Omszała Gwiazda omiótł spojrzeniem obóz. W jego centrum Cicha Łapa pomagał wstać Żmijowej Łapie. Kotka była mocno poturbowana, ale co się dziwić skoro Fiołkowy Ogon dopiero uczyła ją podstaw walki? Nieopodal Kamienne Serce dyszał ciężko, a z ran na jego pysku ciekła powoli krew. Najwidoczniej Biała Róża mimo niewielkich rozmiarów miała niesamowitego ducha walki. Brzoskwiniowa Pręga próbował się podnieść, ale poważna rana na jego łapie skutecznie mu to uniemożliwiała. Omszała Gwiazda spojrzał mimo woli w niebo, szukając wsparcia w ginącym Klanie Gwiazdy. Nie miał pojęcia dlaczego Okopcona Gwiazda zaatakował jego klan i to teraz, kiedy wszystkie klany musiały trzymać się razem i sobie pomagać. Towarzyszyło mu dziwne wrażenie, że to przez przyjętą do Klanu Deszczu włóczęgę, której nie miał okazji jeszcze poznać. Lecz kiedy okazja się nadarzy i okaże się, że to ona podpuściła Okopconą Gwiazdę do ataku, Omszała Gwiazda z pewnością wydrapie jej oczy, a potem wsadzi do gardła, by miała doskonały widok na to jak rozrywa jej ciało. Odważyła się zagrozić jego klanowi, jego rodzinie – z pewnością nie wyjdzie jej to na dobre. Zastanawiało go również to, kto sprawił, że Okopcona Gwiazda rzucił się do ucieczki. Kocur zwykle wykazywał się odwagą, a taki nagły odwrót był co najmniej dziwny. Pamiętał jednak ranę na jego szyi. Gdyby nie to, że padał deszcz, podążyłby za śladem pozostawionym przez kapiącą krew, ale ten został już dawno zmieszany z błotem i kompletnie niewidoczny. Postanowił zająć się tym później, a na razie pomóc Brzoskwiniowej Prędze dojść do legowiska Zranionego Serca. Miał nadzieję, że chociaż jej nic się nie stało. Nie. Miał pewność. W końcu kto by atakował medyka? Klan Deszczu by się do tego nie posunął, nawet Okopcona Gwiazda. Nawet jego podejrzana zastępczyni. A co z Jaśminowym Powiewem? Nie odniosła żadnych ran? Miał nadzieję, że z obiema jego córkami wszystko było w porządku. To samo, jeśli chodzi o jego partnerkę, Kwiecistą Stopę. W drodze do jasnorudego kocura, rozglądał się za bliskimi jego sercu kotkami. Po chwili dostrzegł kawałek kremowego futra za krzakiem przy żłobku.
Pewnie nic jej nie jest i poszła sprawdzić czy wszystko w porządku u karmicielek.
Postanowił na razie o tym nie myśleć i pomóc w końcu Brzoskwiniowej Prędze.
– Pomogę ci – rzekł, kiedy podszedł do rudzielca. Ten kiwnął z wdzięcznością głową i wstał z pomocą przywódcy. Zaczęli iść powoli w stronę legowiska Zranionego Serca.
– Widziałeś Gronostajową Łapę i Sroczą Łapę? – spytał Brzoskwiniowa Pręga. – Wszystko z nimi w porządku?
– Nie wiem. Poszukam ich, kiedy już dojdziemy do Zranionego Serca.
Wojownik kiwnął głową. Przywódca zaś spojrzał na Mglisty Poranek i Księżycową Łapę, którzy podtrzymywali Letni Deszcz. Co się dziwić, skoro walczył z Mrówczym Grzbietem? Może i Letni Deszcz miał dobrą technikę, ale jest mniejszy niż kocur z Klanu Deszczu i mimo wszystko walczy gorzej niż on. Omszała Gwiazda miał nadzieję, że kocur szybko się z tego wyliże.
Po chwili przywódca i Brzoskwiniowa Pręga znaleźli się w legowisku medyczki. Kotka była akurat zajęta raną na pysku Żmijowej Łapy.
