016

671 30 0
                                        

Odblokowałam ekran i szybko pożałowałam tego ,że od razu nie sprawdziłam kto to był.

-W końcu musiał się odezwać- wzdychnęłam głośno. Zdecydowanie to był koniec mojego pobytu na treningu.

Spakowałam rzeczy i wyszłam z szatni. Kiwnęłam głową na pożegnanie do ekspedientki.

Jak tylko wsiadłam do samochodu, odpaliłam go i ruszyłam w stronę mieszkania. Musiałam zacząć się pakować na wyjazd, Ameryka na mnie czeka.

**
Jak tylko dojechałam do hotelu miałam w planach zamknąć się w pokoju. Z chłopakami starałam się nie mieć kontaktu, co nie było trudne przez ich natłok pracy podczas trasy koncertowej, w sumie nawet nie wiem, w którym mieście teraz mają koncert.

Stanęłam przed drzwiami do pokoju, postawiłam walizki obok siebie by poszukać karty, pomimo tego ,że dopiero ją odebrałam, zdążyłam ją zgubić w jednej ze swoich kieszeni.
Po chwili panikowania z powodu szukania karty,znalazłam przedmiot w tylnej kieszeni spodni, pomimo że na samym początku sięgnęłam do niej,ale wtedy jej nie było.

Otworzyłam drzwi ,a moim oczom ukazały się okna na panoramę Nowego Jorku, w oddali było widać ogromne drapacze chmur, najniższy zasięg jednak miały kamienice rozprzestrzeniające się przez cały horyzont. Sam pokój był ciepło urządzony, brązowe ściany przeplatane złotymi dodatkami, dwuosobowe łóżko z ogromną ilością poduszek. Nad biurkiem wisiał telewizor, a przed oknami starała biała kanapa. Czysty jak przystało na 5 gwiazdkowy hotel.

Usiadłam na łóżku ,wcześniej kładąc wszystkie walizki pod oknem, sięgnęłam do tej z laptopem, którego położyłam na biurku. Usiadłam na krześle i załączyłam sprzęt. Kucłam przed sofą, następnie sięgając pod nią, wyciągnęłam walizkę, dosyć cienką. Nie wstając z klęczków położyłam ją przed sobą i odblokowałam.

W środku znajdowała się teczka oraz pendrive. Szybko go podłączyłam i odpaliłam program by spojrzeć co na nim się znajduje.

"John Bruce
Właściciel sieci sklepów z kosmetykami. Bezdzietny mąż ,który ma o 5 lat młodszą żonę.
Zamieszany w handel żywym towarem oraz właściciel burdelu z niewolnicami. Znęca się nad swoją żoną,która była w trzy razy wciąż. Dokonał własnoręcznie aborcji w sposób brutalny.
Jego kosmetyki są testowane na zwierzętach oraz kobietach ,które nie zostały sprzedane. W warunkach poniżej jakich kolwiek praw człowieka.
Chce zacząć działać na terenie Azji. "

W załączonym pliku były również zdjęcia, samego oprawcy, wyglądał dość sympatycznie oraz jak typowy mężczyzna w wieku 45 lat. Jego żona wyglądała na owiele młodszą niż ma naprawdę. Blondynka o długich nogach, z cery wykończona, na pierwszy rzut oka widać siniaki schowane pod retuszem.
Kolejne zdjęcie przedstawia wszystkie sklepy kosmetyczne, luksusowe z zadbaną obsługą.
Przwijam by zobaczyć co kryje się na następnym obrazie, moim oczom ukazuje się zwykła kamienica, w oknach można zauważyć szczęśliwe rodziny. Czyżby to tam znajdował się burdel? W takim miejscu? Czy nikt nie widzi co się tam dzieje?

Przekręciłam głową by mój kark wydał dźwięk łamania kości. Zabrałam się za ułożenie planu by wszystko poszło gładko zajmując mniej czasu.

**

Już dawno zrobiło się jasno na dworze, a ja właśnie skończyłam pracę. Spędziłam przed laptopem prawie 10 godzin. Nic nie może pójść źle. Wstałam na równe nogi i skierowałam się wziąć prysznic. Po odświeżeniu się, ubrałam wygodne rzeczy by udać się do sklepu z odzieżą i kupić coś odpowiedniego. Jak tylko byłam gotowa na zakupy ruszyłam w stronę windy. Po zjechaniu nią na dół i wybiegnięciu, zawołałam taksówkę i poprosiłam o skierowanie się do Saks Fifths Avenue, miejsca pełnego sklepów.

Po dotarciu, zajęło mi chwilę ze znalezieniem sklepu z rzeczami ,o które mi chodziło. Ale po dwóch godzinach uparcie szukając swojej winy zrobiłam zakupy. Kierowałam się do wyjścia gdy poczułam wibracje w telefonie. Dzwonił menadżer bts, ten telefon musiałam odebrać, pomimo  ,że wydawało mi się to dziwne, w końcu, nigdy nie dzwonił z użyciem kamerki w telefonie.
Schowałam się w jakimś zaułku by nie mógł rozpoznać tego ,że nie przebywam aktualnie w Korei pomimo iż zarzekałam się o natłoku spraw ,które mi ciąża do załatwienia w kraju.

-Witam!- jak szybko powitałam odbierane połączenie z uśmiechem tak moje usta ułożyły się w zakończenie.

-Shea! Miło cię widzieć!- dzwonili do mnie chłopcy z jego telefonu.

-...- nie zareagowałam, ponieważ dalej byłam w szoku. -no hej, co słychać?-uśmiechnąłam się delikatnie.

-Tęsknimy- naprawdę tak szybko?

-Ja również, ale nie mogę zbytnio teraz rozmawiać- starałam grać jak najlepiej skruchę.

-Nie gadaj głupot! Nie odbierasz od nas!- zdziwiony Hobi powiedział to z brzmiącym zdenerwowaniem.

-Naprawdę mam zbyt dużo rzeczy do roboty, przepraszam- spuściłam głowę.

-Słuchaj, znajdź po prostu dla nas w końcu czas, musisz nam to jakoś wynagrodzić , że z nami nie pojechałaś.-Na słowa Jina zasmiałam się mimo wolnie, odegrał te słowa bardzo śmiesznie.

-Przepraszam to miejsce jest dla osób upoważnienionych, a pani zdecydowanie nią nie jest.-podszedł do mnie jakiś pan, który zepsuł mi całą przykrywkę.

Spojrzałam się zarzenowana tym ,że chłopcy właśnie się dowiedzieli gdzie jestem na telefon. Przecież nie mogą być tacy głupi by nie domyśleć się już gdzie właśnie jestem.

Two Faces ||JK•Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz