Karłowa Gwiazda szedł tuż za Bazikiem, pewnie stawiając łapy na piaszczystej ziemi. Mała kotka prowadziła ich całkiem długo, jednak kocur ufał jej i wierzył, że nie oszukała ich. Tuż przy jego boku wytrwale kroczyła Jaśniejący Kwiat, uporczywie brnąc przed siebie, dwaj młodsi wojownicy natomiast zostali nieco w tyle.
Kocur obejrzał się dyskretnie. Jak przypuszczał, Szopi Ogon wlókł się na samym końcu ze spuszczonym łbem i chyba nie najlepszym humorem. Przywódca Klanu Grzmotu zastanawiał się, czy to przez rozmowę z partnerką szaro-białego kota, czy przez małą kotkę, która już na samym początku mocno zirytowała niecierpliwego kota.
Westchnął i ponownie utkwił wzrok w horyzoncie, a im dłużej patrzył, tym bardziej nie dowierzał swoim oczom.
- Też to widzisz?- zapytał cicho, szturchając lekko towarzyszkę, nie będąc przekonanym, czy coś mu się nie przewidziało.
Jaśniejący Kwiat oderwała wzrok od małej kotki i spojrzała na niego nie do końca rozumiejąc o co mu chodzi.
- Gdzie..?- mruknęła, ale niemal natychmiast dojrzała to, co chciał pokazać jej stary kocur.- Tak! Chodźmy- ponagliła ich i wyrwała się do przodu.
- Zaraz się połamie i tyle z tego będzie- prychnął zrzędliwie Karłowata Gwiazda, ale również przyspieszył, choć nie tak bardzo jak Jaśniejący Kwiat.
Urwany Wąs, zauważając, że starsze koty coraz bardziej się oddalają, przyspieszył kroku.
- Szybciej, Szopi Ogonie!- miauknął do wojownika, który tylko wywrócił oczami, przebiegł kilka kroków i znowu zaczął iść.
Szaro-biały kocur nie miał ochoty pędzić na złamanie karku na spotkanie kotów, które prawdopodobnie śpią, mimo to poczuł się dość dotknięty, gdy zorientował się, że Urwany Wąs postanowił na niego nie czekać. Miał wrażenie, że nikogo nie obchodzi i jest tu całkowicie zbędny. Skoro nie umiał nawet wyciągnąć z kociaka jakichś błahych informacji, nic dziwnego że nikt się nim nie przejmuje.
Po chwili zauważył, że Bazik nie nadąża za starszymi kotami. Jej krótkie łapki plątały się, a koteczka co chwila chwiała się tak, jakby miała upaść. Z początku chciał jej jakoś pomóc, ale zrezygnował. Nie będzie tego robił dla jakiegoś głupiego kociaka, niech próbuje sama. Kocur zmarszczył nos i wyprzedził małą kotkę, zadowolony zostawiając ją w tyle.
Urwany Wąs zauważył to i zawrócił, podbiegając do niej, wcześniej krzycząc do reszty, żeby zaczekali. Szopi Ogon widząc, że starsze koty zatrzymują się, zrobił to samo. Zerknął dyskretnie na czarno-białego towarzysza, który właśnie zapraszał Bazika do wejścia na jego grzbiet. Kotka była mała i drobna, zapewne też lekka więc nie stanowiła przeszkody w poruszaniu się. Wojownik klanu Deszczu warknął cicho, zdając sobie sprawę, że ponownie zachował się nie lepiej od swojego brata. Zgarbił się lekko, czując się tak, jakby wszystkie koty patrzyły na niego jak na zdrajcę.
Bazik szybko poradziła sobie z wejściem na grzbiet kocura, więc nie minęło sporo czasu, nim ruszyli dalej. Urwany Wąs zaciskał zęby, gdy kotka mocniej wbijała pazurki w jego kark, Jaśniejący Kwiat pędziła na początku, Karłowata Gwiazda był kilka długości ogona za nią, dysząc niemiłosiernie i posapując nieustannie. Szopi Ogon również biegł, choć z boku, oddalony od innych kotów. Spuścił łeb, słysząc prychnięcie Urwanego Wąsa i oddalił się jeszcze trochę.
Nie minęło sporo czasu, nim Jaśniejący Kwiat wbiegła w grupkę kotów, które zauważył były przywódca Klanu Grzmotu. Reszta jej towarzyszy dotarła na miejsce chwilę później, byli jednak nie mniej podekscytowani od kotki z Klanu Słonecznika.
CZYTASZ
Wojownicy: Spadające Gwiazdy
FanfictionTom I Zakończony Przepowiednie to coś, czego można się bać. Zazwyczaj zwiastują wielkie niebezpieczeństwo, coś, co zagraża jednemu z klanów, lub co gorsza, wszystkim klanom. Na szczęście Klan Gwiazdy, który te wizje zsyła, czuwa nad dzikimi kotami...