Rozdział Trzydziesty Czwarty

233 63 11
                                    

– Naprawdę nie oddychał!– upierał się Smolisty Krok, stojąc naprzeciwko medyczki, która z lekkim rozbawieniem kręciła tylko głową.

– To niemożliwe, pewnie po prostu stracił na chwilę przytomność- tłumaczyła mu, lecz kocur nie wierzył w jej słowa.

– Ale potem czuł się i zachowywał tak, jakby nic się nie stało! Jestem pewien, że zmiażdżyło mu płuca i pewnie jeszcze kości– nie dawał za wygraną, próbując przekonać Zamglony Wzrok do swoich słów.

– Właśnie słyszę, jak mu kości złamało– prychnęła ironicznie kotka, wskazując ogonem wyjście z legowiska. Na zewnątrz wszystkie trzy kotki popiskiwały radośnie, biegając w kółko po obozie i bawiąc się ze sobą.

– A-ale przysięgam! On nie żył, a potem...

– Na miejscu Okopconej Gwiazdy zastanowiłabym się nad mianowaniem cię wojownikiem. Zachowujesz się gorzej niż uczeń– przerwała mu medyczka, a Smolisty Krok zauważył, że kotka powoli zaczyna mieć go dosyć.

Zgarbił się i szybkim krokiem oddalił się od legowiska Zamglonego Wzroku, po drodze jeszcze przyglądając się szalejącemu z rodzeństwem Promykowi. Rzeczywiście trudno było uwierzyć, że jeszcze poprzedniego dnia leżał bez życia na spalonej ziemi. Chyba, że kocur pomylił się w swojej ocenie i kociakowi nic wielkiego nie groziło, oprócz omdlenia. Smolisty Krok powoli zaczynał wątpić w to, czego był świadkiem.

Medyczce dokładnie o to chodziło. Gdy młody wojownik opuścił jej legowisko, odetchnęła z ulgą i sprawdziła stan swoich ziół. Było ich coraz mniej, a zbieranie ich stanowiło dla niej dość spory problem. Przydałby się jej jakiś uczeń, lecz na razie nie było żadnego kota, który byłby wstanie podjąć się tego zadania. Kociaki Rudzikowego Śpiewu były pełne zapału, energiczne i chętnie biły się ze sobą (na żarty oczywiście), lecz zapowiadały się na dobrych wojowników, a nie medyków.

– Ty naprawdę uważasz, że z Promykiem jest wszystko w porządku?– zagadnęła Sowi Lot, której leżenie w miejscu dłużyło się niemiłosiernie. Co prawda Zamglony Wzrok obiecała jej, że za kilka dni będzie mogła przenieść się do żłobka, jednak ten dzień jeszcze nie nadszedł i biało-szarej pręgowanej kotce wyjątkowo się przez ten czas nudziło.

Medyczka zamyśliła się chwilę. Postanowiła nikomu nie mówić o swoich podejrzeniach, by nie wzbudzać niepotrzebnego zainteresowania kociakiem. Poza tym miała wrażenie, że gdyby przywódca dowiedział się o wszystkim, Promyk byłby na prostej drodze do śmierci. Jeśli Zamglony Wzrok się nie myliła, kocur mógł odebrać kociaka jako zagrożenie dla siebie.

Z drugiej jednak strony Sowi Lot była kotką godną zaufania, która umiała trzymać język za zębami. Czasem zdarzało jej się coś powiedzieć lub zrobić bez uprzedniego zastanowienia się, lecz medyczka była pewna, że sekretu by nigdy nie zdradziła. Zresztą obie zdążyły się już ze sobą bardzo zżyć i Zamglony Wzrok czuła, że gdy przyszła karmicielka zamieszka w żłobku, w jej legowisku będzie wyjątkowo pusto.

– Nie– przyznała po chwili, jednak nie zagłębiała się w temat bardziej.

Sowi Lot zrozumiała to i nie poruszała już więcej tej sprawy, zaczęła za to pytać Zamglony Wzrok o zastosowanie różnych ziół. Ten temat ostatnio zaciekawił ją i zaczynała żałować, że nie wybrała ścieżki medyczki. Zaraz potem jednak odgoniła od siebie te myśli, przypominając sobie o wszystkich chwilach spędzonych u boku Szopiego Ogona i o ich dzieciach. Nie oddałaby ich za nic w świecie, nawet za bycie najlepszym medykiem w historii wszystkich czterech klanów.

***

Wiatr poruszał leniwie liśćmi drzew, gdy Smolisty Krok przedzierał się przez gęste zarośla wzdłuż granicy z Klanem Mchu. Wybrał się na samotne polowanie, jednak nie umiał skupić się na nim na tyle, by cokolwiek złapać, dlatego wałęsał się po lesie ze wzrokiem wbitym w łapy.

Wojownicy: Spadające Gwiazdy Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz