nie potrafię mu pomóc. Może wasz przywódca pozwoli medykowi udzielić mu pomocy.
Czarny kocur kiwnął głową i polecił Sroczej Łapie się uspokoić.
- Zabiorę cię do niego.
- Czy nadal przewodzi wam Spadająca Gwiazda?
- Nie. Teraz na czele Klanu Słonecznika stoi Omszała Gwiazda. Spadająca Gwiazda odszedł kilka dni po tym jak przyszedłem na świat, teraz jest w Klanie Gwiazdy.
Wicher kiwnął głową ze zrozumieniem, czując ucisk w gardle na myśl, że Przybrudzony Nos może dołączyć do Spadającej Gwiazdy. Nie chciał tego. Nie potrafił wyobrazić sobie życia bez starego kocura.
Po chwili marszu koty już przechodziły przez krzaki, aby wejść do obozu Klanu Słonecznika. Jaskiniowa Skóra szedł z przodu, prowadził Wichra do Przewalonej Kłody. Srocza Łapa zaś szedł z tyłu, bo według swego zwyczaju nie zamierzał ufać kotu, który nie pochodził z jego klanu. Szary kocur czuł na sobie spojrzenia zaciekawionych i nieco zaniepokojonych kotów Klanu Słonecznika. Czuł także ponurą atmosferę, która im towarzyszyła. Wszyscy wojownicy zdawali się być przygaszeni, szczególnie ci najstarsi. Nie miał pojęcia co było tego powodem, ale nie zamierzał się w to wtrącać. Miał swój cel do wypełnienia.
- Omszała Gwiazdo! - zawołał Jaskiniowa Skóra.
Po chwili z legowiska w Przewalonej Kłodzie wyszedł długowłosy przywódca i z pewnym zaskoczeniem spojrzał na Wichra.
- Mój przyjaciel przybył, żeby prosić nas o pomoc.
- Przyjaciel? - zdziwił się Omszała Gwiazda. - Nic o nim nie wspominałeś.
Wicher był równie zdziwiony użytym przez czarnego wojownika określeniem.
- Nie było okazji.
- Rozumiem. Czego zatem chcesz?
- Omszała Gwiazdo - zaczął Wicher - przybyłem, aby prosić Klan Słonecznika o pomoc. Mój przyjaciel jest ranny i bardzo chory, nie potrafię mu pomóc. Kiedyś był wojownikiem Klanu Mchu. Teraz jest stary i boję się, że przez tą chorobę nie dożyje następnego księżyca. Dużo słyszałem od niego o klanach, wiem, że macie medyków. Czy wasz medyk, mógłby pomóc Przybrudzonemu Nosowi?
Spojrzał wyczekująco na Omszałą Gwiazdę, zastanawiając się jednocześnie czy na pewno nie pomylił nazwy klanu i czy użył odpowiednich słów. Nie zauważył przez to błysku rozpoznania, który pojawił się w oku przywódcy. Znał on Przybrudzony Nos jeszcze z czasów kiedy był zastępcą Spadającej Gwiazdy. Bardzo szanował jego mądrość i wierność Klanowi Mchu, dlatego też nie wyobrażał sobie, by nie udzielić mu pomocy. Zresztą jego serce nie pozwoliłoby mu odmówić nawet jeśli potrzebujący byłby kotem domowym. Serce a także strach. Dobrze bowiem pamiętał co stało się, kiedy ostatnim razem ów pomocy odmówił.
- Pomogę wam - obiecał Wichrowi.
Włóczędze momentalnie spadł kamień z serca.
- Dziękuję, Omszała Gwiazdo! - powiedział znacznie głośniej niż zamierzał.
- Jaskiniowa Skóro, weź ze sobą Kamienne Serce i Brzoskwiniową Pręgę. Wichrze, pójdziesz z nimi. Przyprowadźcie tu Przybrudzony Nos, tak będzie dla niego lepiej.
- Tak jest, Omszała Gwiazdo.
Jaskiniowa Skóra dobrze wiedział, że dwaj wojownicy są już gotowi do drogi. Praktycznie wszystkie uszy Klanu Słonecznika przysłuchiwały się tej rozmowie.

[1177 słów]

***

Co się stało, że rozdział tak wcześnie? Pomyliłam dni? Opubkikowałam przypadkiem? Jednak jest czwartek, a nie wtorek?
Otóż postanowiłyśmy z Monk, że będziemy publikować rozdziały dwa razy w tygodniu, we wtorki i czwartki. We wtorki ja, a w czwartki Monk. Taki mały, przedświąteczny "prezent" dla Was ^^.
Ach, Jawiem, jak Ci się spodobało przedstawienie Kamiennego Serca? I czy w ogóle spodobało?

No i jeszcze taka mała prośba ode mnie - jeśli gdzieś zobaczycie, że kochany Wattpad usunął akapity i zamienił półpauzy na dywizy, napiszcie mi o tym, proszę. Postaram się jak najszybciej naprawić.

Waku

Wojownicy: Spadające Gwiazdy Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz