Gdy tylko półdemon się pojawił, gdy tylko zakrzywione ostrze noża kukri przecięło ze świstem powietrze, gdy Brady krzyknął, w ostatniej chwili ratując Collina przed ciosem, który przy pomyślnych wiatrach mógł okazać się nawet śmiertelny, wybudziłam się. Inaczej nie potrafię tego określić.
Do tej pory zdawało mi się, że tracę świadomość. Unosiłam się na jakichś chorych oparach absurdu, przepełniona emocjami, których nie rozumiałam – których nie chciałam rozumieć! – dryfowałam na powierzchni normalności, nie mogąc się jej uchwycić. Znajdowała się tak blisko, lecz ilekroć sięgałam w jej stronę, ilekroć chciałam już zaciskać na niej palce, wymykała mi się w ostatniej chwili na tyle blisko, że byłam w stanie musnąć ją dłonią, lecz nic więcej. Czułam się jak zahipnotyzowana. Nigdy nie znalazłam się pod wpływem magii, która narzucałaby mi czyjąś wolę, i przez chwilę poważnie zastanawiałam się nad tym, czy to właśnie tak nie wygląda – w końcu półdemon mógłby mnie wykorzystać dla jakiegoś swojego celu – lecz wciąż gdzieś tam w głębi miałam wrażenie, że to nie o to chodzi. Że to nie jest jego magia, że to tak naprawdę siedzi we mnie...
Co to było, do cholery? I dlaczego zalęgło się akurat we mnie?
Czułam, że półdemon nie mógłby życzyć mi źle. Wciąż miałam przed oczami wyraz jego twarzy pamiętnego wieczoru w parku. Tak nie wyglądał ktoś, kto posługiwał się mną jak marionetką. Tylko... Tylko skoro to nie było to, to niby co?
Bałam się. Nie mogłam skupić myśli, moim ciałem zdawał się sterować ktoś inny. Do czasu.
Bo gdy tylko wyskoczył z małego przejścia, w które przed momentem z taką fascynacją patrzyłam, poczułam się tak, jakbym nareszcie się obudziła. Wszystkie zmysły i odczucia w karnym porządku powróciły na swoje miejsca, a instynkt z całą mocą zaczął bić na alarm.
No, rychło w czas, bym powiedziała.
Wydarłam się jak typowa zestrachana laska z kiepskiego filmu akcji – inaczej nie potrafię tego określić. Zakotłowało się – półdemon błyskawicznie uniknął ciosu reagującego zaskakująco szybko Quillsa, obrócił się, wykorzystując jego własny impet, by dosłownie rzucić nim o ziemię, zajął się już skaczącym na niego w wilczej postaci Samem. Gigantyczny wilk w mgnieniu oka wylądował na gramolących się z ziemi Brady'm i Collinie, ponownie ich przewracając. Quills już wstawał, lecz był obrócony tyłem – nie miał szans obronić się przed ciosem kukri...
No i tu wkroczyłam do akcji ja.
Ponownie opanowało mnie dziwne uczucie rozpierającej ciało mocy. Ponownie miałam wrażenie, że jestem w stanie w pojedynkę poradzić sobie z każdym zagrożeniem. Gdy tylko ruszyłam naprzód, przekładając bagnet w palcach do pozycji, w której mogłam wygodnie walczyć, zdziwiłam się tym, jak płynne są moje ruchy. Tak poruszała się wyszkolona maszyna do zabijania, a nie jakaś tam zwyczajna Leah, której nic w życiu nie wychodzi. To nie mogło być możliwe...
Nie miałam czasu się nad tym zastanawiać.
Ladon z pewnością się mnie tam nie spodziewał. Nadal nie wiem, jak to zrobiłam, nie tracąc jednocześnie ręki lub przynajmniej któregoś z palców, lecz zdołałam silnym zamachem odbić ostrze kukri, zanim sięgnęło celu. Quills już skakał do ataku, lecz to był mój moment – cięłam ukośnie, błyskawicznie powtórzyłam to od drugiej strony, na krzyż, jak uczył mnie tego zafascynowany wojskiem tata – półdemon zachwiał się, rzucił w bok, chcąc uskoczyć poza zasięg bagnetu, lecz nie zdążył. Krew się polała, gdy rozcięłam mu lewe przedramię i zawadziłam o policzek. Ale to musiało boleć...
I bolało. Tylko dlaczego mnie?
Ponownie krzyknęłam. W lewej – silniejszej – ręce naraz poczułam ogniste smagnięcie. Tego na twarzy zasadniczo już nie, byłam na tyle oniemiała, że nie zarejestrowałam niczego więcej. Odskoczyłam, potknęłam się, złapałam za pulsującą potwornym bólem rękę... lecz tam niczego nie było. Zero krwi, nawet rękaw okazał się cały. Zachwiałam się z nieistniejącego przecież bólu i jak najbardziej prawdziwego zaskoczenia; prawie upadłam, gdy przemieniony w wilka Collin przemknął obok mnie i rzucił się na rozsiewającego wokół krople krwi półdemona.
CZYTASZ
Uszkodzona dusza 1: LONER
WerewolfJak to jest być wilkołakiem w wielkim mieście? Ano trudno... Leah ma szesnaście lat, fobię społeczną włączającą się jedynie w zależności od pogody, zespół Aspergera, obsesyjne skrzywienie feministyczne i kilkoro niecodziennych przyjaciół. Razem ze s...