– Naprawdę nie wiem, co się dzieje.– Rozgorączkowana Ulewa biegała w tę i z powrotem, nerwowo machając ogonem i co chwila zerkając z niepokojem na Orlego Pazura. Wojownik nie wyglądał dobrze, szara kotka bez wahania mogła stwierdzić nawet, że strasznie. Jego rana zaropiała i nie zanosiło się na to, by miała zacząć się goić. Orli Pazur często spał, a ostatnio zdarzało się też, że tracił przytomność na jakiś czas. Poza tym przestał jeść tyle, ile powinien i w chwilach, kiedy dość dobrze odbierał rzeczywistość, nie przełykał więcej, niż kilka kęsów przyniesionych przez koty z miasta zdobyczy. Narzekał też na ból w barku, jednocześnie przekonując innych, że nic mu nie jest i może iść na poszukiwania Pierzastej Łapy. Stan ten utrzymywał się od paru już dni, co nie zwiastowało niczego dobrego.
– Jak to „nie wiesz co się dzieje"?!– denerwował się Szerszeń, co chwila nachylając się nad osłabionym ciałem wojownika Klanu Deszczu, by sprawdzić, czy przypadkiem mu się nie pogarsza.– Lepiej się dowiedz, bo on zaraz naprawdę wykituje!
– Szerszeniu!– warknęła ostrzegawczo kotka, jeżąc lekko futro. Panika powoli zaczynała brać nad nią górę.– Rozumiem, że polubiłeś go przez ten czas i się martwisz, ale na miłość naszych przodków, zamilcz w końcu! Mżąca Łapa słucha– dodała już szeptem, znacząco zerkając na rudo-białą uczennicę, siedzącą przygnębioną pod ścianą.
– Niech słucha– prychnął.– Powinna być świadoma tego, że Orli Pazur umiera.
Ulewa spiorunowała go wzrokiem i w mgnieniu oka znalazła się obok Mżącej Łapy, współczująco obejmując ją ogonem.
– On tylko żartował– miauknęła uspokajającym głosem, co dość dziwnie zabrzmiało zważając na to, że szara włóczęga ledwo wytrzymywała z powodu tych wszystkich nerwów i ciągłego napięcia.– Orli Pazur niedługo wyzdrowieje, to co jest teraz, to normalna reakcja obronna organizmu– próbowała jakoś przekonać młodszą, że wszystko jest tak, jak być powinno.
– W porządku– mruknęła Mżąca Łapa i odsunęła się od Ulewy, chcąc, by kocica w końcu zamilkła. Miała nadzieję, że słychać to było w tonie jej wypowiedzi. – Ja... Ja widzę co się dzieje– westchnęła cicho i ze smutkiem zerknęła na leżącego nieruchomo zastępcę. Nie była kociakiem, liczyła sobie już prawie jedenaście księżyców i była świadoma tego, co się wokół niej dzieje. Nie trzeba było jej oszukiwać i wmawiać, że z wojownikiem jest wszystko dobrze. Sama doskonale dostrzegała, że wcale nie było.
– Słyszałaś?– Szerszeń zwrócił się do Ulewy, mając na myśli słowa uczennicy.– Przestań się nad nią tak trząść, widzisz przecież, że jej nie okłamiesz. Lepiej zrób coś z nim– zaproponował, z niepokojem przyglądając się wojownikowi, który właśnie odzyskał świadomość.
– Jest ci lepiej?– Ulewa podbiegła do niego, zanim Orli Pazur w ogóle zdążył zrozumieć, co się dookoła niego dzieje.
– Nie... Nie jestem pewien...– mruknął brązowy kocur, mrugając co chwila oczami, by odogonić latające mu przed oczami ciemne punkciki. Jego rana wciąż bolała, w dodatku z każdym gwałtowniejszym ruchem zaczynała krwawić coraz obficiej. Czuł, jak skóra wokół niej piecze go i pulsuje, na pewno była też zaczerwieniona.
Szara włóczęga już miała się ucieszyć, że może jednak wojownikowi się poprawia, skoro nie powiedział otwarcie, że go boli, pręgowany kocur ostudził jednak jej zapał zaledwie paroma słowami.
– Nie łudź się, że zdrowieje– mruknął, z lekkim obrzydzeniem patrząc na chory fragment ciała Orlego Pazura. W życiu widział wiele ran, nigdy jednak podobnej do tej.– To przecież wygląda jeszcze gorzej niż poprzednio.
– To co ja mam robić?– jęknęła zrozpaczona Ulewa, z przestrachem stwierdzając, że Szerszeń ma rację. Rana była paskudna i faktycznie wydawała się być bardziej niebezpieczna niż ostatnio.
CZYTASZ
Wojownicy: Spadające Gwiazdy
Fiksi PenggemarTom I Zakończony Przepowiednie to coś, czego można się bać. Zazwyczaj zwiastują wielkie niebezpieczeństwo, coś, co zagraża jednemu z klanów, lub co gorsza, wszystkim klanom. Na szczęście Klan Gwiazdy, który te wizje zsyła, czuwa nad dzikimi kotami...