– Przyprowadziłem Brzoskwiniową Pręgę – zakomunikował. – Ma zranioną nogę.
– Pomóż mu podejść pod ścianę, obok Przybrudzonego Nosa – rozkazała. – Mroźna Łapo, jak skończysz z Rozżarzonym Uchem, przejdź do Omszałej Gwiazdy.
– W obozie są bardziej potrzebujące koty – wykręcił się kocur, pomagając Brzoskwiniowej Prędze się położyć.
– W takim razie je przyprowadź. Mroźna Łapo, zajmiesz się Brzoskwiniową Pręgą. A ja w tym czasie pomogę Błękitnej Prędze, jeśli w końcu raczy tu przyjść zamiast latać po całym obozie z raną wzdłuż kręgosłupa. – Wraz z ostatnimi słowami machnęła z irytacją ogonem.
– Mogę go przyprowadzić –zaoferował stojący przy niej Wicher. Omszała Gwiazda dopiero teraz go zauważył. A gdzie był podczas walki? Nie pamiętał, aby go widział.
– Co robiłeś, kiedy my walczyliśmy w obozie z Klanem Deszczu? – spytał podejrzliwie. Nie miał powodów, by cokolwiek zarzucać Wichrowi, ale mimo wszystko odczuwał niepokój.
– Walczyłem tak jak i wy. – Dumnie uniósł głowę i wyprostował się. Jego oddech przyspieszył, kiedy świeże rany go zapiekły. – Może i nie pochodzę z klanu, ale to nie znaczy, że nie umiem walczyć. Przybrudzony Nos mnie uczył.
– Nikt nie powiedział, że będziesz walczył po naszej stronie.
– Czyli uważasz, że nie dochowam wierności tym, którym powinienem ją okazać? Nie jestem taki, Omszała Gwiazdo.
Przywódca Klanu Słonecznika już otwierał pyszczek, by coś odpowiedzieć, ale Zranione Serce mu na to nie pozwoliła:
– Gdyby nie Wicher, klan zostałby bez medyka i oglądałby martwe ciała moje, Mroźnej Łapy i Przybrudzonego Nosa.
Omszała Gwiazda spojrzał na nią najpierw ze zdziwieniem, a potem ze złością.
– Który z tych zapchlonych kup futra odważył się na atak na medyka?
W myślach przeklinał się za głupotę. To oczywiste, że nie będą się hamować przed atakiem na medyka.
– Okopcona Gwiazda.
– Niech go tylko zobaczę na następnym zgromadzeniu... – warknął.
– Najpierw zajmij się czymś pożytecznym. Groźby zostawisz na zgromadzenie, ja mam koty do leczenia. – Medyczka machnęła ogonem w stronę wyjścia z legowiska, wypraszając kocura.
– Wicher, za mną – rozkazał Omszała Gwiazda, wychodząc. – Pomożesz Letniemu Deszczowi. Ja muszę sprawdzić co z Sroczą Łapą i Gronostajową Łapą, przyprowadzić do Zranionego Serca Błękitną Pręgę i sprawdzić stan reszty klanu. Okopcona Gwiazda oszalał do reszty... – ostatnie zdanie mruknął do siebie i zostawił Wichra, który poszedł wypełnić swoje zadanie.***
Jestem świadoma słabej jakości powyższego tekstu, przepraszam. Trochę się u mnie pokomplikowało i wyszło jak wyszło. W najbliższym czasie postaram się napisać go jeszcze raz i lepiej, dzisiaj nie chciałam zostawać Was bez rozdziału.
Waku
![](https://img.wattpad.com/cover/158321760-288-k574031.jpg)
CZYTASZ
Wojownicy: Spadające Gwiazdy
FanficTom I Zakończony Przepowiednie to coś, czego można się bać. Zazwyczaj zwiastują wielkie niebezpieczeństwo, coś, co zagraża jednemu z klanów, lub co gorsza, wszystkim klanom. Na szczęście Klan Gwiazdy, który te wizje zsyła, czuwa nad dzikimi kotami...