FIFTY FOUR

621 33 2
                                    

3/7

Kiedy przekroczyliśmy próg przejścia od razu zalały nas spojrzenia Huncwotów.
Wzięłam pozytywkę i ruszyłam do swojego dormitorium by ją odstawić i przebrać się.
Kiedy już to zrobiłam, delikatnie uchyliłam drzwi i już usłyszałam cichą rozmowę.

- Remus, dlaczego wy cały czas gdzieś razem znikacie? - usłyszałam głos Syberiusza.

- No... tu i tam... - przewraca oczami.

- Ej, gramy w butelkę? - zapytałam wystawiając głowę zza drzwi od dormitorium.

- Jasne! - krzyknęła Rey i sięgnęła po butelkę która stała za sofą. - Gramy!

Zbiegłam ze schodów i usiadłam na skraju kanapy.

- Kto pierwszy kręci? - zapytałam.

- Ja! - krzyknął James.

Zakręcił butelką i wypadło na Syberiusza, kto by się tego spodziewał...?

- Łapo... prawda czy wyzwanie? - zapytał ze swoim wrednym uśmieszkiem.

- Pewnie, że wyzwanie - powiedział pewnie. Wtedy James spojrzał na Rey, a ona tylko potrząsnęła głową.

- Hmm... - zastanawiał się - Zrób warkocza Rey - powiedział a Syberiuszowi zszedł uśmiech z twarzy.

- Ale ja nie umiem... - przyznał się, ale kiedy zbliżył się do Rey ona odwróciła się do niego i sprzedała mu liścia w policzek.

- Wara od moich włosów. To moje bóstwo! - warknęła. - Idź sobie piesku! - dodała przez zaciśnięte zęby.

- Uuuu, Syriusz! I jak się czujesz? - zaśmiał się James.

- Jak frajer - powiedział spokojnie, ale już nikt tego nie skomentował. - Zniszczę cię, Rogacz.

- Boję się... - udał przerażonego. - Teraz ty.

Zakręcił butelką i wypadło na Lily. Nie wiedziałam czy ona bierze w tym udział, gdyż cały czas studiowała jakąś grubą lekturę.

- Lily, prawda czy wyzwanie? - zapytał opierając jeden łokieć o fotel.

- Yyy... prawda - powiedziała nie odrywając się od książki.

- Czy kiedykolwiek umówisz się z Jamesem? - ruchem głowy pokazał na łosia. On spojrzał na niego swoimi ognistymi i złowrogimi oczami. - No co? Mówiłem, że cię zabije - powiedział spokojnie i poważnie.

- Jeżeli przestanie być takim kretynem i spoważnieje to ma jakąś szansę, aczkolwiek wątpię by to mogło się spełnić - odpowiedziała.

- Widzisz James, jakąś jedną tysięczną szansy masz - pocieszyłam go.

Kilka rund trwało, kiedy butelka wypadła na mnie.

- Ariel... prawda czy wyzwanie? - zapytała Rey.

- Prawda - wzruszyłam ramionami.

- Kiedy wybierasz się ze mną i Lilką do Hogsmeade? - zapytała krzyżując ręce na piersiach.

- A po co? Po co tam idziemy?

- No... - nachyliła się nade mną i wyszeptała po kiecki i prezenty. - To kiedy? Wolisz w sobotę czy piątek?

Pomyślałam, że wolałabym mieć to za sobą, więc zdecydowałam, że w piątek. Chociaż w piątek McSztywna ma uczyć nas tańca. Miałam mętlik w głowie.

- So... piątek? - powiedziałam jakby to było pytanie.

- Może być. Czyli jutro - powiedziała.

Wzięłam butelkę do dłoni i nią zakręciłam. Wypadło pomiędzy Peterem na Remusem. Spojrzałam na niego i zakręciłam jeszcze raz. Wypadło na Petera.

- Peter. Prawda czy wyzwanie? - spojrzałam na niego.

Chwilę się zastanawiała, aż w końcu powiedział.

- Wyzwanie.

Nie wiedziałam co mogę konkretnie mu dać. Wpadały mi do głowy bezsensowne pomysły.

- Powąchaj skarpetkę naszej spoliczkowanej gwiazdki - spojrzałam na Syberiusza.

- Zemdli cię - wychrypiał i zdjął jedną ze stopy.

Peter wziął ją od niego i delikatnie przyłożył do twarzy a jego uśmiech zniknął. Szybko zakrył twarz ręką i podał mu skarpetkę.

- A nie mówiłem? - nałożył skarpetę z powrotem na stopę.

- I jak wrażenia? - zapytałam.

- Jakbyś powąchał spleśniały ser, który stał na słońcu przez tydzień i sałatkę jajeczną która sfermentowała.

To rzeczywiście miło - pomyślałam.

- Jestem już zmęczona - powiedziałam i pokierował się na schody do dormitorium.

- Ale dopiero zaczęliśmy. Co ty? - powiedziała.

- Pójdę się przejść - zmieniłam plany.

- Zaczekaj! - krzyknął za mną Lupin i podszedł do mnie. - Dotrzymam ci towarzystwa.

Zło nigdy nie śpi - Huncwoci [ZAWIESZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz