FORTY FIVE

805 45 6
                                    

-Tato? - wstaję i podchodzę do zakapturzonej postaci, ale i tak na nowo upadłam na ziemie.

-Tom Riddle ma to za córkę?! - prycha.

-W wieku pięci lat oddałeś mnie do sierocińcach. Ale i tak wszystko pamiętam.

-Doprawdy? Moje kochane dziecko - nachylił się nade mną.  - Takie niewinne, takie bezmyślne! - urwał. - Dobrze wiesz, kto wrzucił tę kartkę do czary. Dobrze o tym wiesz, że na szóstym roku już nie będziesz chodzić do tej szkoły. Dobrze wiesz, że nikomu nie możesz ufać! Ariel, twoja matka tak cię nazwała. Levis. To jej nazwisko. Naprawdę masz na imię Jennifer Riddle. Twoja matka była niemądrą kobietą.

-Zawsze taki byłeś! Zabiłeś ją!

-To ja jej nie zabiłem. Nie powiesiłem jej. Ona... - zaprzestał.

-..sama się powiesiła- dokończyłam.

-Mądre dziewczę. A teraz słuchaj uważnie. Ta twoja przykrywka jest całkiem, całkiem. Teraz tylko musisz  ją zmienić na taką, która odstraszy ludzi. Więcej, odstraszy od ludzi. Zaczynasz od teraz, a jak nie...

Pstryknął palcami i zniknął.

Otworzyłam oczy. To nie mógł być sen bo miałam rozciętą wargę przez upadek na podłogę. Słyszałam jak Remus z innymi dobija się do drzwi. Podnoszę się na łokciach a następnie otwieram drzwi jednym ruchem dłoni. Kucam w koncie a przez dym przechodzą Remus, James, Syberiusz, Dor, Lili i Renee.

-Ariel, co się stało? - mówią wszyscy razem.

-N-nic.. - warczę.

Wzięłam bluzę i podeszłam do drzwi. Odwróciłam się na pięcie i spojrzałam na Remiego.

-Ugh... Remus? - urwałam. Nie mogłam mu tego tak w twarz powiedzieć. Koniec.

-Ariel?

-Nie, już nic, już nic - Złapałam za klamkę i przekręciłam ją a następnie wyszłam z pokoju.

Za drzwiami od pokoju wspólnego słyszałam tylko ciche szepty.

-O co jej chodziło? - zapytała Lilka.

-Ma wachania nastroju, jak każda dziewczyna w tym wieku - szepnął Syberiusz.

-Ale ty nie rozumiesz. Ona siedziała w zamkniętym pomieszczeniu, słychać było krzyki i jęki. Coś się tam działo - wtrąciła Dor.

Już dalej nie słuchałam tylko weszłam na korytarz. Patrzyłam na gwiazdy, które świeciły jakby dla mnie. Rozmarzona w świecie, moim świecie nawet nie zauważyłam czyichś kroków dobiegających zza korytarza. Odruchowo zaczęłam odchodzić w przeciwną stronę, a potem zaczęłam szybko biec. Wpadłam w ciemną uliczkę a dźwięk był coraz głośniejszy. Naciągnęłam kaptur na głowę i czekałam w ciszy. Nagle ktoś się do mnie zbliżył. Złapał za szyję i przydusił do ściany.

-Jennifer Riddle.. - szepnęła zakapturzona postać. Z jej głosu mogłam wywnioskować, że jest to kobieta, ale skąd mogła wiedzieć, że mam tak naprawdę na imię. Wie tylko o tym matka, która nie żyje i ojciec.

-C-co? - wyszeptałam na jednym wdechu.

-Niepozorna nastolatka, która ukrywa niezwykły dar. Niestety za dar trzeba zapłacić. Śmiercią.

-Ciotka Michelle?

-We własnej osobie, pamiętasz mnie jeszcze? Swoją ciotunie, która nienawidziła tak samo ciebie jak i swojej siostry. Ale wiesz, minęło dziesięć lat i postanowiłam to zmienić - wyznała.

-Dlaczego wrzuciłaś tą karteczkę do Czary?

-Chciałam cię czegoś nauczyć dziecko. Życie nie jest kolorowe i nie patrzy się na nie przez różowe okulary. Zwłaszcza życie czarodziejów - dodała.

-Ale ja nie dam rady - sapię.

-Kochana, dasz, dasz, ale wiesz.. Wyznam ci w sekrecie, że teraz każdy musi być czujny. Nawet sam Dumbledor. Musisz uważać. Nawet przypadkowe osoby nie przechodzą obok ciebie obojętnie - powiedziała dosyć szybko, bo w oddali było słychać stukanie obcasów. Michelle uciekła a ja przeteleportowałam się do dormitorium. Zmęczona rzuciłam się spać.


——————————————————

Za pare godzin nowy rok. Więc pragnę Wam życzyć „Szczęśliwego Nowego Roku!"

Zło nigdy nie śpi - Huncwoci [ZAWIESZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz