040

501 23 6
                                    


-No proszę...

Przed nami stał właśnie mój brat z dwoma swoimi bodyguardami.

-Nie spodziewałem się ciebie tutaj, miałem jeszcze chwilę poczekać aż wykończe cię psychicznie i wkroczyć do twojego świata by całkowicie cię zniszczyć.- uśmiechał się ironicznie.

-Widocznie nie do końca mnie znasz.-stanęłam krok do przodu by zasłonić ciałem Kookiego.

-W sumie dobrze ,że tu przyszłaś, oszczędzisz mi zachodu.-wskazał ręką na moją osobę, a po tym ruchu jak na komendę ruszyła dwójka mężczyzn.

Z przepaski na plecach, którą zasłaniał krótki płaszcz wyciągnęłam broń, i delikatnie cofając się strzeliłam jednemu między oczy, a drugiemu w nogi by po tym poprawić w głowę.

Zaskoczył mnie Darwin ,który kopnął w mój nadgarstek powodując wtrącenie broni z mojej ręki.

Spojrzałam się na niego a chwilę po tym poczułam tępy ból w plecach przez co złamałam się w pół. Ponownie to poczułam ale tym razem wylądowałam na kolanach, trzeci raz, leżałam na ziemi.

Ból był nie do zniesienia, brat uderzał mnie jeszcze z całej siły niejednokrotnie, nie potrafiłam nic z tym zrobić ponieważ czułam osłupienie.

Spojrzałam się przed siebie, widząc twarz Jungkooka ,który nie wie co zrobić, miałam nadzieję na jakiś cud. W tym samym momencie jakby stało się to o co właśnie prosiłam.

Jungkook popchnął Darwina ,który przeleciał przeze mnie i upadł, to dało mi wolną rękę na wyciągnięcie z buta noża i trafienie w jego udo.

-Ty mała suko.- pomimo kręcenia się w głowie i delikatnego zaćmienia, spokojnie zauważyłam moją broń.

-Odpuść.- strzeliłam w jego stronę, mam nadzieję ,że dobrze. -Chodź Kookie, pomóż mi.

Chłopak wziął mnie pod rękę, i powoli mnie wyciągnął z budynku, dzięki moim instrukcją ,nie musieliśmy spotkać nikogo.

Gdzieś dalej w krzakach znaleźliśmy motocykl, którym przyjechałam, na całe szczęście nie poturbował się za bardzo i dało się na nim jechać.

-Okej ruszamy.- chciałam usiąść na maszynie.

-Nie wiem czy to dobry pomysł ,żebyś prowadziła.-zatrzymał swoją rękę na mojej.

-Ktoś musi.- powiedziałam cicho, zgadzając się w duchu z chłopakiem , w końcu dalej co jakiś czas miałam przyciemnienie.

-Daj ja to zrobię.-pomógł mi wstać, usiadł na miejscu kierowcy i wskazał głową, bym usiadła za nim.

Tak też zrobiłam i nie czekając wtuliłam się w niego, zapominając o otaczającym mnie świecie.

Jechaliśmy dłuższą chwilę, gdy Jung czuł iż mój uścisk zaczyna się rozluźniać, ściągał lewą rękę z manetki i przytrzymywał nią moje splecione ręce bym nie osunęła się.

Stanęliśmy i usłyszałam jak wyłącza silnik.

-Już jesteśmy.- powiedział cicho. Otworzyłam jedno oko i rozejrzałam się nim. Byliśmy przed dormem chłopców.

Podniosłam się razem z nim i ruszyłam w stronę drzwi wejściowych. Zanim otworzyłam drzwi przypomniałam sobie o zatrzaśnięciu chłopaków w nim.

-Poczekaj.-zatrzymał mnie chłopak.

-Tak?

-Dziekuję...- przytulił mnie, co ja odwzajemniłam.-Po prostu dziękuję, kocham Cię Shea.- poczułam jak ponownie się rozpłakał a jego łzy zaznaczają mokry ślad na moich włosach.

-Ja Ciebie też.- wyszeptałam.-Ja również dziękuję, za to co wniosłeś w moje życie, dzięki tobie...- spojrzałam mu w oczy.- dowiedziałam się prawdy.

Staliśmy wtuleni jeszcze przez dobre parę minut.

-Drzwi nie chcą się otworzyć.- zaczął szarpać klamką.

-Trzeba je wyważyć.-machłam ręką.-Złamałam im kluczyk w zamku.

-Nie wnikam.- spojrzał się z wyrzutami na moją osobę. Wziął rozmach ,a drzwi po chwili leżały na ziemii.

-Ładnie.- przekroczyłam już zbędną rzecz i dałam całusa w policzko chłopakowi.

-Ty... Jak cię dorwę!- zza rogu wyłonił się Jin.-Jungkook?- jego twarz złagodniała.

-Bracie.- panowie się przytulili.-Tęskniłem...

-Czy ja usłyszałem naszego...- pojawił się Namjoon ,który dołączył do uścisku.-chłopaki!

Dołączyli również Tea, Jimin, Suga i Hope. Na moim serduszku zrobiło się ciepło, widząc ich szczęście. Badali każdy detal najmłodszego by upewnić się ,że nie przeoczyli każdej zmiany w jego rysach. Jin widząc siniaki syknął ,ale uspokoił go ich właściciel, Namjoon mówił chłopakowi jaki jest dzielny i ,że cieszy się iż jest cały. Ciągle można było słyszeć każdego z nich głos otuchy dla chłopaka ,a widząc to uśmiechnęłam się z lekkim bólem iż tak wygląda prawdziwa rodzina, której nie mam i nigdy nie poznam.

-Shea...

************************************

Wesołych świąt kochani ♥

Two Faces ||JK•Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz