Udało mi się wmówić Tomowi, że kwiaty zostały zostawione przez gosposię, choć patrzył na mnie dziwnie i pokazał mi palec, cały w kurzu po dotknięciu stołu.
Na szczęście na kwiatach znał się tak samo jak na gotowaniu, wiec wytłumaczyłam mu, że róże potrafią stać nawet dwa tygodnie, a kurz zdążył się nazbierać w ciągu kilku dni.
Następnego dnia, pomimo pewnych obaw, udałam się do gabinetu Mycrofta. Był zupełnie nieświadomy tego, że go zdemaskowałam w sprawie róż, ale to było takie...słodkie.
Zapukałam rytmicznie do drzwi gabinetu Holmesa, a potem wsunęłam się do środka, z szerokim uśmiechem na ustach.
Mycroft popatrzył na mnie, a potem udając zdziwienie stwierdził:
- Wróciłaś z Paryża.
- Wróciłam - odparłam i miałam wielką ochotę wybuchnąć wtedy śmiechem.
Wstał i podszedł do mnie, a ja bez wahania przytuliłam go i lekko ucałowałam w policzek. Na jego skórze został ślad mojej pudroworóżowej pomadki.
Zaśmiałam się pod nosem i starłam ją palcem. Teraz naprawdę był zdziwiony, ale nie sprzeciwiał się.
- Sporo rzeczy się tu wydarzyło pod twoją nieobecność - oznajmił spokojnie i podał mi gazetę, do tej pory leżącą na jego biurku.
Rozwinęłam papier i o mało co nie wrzasnęłam.
- Co?! - spytałam z niedowierzaniem.
Pokiwał smętnie głową, a ja szukałam na jego twarzy oznak kłamstwa.
- Czekaj. Mówimy o Sherlocku Holmesie? Najinteligentniejszym człowieku w Anglii? - upewniłam się.
- Więc uważasz, że to on jest najinteligentniejszy.
Zmierzył mnie swoim lekko rozbawionym spojrzeniem.
- Błagam cię! A kto może być mądrzejszy? - prawie krzyknęłam, rzucając gazetę z powrotem na biurko.
- No zgadnij.
Nieznacznie poprawił swój krawat, a ja pokręciłam głową z dezaprobatą.
- Twój brat nie żyje, a ty sobie żartujesz! - skrzyżowałam ręce na piersi i wbiłam w niego mordercze spojrzenie.
- Aileen, jesteś dość naiwna - prychnął, podchodząc bliżej - Ale to sprawia, że ci ufam.
Zmrużonymi oczami przyglądałam się jego twarzy.
- Żyje - szepnął.
- Jak to żyje?! W co ty mnie wplą...?!
- Ciszej! - uspokoił mnie, przykładając mi palec do ust, a ja natychmiast zamilkłam.
Jego oczy wręcz hipnotyzowały. Mój oddech powoli się uspokajał. Opuścił rękę, ale nie cofnął się do tyłu i wciąż dzieliły nas milimetry.
- Pamiętaj: ufam ci. Nie zdradź tej tajemnicy - odezwał się cicho.
- Nie zdradzę - obiecałam.
Staliśmy przez chwilę w ciszy i jak jakieś głupie dzieciaki na pierwszej randce patrzyliśmy sobie w oczy.
A ja kompletnie zapomniałam o Tomie i o tym całym ślubie. Dopiero, gdy przypomniałam sobie o celu wizyty, odsunęłam się i z torebki wyjęłam jasnobeżową kopertę.- Właściwie to przyszłam, żeby dać ci to - podałam mu przedmiot.
Otworzył kopertę i wyjął stamtąd kolejną ozdobną kartkę.
- Zaproszenie na ślub?! - spytał zaskoczony.
Przygryzłam wargę niepewnie i skinęłam głową. Mycroft czytał zaproszenie jeszcze przez kilkanaście sekund, a potem powiedział:
- Nie wiedziałem o waszych zaręczynach.
- No cóż. To nie są sprawy do omawiania przez telefon - odparłam, wbijając wzrok w zaproszenie i w tym momencie wcześniejszy dobry nastrój jakoś mnie opuścił.
Nie chciałam tego ślubu. I ciężko było mi to ukrywać, ale mimo wszystko starałam się mieć dobrą minę do złej gry.
Tom był cudownym narzeczonym i naprawdę mnie kochał, ale ja nie mogłam mu dać tego co chciał.- Będziesz na ślubie? - spytałam Mycrofta i spojrzałam na niego wyczekująco.
- Tak, oczywiście. Jeśli pozwolą mi na to sprawy służbowe - schował zaproszenie z powrotem do koperty i położył je na biurku.
Pokiwałam powoli głową i posyłając mu delikatny uśmiech ruszyłam w stronę drzwi.
Bardzo chciałam, żeby się odezwał, zrobił cokolwiek. Ale on pozwolił mi odejść, chociaż serce mało co nie wyskoczyło mi z piersi.
CZYTASZ
I'm serious, Mr. Holmes
ФанфикWiele osób wmawiało mi, że mam wspaniałe życie. Ja też próbowałam to sobie wmawiać. Ale to nie była prawda. Wszystko było takie nudne. Teraz wiem, że gdyby nie pewien mężczyzna cały czas bym tak żyła.