SIXTY TWO

473 17 6
                                    

Uwaga! Rozdział nie sprawdzany. Przepraszam Was za wszystkie błędy!

Cały czas patrzyłam na zegarek. Miałam wrażenie, że czas leci jak szalony. Od drugiego zadania dzieliły mnie zaledwie dwie godziny. Za każdym razem, kiedy przyszło mi myśleć co mnie tam czeka - miałam ciarki na plecach.

Od wczoraj nie rozmawiałam z McKenzzie'm. Miałam wrażenie, że zniknął, mimo, że nie mało razy go mijałam na korytarzu. Sama nie wychodziłabym z dormitorium po takim przedstawieniu.

- To znaczy, że nie wiesz czego będziemy szukali?

W moje zamyślenie wtrąca się Rey.

- Tak, to znaczy nie... to znaczy... co mówiłaś? -pytam zdezorientowana.

- Pytałam czy wiesz co będziemy szukać w Zakazanym lesie, ale z resztą... - potrząsa głową.

Zmierzałyśmy do PW, kiedy napatoczyła się do nas reszta huncy.

- Wiesz... Nie jestem przekonana, czy to coś nie będzie dosyć charakterystyczne oraz skąd możemy wiedzieć czy każdy uczestnik nie znajdzie czegoś innego? - wzruszam ramionami.

- Ja natomiast najbardziej bałabym się tych wszystkich stworów, jakichś dementorów, wampirów albo tych wszystkich niedźwiedzi czy sarenek, ale najgorsze są te puchate króliczki. Te są najgorsze - parsknął śmiechem Syberiusz.

- Black! To są poważne sprawy, a jak taka sarenka by mnie ugryzła? Stałbym się jeleniem na wieki wieków?! - prychnął James na co oboje wybuchnęli śmiechem.

- Chłopcy, nie dziwie się, że Lilka go nie chce - rzuciła Renee i chwyciła mnie pod ramie przyspieszając tempo.

- Oni powinni nas wspierać. A tymczasem to robią. Ty to widzisz Merlinie? Widzisz a nie grzmisz - mówię kierując głowę ku górze.

**** **** ****

Staliśmy na wejściu do Zakazanego lasu. Była przerażona. Bardzo. Przerażona. Renee stała kilka metrów dalej. Uśmiechnęła się do mnie.

Z nerwów zacisnęłam tak mocno pięści, że paznokcie wbiły mi się w dłoń na kształt pół księżyców.

Najpierw wszedł jakiś chłopak z Ravenclaw, potem dziewczyna. Na trzecim miejscu weszłam ja.

Weszłam spokojnie do zamglonego lasu.
Przynajmniej chciałam zachowywać się spokojnie i nie wpadać w panikę od razu.

Na chwile obecną nic nadzwyczajnego nie spotkałam. Obróciłam głowę w prawo. Poczułam jak ciarki przechodzą mi po plecach.
Cały puls znalazł się w moich nogach, które gwałtownie odskoczyły co sprawiło ze upadłam na ziemię.

Z oddali wyłonił się jednorożec, ledwo mogłam w to uwierzyć.

Leżałam oparta na łokciach, nie mogłam wstać. Jakbym była przykuta to ziemi. Biały koń zbliżał się do mnie coraz szybciej. Przez mgłę mogłam dostrzec wyłącznie jego cień, ale teraz była wstanie dostrzec, że był martwy. Jego pysk było siny tak samo jak ciało, które pokrywał kremowo szary odcień. Pędził na mnie ślepo, ostatnimi resztkami sił przekręciłam się na bok. Poczułam silny ból głowy. Stąpając na moich włosach wyrwał prawie pół. Zorientowałam się, że jestem ranna w udo. Nie wiem jak to się stało

Nie była to duża rana, ale wystarczająca by utrudnić mi poruszanie się. Prawdopodobnie upadłam na jakieś ostre kamienie.

Zdjęłam bluzę i zawinęłam sobie nogę nią. Zacisnęłam zęby z bólu. Powoli zaczęłam iść.

Nie uciekniesz...

Oparłam się o pień drzewa. Znowu on... czego znowu chce..

Czego ja chce...?
Wiesz.
Ogarnij się i nie przynieś wstydu
Jesteśmy tylko my
Niepokonani
Najpotężniejsi

Moje powieki zrobiły się ciężkie. Poczułam lekkie ukłucie w klatce piersiowej.



Jak tam Aniołki moje?
Niezmiernie się cieszę ze w końcu mam czas na pisanie! Chociaż i tak nie mogę usiedzieć w domu. Rozdziały raczej teraz będą pojawiały się dosyć często, przynajmniej częściej niż przed tem. Mogą być troszkę „zryte" ale myśle że to nie będzie nikomu przeszkadzać.

Pozdrawiam Animaay

Pamiętajcie o komentowaniu i gwiazdkowaniu! To bardzo motywuje.

Zło nigdy nie śpi - Huncwoci [ZAWIESZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz