018

632 25 0
                                        

-Nazywam się John Bruce, jestem właścicielem tego lokalu.

Po tych słowach powoli podniosłam wzrok na mężczyznę. Nie musiałam go szukać, on sam do mnie przyszedł. To był zdecydowanie on. Podałam mu rękę a ten ją pocałował. Dżentelmen od siedmiu boleści.

-Miło pana poznać.- skinęłam głową w jego stronę.

-Naprawdę proszę mi wybaczyć za tego klienta-rzucił ręką w stronę odprowadzanego mężczyzny- postaramy się by więcej ten człowiek nie narzucał się żadnej damie.

John ukłonił się do mnie by pokazać szacunek. Bardzo ciekawe słowa jak na kolesia ,który sprzedaje czyjeś życie i ciało.

-Czy mógłbym panią zaprosić na lampkę szampana w moim gabinecie?- ułożył ciało by zrobić mi przejście.-Nalegam.

Uśmiechnęłam się i zgodziłam. Śledząc jego każdy krok dotarliśmy przed ogromne drzwi, zdawać się może ,że są one umieszczone na wysokości budynku pod którym się znajdujemy. Szarmancko otworzył drewniane wrota,a moim oczom ukazało się jego "biuro", po prawej stronie od ściany znajdowały się regały, natomiast z lewej strony przy ścianie półki z różnymi antycznymi przedmiotami. Obok drzwi stał niewielki barek z alkoholem ,przed którym była ciemna skórzana sofa. Zaraz przy meblu znajdowały się drzwi, na których zawiesiłam przez chwilę wzrok, ciekawe dokąd prowadziły.

-Zapraszam- ocknęłam się i zauważyłam Johna przy dębowym biurku ,trzymającego butelkę z szampanem.

Powolnym krokiem wraz z uśmiechem podeszłam do niego, siadając na jednym z dwóch krzeseł przed biurkiem. Nie spuszczając ze mnie wzroku usiadł naprzeciwko.

-Nie wiedziałem ,że takie kobiety lubią bawić się w lesby.-podał butelkę z trunkiem swojemu bodyguardowi kiwając głową by ją wlał do lampek.

-Mówią ,żeby życie miało smaczek,raz dziewczyna, raz chłopaczek -puściłam mu oczko na co ten obleśnie się uśmiechnął.

Przez chwilę rozmawialiśmy, gdy jego podwładny przyniósł na tacy nasze napoje. Wzinieśliśmy cichy toast.

-Na zdrowie.- tym razem jego uśmiech był mroczny ,ale pomimo to wypiłam szampana do dna, było czuć ,że jest z wyższej półki.

Nie minęła chwila gdy poczułam silne zawroty głowy. Nie powodował ich alkohol, to musiało być coś innego, spojrzałam do lampki i zauważyłam kawałki nie rozpuszczonej do końca ... tabletki?
Czując się coraz bardziej bezsilna zauważyłam jak gospodarz gdzieś wychodzi.
Zsunęłam się z krzesła by przemyśleć jak się tego pozbyć z siebie, włożyłam palce do buzi ,jak najbliżej gardła by wymusić wymioty. Zwróciłam jedzenie z dzisiejszego dnia kilkakrotnie, ale to mało co dało. Korzystając z okazji gdy jeszcze byłam sama, przeczołgałam się do szafek w biurku. Jak poparzona zaczęłam grzebać w rzeczach z nadzieją ,że coś mogę znaleźć ,gdy wyciągając małe pudełko przewróciłam się na plecy, wiedziałam ,że zacznę zaraz usypiać lub tracić świadomość. Leżąc na ziemi obróciłam się na bok otwierając pudełko, znajdowała się w nim strzykawka z podpisem C9H13NO3, adrenalina, genialne, chwyciłam ją i wbiłam ją w miejsce z największym użyleniem by jak najszybciej dotarła do serca. Wyrzuciłam rzeczy pod biurko. Niestety zrobiłam to dość późno, gdyż zaraz po tym przed moimi oczami zapadła ciemność.

Unosiłam się w nicości, słysząc tylko swoje myśli i odbiegające z oddali znajome mi męskie głosy. Wyróżniał się z nich jeden, śpiewał anielskim delikatnym głosem, gdy tylko zorientowałam się ,z której części dochodzi ,płynęłam w tamtą stronę. Prowadził mnie przez ten mrok.

Gdy ten nagle ucichł, a ja zaczęłam słyszeć odgłosy jakby zza mgły, odgłosy świata.

Two Faces ||JK•Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz