Rozdział Czterdziesty Trzeci Część Pierwsza

225 57 4
                                    

Postanowiłam podzielić ten rozdział na dwie części, bo wyszedł mi diabelsko długi (przepraszam, przysięgam, że chciałam napisać krótszy, ale przy tej ilości rzeczy, które musiałam tu zawrzeć okazało się to co najmniej ciężkie! I tak to, co mniej ważne pominęłam, żeby już nie przedłużać niepotrzebnie). Pierwsza część dotyczy jedynie tego, co się dzieje w Klanie Gwiazdy u naszych kochanych męczenników. W drugiej części wracamy zaś do Klanu Słonecznika, gdzie się podziało niemało. Jeszcze tak tylko dopowiem, że część pierwsza to wydarzenia bezpośrednio po rozdziale czterdziestym pierwszym, gdzie to Ruda Kita dostał wąsa od Urwanego Wąsa. Druga część natomiast dzieje się już po rozdziale czterdziestym drugim, tak jak dziać się powinna.

Jeszcze dopowiem, że postanowiłyśmy dokończyć tego fanfika i po prostu zrobić sobie przerwę potem, bo w zasadzie tak dużo nam do końca nie zostało, więc...

Urwany Wąs leżał wpatrzony w sadzawkę. Przypominała mu staw na terytorium Klanu Mchu. Poza tym to właśnie dzięki niej widział mianowanie swojego przyjaciela, Rudej Kity.

– Chyba jesteś w dobrym humorze – zauważyła kremowa kotka o głosie słowika, podchodząc do wojownika.

Urwany Wąs posłał jej przyjazne spojrzenie, choć nie potrafił sobie przypomnieć jej imienia. Nie miał obowiązku znać wszystkich kotów z, jak mu się wydawało, biorąc pod uwagę szczupłą budowę i długie, umięśnione łapy, Klanu Słonecznika.

– A ty byś nie była?

– Nie mam pojęcia, co się stało, dlatego nie mogę ci odpowiedzieć, mały.

Kocur kiwnął głową. Zaprosił kotkę do tego, by usiadła przy nim. Wydawała się chętna do rozmowy, a on chciał z kimś podzielić się swoim szczęściem. Nie chciał tym zadręczać Jaśniejącego Kwiatu i Karłowatej Gwiazdy, a Szopi Ogon wykazywał się ogromną niechęcią do każdego kota i już zaczynał działać na nerwy Urwanemu Wąsowi. Mógł co prawda porozmawiać z innymi martwymi kotami z Klanu Mchu, ale nie wiedział, czy jego wesoła paplanina by im nie przeszkadzała.

– Mój przyjaciel był mianowany na wojownika – rzekł, zerkając na kotkę. Na pewno wykazywała zainteresowanie? – Jestem z niego ogromnie dumny, bo naprawdę ciężko pracował, a po tym jak się poświęciłem nie mogło być mu zbyt łatwo. Ale musiałem to zrobić, żeby ratować jego.

– Na pewno po czasie był tak samo dumny jak ty teraz jesteś z niego – powiedziała z przekonaniem.

– Nie, co ty! Zawsze po tym jak brałem jego winę na siebie robił mi wielkie kazanie. Jak w końcu trafi do starszyzny i umrze, a potem mnie tu spotka, pierwszą rzeczą jaką zrobi, będzie wydarcie na mnie japy. – Zaśmiał się przekonany, że dokładnie tak będzie wyglądało ich spotkanie. – A potem ja będę mu robił wyrzuty. Wiesz jakie dostał imię?

– Jakie?

– Ruda Kita. Ja zawsze chciałem nazywać się Lekka Kita, ale przez tego gada nazywam się Urwany Wąs. Jestem pewien, że specjalnie poprosił Roziskrzoną Gwiazdę o takie imię, gdyby nie to, pewnie by się nazywał Rude Futro czy jakoś tak... Nie mam pojęcia! – Pokręcił głową.

– Mimo wszystko mówisz o nim z dużym entuzjazmem – zauważyła jego towarzyszka. – Pewnie wiele dla ciebie znaczy.

– Nawet więcej niż myślisz, był dla mnie wszystkim. Gdyby była taka konieczność, złamałbym kodeks, żeby tylko jemu było dobrze i żebym mógł z nim być. Ale cóż, oddałem życie, żeby tylko nie umarł i żeby mógł dokończyć szkolenie. Strasznie chciał zostać wojownikiem i w końcu przywódca go mianował.

– Mój syn też miał niedawno mianowanie. Trochę później niż jego siostra, ale jestem z nich tak samo dumna.

– Masz syna? – zainteresował się Urwany Wąs. – Kto to? Księżycowa Łapa? A może ten... ten z plamą na głowie i piersi?

Wojownicy: Spadające Gwiazdy Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz