Rozdział 20

651 49 9
                                    

Udało mi się wmówić Tomowi, że kwiaty zostały zostawione przez gosposię, choć patrzył na mnie dziwnie i pokazał mi palec, cały w kurzu po dotknięciu stołu.

Na szczęście na kwiatach znał się tak samo jak na gotowaniu, wiec wytłumaczyłam mu, że róże potrafią stać nawet dwa tygodnie, a kurz zdążył się nazbierać w ciągu kilku dni.

Następnego dnia, pomimo pewnych obaw, udałam się do gabinetu  Mycrofta. Był zupełnie nieświadomy tego, że go zdemaskowałam w sprawie róż, ale to było takie...słodkie.

Zapukałam rytmicznie do drzwi gabinetu Holmesa, a potem wsunęłam się do środka, z szerokim uśmiechem na ustach.

Mycroft popatrzył na mnie, a potem udając zdziwienie stwierdził:

- Wróciłaś z Paryża.

- Wróciłam - odparłam i miałam wielką ochotę wybuchnąć wtedy śmiechem.

Wstał i podszedł do mnie, a ja bez wahania przytuliłam go i lekko ucałowałam w policzek. Na jego skórze został ślad mojej pudroworóżowej pomadki.

Zaśmiałam się pod nosem i starłam ją palcem. Teraz naprawdę był zdziwiony, ale nie sprzeciwiał się.

- Sporo rzeczy się tu wydarzyło pod twoją nieobecność - oznajmił spokojnie i podał mi gazetę, do tej pory leżącą na jego biurku.

Rozwinęłam papier i o mało co nie wrzasnęłam.

- Co?! - spytałam z niedowierzaniem.

Pokiwał smętnie głową, a ja szukałam na jego twarzy oznak kłamstwa.

- Czekaj. Mówimy o Sherlocku Holmesie? Najinteligentniejszym człowieku w Anglii? - upewniłam się.

- Więc uważasz, że to on jest  najinteligentniejszy.

Zmierzył mnie swoim lekko rozbawionym spojrzeniem.

- Błagam cię! A kto może być mądrzejszy? - prawie krzyknęłam, rzucając gazetę z powrotem na biurko.

- No zgadnij.

Nieznacznie poprawił swój krawat, a ja pokręciłam głową z dezaprobatą.

- Twój brat nie żyje, a ty sobie żartujesz! - skrzyżowałam ręce na piersi i wbiłam w niego mordercze spojrzenie.

- Aileen, jesteś dość naiwna - prychnął, podchodząc bliżej - Ale to sprawia, że ci ufam.

Zmrużonymi oczami przyglądałam się jego twarzy.

- Żyje - szepnął.

- Jak to żyje?! W co ty mnie wplą...?!

- Ciszej! - uspokoił mnie, przykładając mi palec do ust, a ja natychmiast zamilkłam.

Jego oczy wręcz hipnotyzowały. Mój oddech powoli się uspokajał. Opuścił rękę, ale nie cofnął się do tyłu i wciąż dzieliły nas milimetry.

- Pamiętaj: ufam ci. Nie zdradź tej tajemnicy - odezwał się cicho.

- Nie zdradzę - obiecałam.

Staliśmy przez chwilę w ciszy i jak jakieś głupie dzieciaki na pierwszej randce patrzyliśmy sobie w oczy.
A ja kompletnie zapomniałam o Tomie i o tym całym ślubie. Dopiero, gdy przypomniałam sobie o celu wizyty, odsunęłam się i z torebki wyjęłam jasnobeżową kopertę.

- Właściwie to przyszłam, żeby dać ci to - podałam mu przedmiot.

Otworzył kopertę i wyjął stamtąd kolejną ozdobną kartkę.

- Zaproszenie na ślub?! - spytał zaskoczony.

Przygryzłam wargę niepewnie i skinęłam głową. Mycroft czytał zaproszenie jeszcze przez kilkanaście sekund, a potem powiedział:

- Nie wiedziałem o waszych zaręczynach.

- No cóż. To nie są sprawy do omawiania przez telefon - odparłam, wbijając wzrok w zaproszenie i w tym momencie wcześniejszy dobry nastrój jakoś mnie opuścił.

Nie chciałam tego ślubu. I ciężko było mi to ukrywać, ale mimo wszystko starałam się mieć dobrą minę do złej gry.
Tom był cudownym narzeczonym i naprawdę mnie kochał, ale ja nie mogłam mu dać tego co chciał.

- Będziesz na ślubie? - spytałam Mycrofta i spojrzałam na niego wyczekująco.

- Tak, oczywiście. Jeśli pozwolą mi na to sprawy służbowe - schował zaproszenie z powrotem do koperty i położył je na biurku.

Pokiwałam powoli głową i posyłając mu delikatny uśmiech ruszyłam w stronę drzwi.
Bardzo chciałam, żeby się odezwał, zrobił cokolwiek. Ale on pozwolił mi odejść, chociaż serce mało co nie wyskoczyło mi z piersi.

I'm serious, Mr. HolmesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz