034

498 24 1
                                        

-Mówiłem ,że po ciebie przyjedzie?- uderzył w osobę z workiem na głowie, która miała kolana na piasku.

Chwilę po tych słowach, ojciec ściągnął worek z jego buzi. Moim oczom ukazała się słodka twarz mojego prywatnego króliczka, do oczu napłynęły łzy, jednak nie mogła dać im się ukazać, nie mogłam zaprezentować siebie jako rozmiękczoną osobę z powodu miłości.

Chłopak miał rozciętą wargę oraz zadrapanie na prawym policzku. Chciałam go przeprosić i tak bardzo przytulić.

-Co z tym robimy?- zabrzmiał głos znienawidzonej przeze mnie osoby.

-Wpuszczamy.- skierowałam wzrok na rozmówcę.

On tylko parsknął śmiechem.

-Robiąc przy tym wymianę.-zainterwsowało go to.

Kiwnął głową bym kontynuowała.

-Ja wzamian za niego.- skinęłam głową w dół by zauważył pokorę.

-Co? Nie!- wykrzyczał Jungkook.

-Panie Jeon Jungkook, kultury.- uderzył go mężczyzna.

Jego akcja spowodowała krok do przodu mojej osoby, co było reakcją na chęć obrony. Jednak szybko postawiłam nogę na swoim miejscu.

-W porządku, idź do niej.- popchnął go tak ,by upadł na ziemię.

Trochę zdziwiony skierował się w moją stronę. Wzrokiem pokazałam mu by wsiadł do samochodu.

-Musisz przecież go odwieźć...- odwrócił się do nas plecami.

Mając w planach odjechanie stąd usłyszałam ponownie iż ojciec odwrócił się w naszą stronę.

-Chociaż wiecie co?- odezwał się ,a my się zatrzymaliśmy. -Zmieniłem zdanie.

-Że co?

-Zabij go lub wykonam wyrok na każdego członka z jego zespołu i ich rodzinę.- stałam w szoku po tym co usłyszałam.

-Nie przesadzaj.-podniosłam ton.

-Słuchaj, nie po to skurwiłem twoją matkę podstawiając jej jakiegoś innego faceta byś ty teraz miała jakiś bunt z powodu rzekomej miłości!- wykrzyczał.

-Przecież mówiłeś ,że matka odeszła i zostawiła mnie bo uważał swoją córkę jako błąd w gatunku ludzkim.

-To wszystko było częścią planu.-podszedł jeden krok.- Musiałem stworzyć kogoś bezwzględnego, kogoś służącego bezwarunkowo mi, wdzięcznego...

-Mówiłeś ,że matka nigdy mnie nie kochała i nawet nie próbowała się ze mną kontaktować!- wykrzyczałam.

-Przez całe życie nękała mnie z wiadomościami o chęci spotkania swojej córeczki!-zaczął się coraz bardziej unosić.- To ja spotkałem ją wtedy z tym gościem do którego odeszła, była tylko marionetką potrzebną do urodzenia mi syna.

Zaniemówiłam, ten facet nie miał serca.

-Urodziłaś się ty, straciłem nadzieję na swój plan.-podniósł głowę w stronę nieba.- po czym zauważyłem coś w tobie co mnie urzekło, stałaś się moim oczkiem w głowie Shea, moją własną maszyną, szkoloną do tego co uwielbiasz robić!

Emocje w środku mnie zaczęły się gotować.

-Wszystko to była część planu...- uśmiechnął się rozciągając ręce w bok.-... twoje długi, koleś od dragów, wszystko było zagrane według mnie tak, byś myślała o wdzięczności oraz długu,którego u mnie masz.

Cala fala nieszczęść w przeszłości była wywołana właśnie przez osobę ,która mnie spłodziła. Poczułam jeszcze większą odrazę do niego, a nawet do siebie z powodu jakichkolwiek więzów krwi z nim związanych.

-Zabij go inaczej...-wskazał palcem na chłopaka stającego koło mnie.

Bez spuszczenia wzrok z niego, załapał broń rzuconą przez rodziciela. Wymierzyłam w chłopaka, stojąc tak bez ruchu z wymierzonym w niego pistoletem nie spuszczałam starszego ze wzroku.

Śmiał się trumfialnie w moją stronę, czułam jak adrenalina we mnie się podnosi a ja przestaje kontrolować to co właśnie robię.

Strzał. 

Two Faces ||JK•Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz